„If you're looking for someone to write your break up songs about, Baby I'm perfect."
Dwa tygodnie później, Penelope wczesnym rankiem pakowała swoje walizki, aby dołączyć do swojej mamy w Kalifornii, która musiała wyjechać wcześniej.
Powiedzieć, że Penelope była rozdarta to stanowczo zbyt mało powiedziane. Dziewczyna była zrozpaczona, ponieważ musiała zostawić swoją babcię, przyjaciół, chłopaka, który niedługo nim już nie będzie i miasto, w którym się wychowała.
Miała rozpocząć nowy etap w życiu, w którym stanie oko w oko z dorosłością, nową kulturą, ludźmi i otoczeniem. Była podekscytowana, ale jednoczenie bała się.
Usiadła na łóżku, oglądając jeszcze raz dokładnie swój pokój, który nie zmienił się aż tak bardzo przez te wszystkie lata.
Białe, dwuosobowe łóżko z kwiatową pościelą. Kiedy była mała, zawsze spadała w nocy z łóżka, więc babcia z mamą wpadły na pomysł, aby kupić jej większe. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi - zadziałało. Penelope, będąc małym szkrabem, nie miała możliwości obrócić się tyle razy w tą samą stronę przez sen, aby spaść.
Harry do teraz śmieje się z tej opowieści.
Na błękitnych ścianach, wisiały przyczepione małymi klamerkami na sznureczkach wspólne zdjęcia z przyjaciółmi, jakie zrobiła polaroidem, kiedy jeszcze go nie zepsuła.
Były tam zdjęcia z Issackiem, Tomem, Albertem, Trevorem, mamą, babcią. Harrego również tam nie mogło zabraknąć. Je chciała spakować na koniec, żeby się nie zniszczyły.
Na środku pokoju, leżał szary, puchaty dywan, na którym lubiła czytać książki, popijając ulubioną, herbatę. Szafa, biurko i regał również były białe, bo minimalizm dziewczyna uwielbiała najbardziej.
Teraz wszystko stało puste, bo książki i inne rzeczy poleciały w kartonach do Ameryki.
Usiadła na walizce, modląc się o jej bezproblemowe zamknięcie i nie pęknięcie zamka na lotnisku.
Do torebki spakowała zdjęcia i biały kapelusz, kupiony w Londynie, jako niespodzianka dla Harrego.
Chciała żeby jego pierwszy kapelusz był od niej, bo ona już dawno widziała w niego młodego mężczyznę. Oczywiście, wciąż zachowywał się jak dziecko, ale wartości jakimi kierował się w życiu, na pewno nie były dziecinne.
Zabierając przygotowane ubrania, podreptała ostatni raz do łazienki, gdzie przygotowała się do wyjścia, pakując swoje kosmetyki.
Wszystko wszędzie było takie puste, zupełnie jak jej wnętrze.
Issac wyjechał kilka dni wcześniej, dlatego nie było go dzisiaj na dole, w salonie z Harrym, który pomagał jej z walizkami. Uparł się, że pojedzie z nią na lotnisko, chcąc spędzić z nią tyle czasu ile tylko się dało.
Dzień przed wyjazdem Issacka, Penelope wypiła z nim dwie butelki taniego wina, wznosząc z każdą kolejną lampką ten sam toast ''niech nam się te głupie życie układa''.
Uśmiechnęła się do siebie na to wspomnienie, wstając z łóżka.
Wzięła swoje walizki i poprosiła Harrego, aby pomógł jej zanieść je na korytarz. Pomimo tego, że był ubrany w zwykła koszulę, w której zapiął 3/4 guzików i zwykłych jeansach wyglądał idealnie.
Dziesięć minut stała w ramionach babci, żegnając się z kobietą, obiecując, że da jej znać, kiedy będzie już bezpieczna w domu. Babcia Eleanor ucałowała jeszcze Harrego i życzyła dwójce młodych ludzi bezpiecznej jazdy.
Tym razem w aucie nie grała nowa playlista od Penelope, jechali w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Dłoń Harrego spoczywała na udzie Penelope, która trzęsła się jak te wszystkie pieski bez futerka. Nie chciała żeby ta chwila kiedykolwiek nadchodziła. Czas zleciał tak szybko, że praktycznie nie zdążyła tego zarejestrować.
Dopiero, co skakała w pokoju ze szczęścia, że Harry jest jej chłopakiem a teraz siedziała w aucie, jadąc na lotnisko, gdzie zmuszona była go zostawić, być może na zawsze.
Będąc na lotnisku, Harry upewniał się, że jego mały skarb nic nie zapomniał z domu. Cicho wierzył, że jeszcze jest szansa, aby przegapiła swój lot i mogła zostać z nim jeszcze kilka godzin. Wracała właśnie z biletami na lot a jej twarz nie wyrażała żadnych pozytywnych emocji.
Przytuliła się do Harrego, wypuszczając z oczu kilka pierwszych łez. Oplótł ją ciaśniej ramionami, całując w czubek głowy.
- Nie płacz Pen, za ładnie się pomalowałaś. - uśmiechnął się do niej.
Penelope zaśmiała się delikatnie, pozwalając Harremu otrzeć łzy z policzków, ratując tym samym jej drogi podkład, w jaki postanowiła ostatnio zainwestować.
Z głośników męski głos poinformował, że pasażerowie lotu Penelope, są proszeni na odprawę.
Oddech Harrego uwiązł w gardle. To już ten czas.
- Penelope, jesteś idealnym materiałem na napisanie piosenki o zerwaniu.
- Proszę, nie mów, że w takiej chwili oświadczasz mi, że mnie zeswiftowałeś.
Uśmiechnął się do niej, trzymając białą kopertę podpisaną jej imieniem, na wysokości jej oczu.
- Obiecaj, że otworzysz ją dopiero w domu.
Dziewczyna patrzyła na białą kopertę, po chwili biorąc ją w dłonie tak delikatnie jakby zaraz miała się rozpaść. Pokiwała twierdząco głową, mając zamiar dotrzymać tej obietnicy.
Wyciągnęła z torby biały kapelusz, zakładając go na głowę swojego jeszcze chłopaka. Pasował do jego ubrań, na co uśmiechnęła się szeroko. Harry patrzył na nią zdziwiony uśmiechając się. Wręczyła mu dodatkowo mały breloczek do kluczy, pokazujący kulę ziemską. Zakręciła nią dookoła mówiąc, powstrzymując łzy.
- Jesteś mężczyzną w moich oczach i dlatego kupiłam ci twój pierwszy kapelusz. A tutaj masz Ziemię - zaśmiała się - tutaj to wszystko nie wygląda tak daleko. W jakiś sposób będę bliżej.
Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego mogłam mieć, Styles.
Harry będąc wzruszonym jej słowami, podniósł dziewczynę, biorąc ją w ramiona, całując ostatni raz na pożegnanie. Tak jakby świat miał się zaraz skończyć/
- Kocham cię, Penelope Porter.
- Ja ciebie też, Harry. - Powiedziała to patrząc w jego oczy, ocierając łzy.
Chwyciła swoje walizki i pomaszerowała przed siebie do odprawy. Podciągając nosem podała pani, wszystko, co było potrzebne. Kobieta posłała jej współczujący uśmiech i oddała rzeczy.Później, Penelope zniknęła w tłumie innych pasażerów.
Harry czekał spokojnie na ławce na lotnisku, aż samolot odleci. Teraz nie wstydził się, że płakał. Kochał Penelope całym sercem i już za nią tęsknił. Bawił się breloczkiem od dziewczyny, dotykając kciukiem Ameryki, do której zmierzała.
Po ogłoszeniu wystartowania samolotu skierował się do auta. Popatrzył w niebo, ręką trzymając kapelusz aby nie spadł. Nie wiedział, czy lecący po niebie samolot był jej, chociaż coś w środku, podpowiadało mu, że właśnie tam znajduje się dziewczyna.Pojedyncza łza zabłąkała się w kąciku jego oka, otarł ją szybko kciukiem, starając się nie myśleć, że Penelope z rozmazanym makijażem wygląda dużo gorzej.
Ostatni raz, powiedział cicho, wiedząc, że nikt, szczególnie ona nic nie usłyszy.
- Żegnaj, Penelope Porter.
Na zdjęciu, Harry w kapeluszu od Pene :)
Publikuję od razu epilog, bo nie ma sensu tego przedłużać. Zapraszam x
YOU ARE READING
Perfect | Home |h.s| ✔️
FanfictionCzęść 1: Pisana na podstawie piosenki 'Perfect' One Direction. [zakończone] Byli kompletnie różnymi osobami, Dzieliło ich wiele, A mimo wszystko byli podobni, Byli dla siebie perfekcyjni. Część 2: Pisana na podstawie piosenki...