Są takie dni, gdy wstajesz i nie masz bladego pojęcia, co robić. A najgorsze, że nie masz najmniejszej ochoty robić cokolwiek i chcesz tylko zakopać się pod bezpieczną i ciepłą otuliną z kołdry i nie wyściubiać nosa na zły, okrutny świat. Tak po prostu.
Ale mi nie było to dane.
Amanda z samego rana zaczęła dobijać się do pokoju, żądając relacji z zawodów i chcąc, nie chcąc, musiałam jej otworzyć. Ale gdy zobaczyła moją minę, jej entuzjazm odrobinę wyparował i ostrożnie zamknęła drzwi, a ja poczłapałam w stronę łóżka, by zagrzebać się w swoim kokonie.
Wczoraj wróciliśmy późno, a ja wciąż udając osłabienie, powlokłam się prosto do pokoju. I naprawdę czułam się słabo. Naprawdę. Dosłownie mdliło mnie, gdy zaczynałam o tym wszystkim myśleć. I postanowiłam przestać. Tak, po prostu przestać myśleć. Ale w praktyce jest to dużo cięższe do zrealizowania niż się wydaje. Dlatego przeciwnie do zamierzonego celu – myślałam, ale wiele z tych obmyśleń nie wynikło. I wciąż czułam jakbym tonęła w wirze wody, nie mając się czego chwycić, nie mając żadnego podparcia, a wir wciągał mnie coraz głębiej i dalej, szumiąc kłamstwami, spiskami i czającym się na dnie niebezpieczeństwem...
Zadrżałam pod kołdrą.
– Co się dzieje? – zapytała Amanda.
Wyściubiłam oczy spod kołdry i otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale sama nie wiedziałam, od czego zacząć. Od porwania, kłamstw czy dziwnego zachowania łowców i Lilki? I czy w ogóle zaczynać? Czy zdradzając jej te wszystkie sekrety, nie narażę jej na niebezpieczeństwo? Czy już nie jest w to wplątanych zbyt wiele osób?
Amanda spojrzała na mnie z urazą, oparła dłonie na biodrach i westchnęła przeciągle.
– Dobra, cokolwiek się stało, nie będziesz mi tu zdychać pod kołdrą. I nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać za pomocą... zakupów! – uśmiechnęła się, a widząc mój pogłębiający się grymas, dodała: – No już, już, ubieraj się, idziemy na miasto, nie pogrzebiesz mi się tu żywcem.
Nagle przypomniałam sobie, że akurat w tej toni mam jeszcze jedną deskę ratunku.
– Mam szlaban... – powiedziałam niby z żalem, ale niestety zabrzmiało to jak wymówka.
Na moment się naburmuszyła, a jej czoło pokryło się zmarszczkami. Ale nie na długo.
– Dobra, dobra. Zostaw to mnie. Ty się zbieraj. No już, już, nie ma nic gorszego niż zakopywanie się w kołdrze, gdy masz gorszy dzień. Zaraz wracam. – I z tymi słowami wyślizgnęła się z mojego pokoju.
Westchnęłam ciężko i poszłam się wymyć. Zakupy to była ostatnia rzecz, na którą miałam ochotę, ale wiedziałam, że z tym zakopywaniem się w kołdrze miała rację. Nie było nic gorszego, niż pogrążać się w marazmie. Musiałam na chwilę odsunąć od siebie nieprzyjemne myśli i zwalające mi na głowę problemy i uciec. Na chwilę.
Gdy skończyłam się zbierać, usiadłam na łóżku i zapatrzyłam się w przestrzeń za oknem. Nie powinnam poddawać się apatii, szczególnie że mój mózg musi działać, rozwiązywać tę chorą sytuację i znaleźć jakieś wyjście, ale ona nadeszła sama. Dlatego po prostu wpatrywałam się w pociemniałe chmury. Znowu, znowu ciemne chmury, które miałam wrażenie, że nigdy stąd nie znikają, nie dopuszczając ani jednego przesmyku światła do tego miejsca.
Rozległo się pukanie, więc wstałam i otworzyłam. Ale to nie była Amanda.
– Możemy pogadać? – zapytał Wiktor.
Z jednej strony miałam wielką ochotę krzyknąć „Nie!" i trzasnąć mu drzwiami przed nosem, ale z drugiej wiedziałam, że to bardzo głupie rozwiązanie i nijak mi to nie pomoże. Otworzyłam szerzej, nie mówiąc ani słowa, a gdy je zamknęłam, obróciłam się do niego.
CZYTASZ
Nieidealna ✔
Science FictionRok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęli wybierać cechy własnych dzieci, mimo że nie wszystkie te eksperymenty kończyły się sukcesem. Takim nieudanym eksperymentem jest Ida. #1 w...