Rozdział 27

839 82 66
                                    

Inspirowałam się 'Night Changes', dont judge me :(

Komentujcie misiaczki! Pięknie proszę... za te dodatki na dole!

Zima nastała dość szybko, Londyn pokrył się warstwą puchowej pierzyny, skutecznie zatrzymując ruch, zamykając szkoły ku uciesze dzieci, dając kilka dni wolnego nawet tym najbardziej zapracowanym, bo i nawet biurowce zostały zamknięte.
Biały puch pokrył dosłownie wszystko.
Krajobraz za oknem wyglądał przepięknie, a miejska dżungla zamieniła się w bajkową krainę, choć na chwilę. W okolicy, którą zamieszkiwała Penelope, szczęśliwe dzieci bawiły się ze sobą, rzucając się śnieżkami, lepiąc bałwany i aniołki na śniegu. Przez jeden dzień mogły opuścić szkołę, nie martwiąc się konsekwencjami.

Kobieta siedziała na parapecie w oknie, zawinięta w ulubiony koc, trzymając w dłoniach kubek z ciepłą herbatą. Siedziała jeszcze w piżamie, bowiem była dopiero dziewiąta rano i szczęśliwe piski dzieci wyrwały ją z krainy morfeusza. Opierając skroń o zimną szybę okna, patrzyła z uśmiechem na bawiące się dzieci. Chociaż one cieszyły się tak pięknymi widokami, w przeciwieństwie do większości dorosłych, którzy nie potrafili funkcjonować w większych zaspach.

Korzystając z tego, że nie chciało się jej dosłownie nic, wybrała numer swojego przyjaciela chcąc go obudzić. Issac nienawidził być budzony w sytuacjach, które nie były kryzysowe, a Penelope uwielbiała go denerwować, więc czemu by go nie obudzić, ciesząc się, że spadł piękny śnieg?
Odebrał po jakichś pięciu sygnałach. Zaspany jak mało kto.
- Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? Spałem. Spałem, Pen.
Kobieta zachichotała pod nosem.
- Spadł śnieg. Widziałeś jak biało?
Po drugiej stronie usłyszała głębokie westchnięcie. Był zirytowany a Penelope cieszyła się coraz bardziej.
- Obudziłaś mnie tylko dlatego, żeby powiedzieć, że spadł śnieg? Zajebiście, kurwa, cieszę się bardzo. - Wymamrotał, zapewne chcąc jeszcze wrócić do snu. - Coś jeszcze?
- Tak. Tęsknię primadonno, nie mogę się doczekać świąt.
- Omg, Pene... Kocham Cię, dziewczyno.

Wiedziała, że tymi słowami trafi w jego zamrożone serce i od razu będzie chciał z nią rozmawiać. Cały, Issac.

- Więc... opowiadaj, masz coś w planach?
- Czekaj, napiję się tylko, bo mam taką chrypę, że nie mogę rozmawiać. Boże, dobrze, że nie mam kochanka, bo udusiłby się moim oddechem... - mamrotał pod nosem, otwierając wodę. - Okay, już. Więc... farbuje dzisiaj włosy, na blond. Potrzebuję zmiany w swoim życiu, muszę wyglądać pięknie, a nie jak upadły viner z depresją.
- Koniecznie wyślij mi później zdjęcia! - Wykrzyknęła zdziwiona jego postawą, choć była dumna z przyjaciela. - Dalej fani piszą do ciebie wiadomości?
- Nie wiem, terapeuta polecił mi wyjście z socialmedia i dezaktywowanie tych wszystkich badziewi.
- I jak się czujesz? - Spytała zatroskana. - Jest lepiej? Czujesz się lepiej sam ze sobą?

Po drugiej stronie zapanowała cisza. Kobieta cierpliwe czekała na odpowiedź.

- Tak. Czuję się znacznie lepiej i to jest cudne. Nawet moja matka zachowuje się bardziej jak matka.
- Cieszę się. - Uśmiechnęła się. - Właśnie teraz się uśmiecham, Issac.
- Ok. Dobrze, że mi to powiedziałaś. - Powiedział z przekąsem, po czym zaśmiał się dźwięcznie.

Półtora godziny później, od momentu, w którym skończyli rozmawiać, Penelope zdołała się w pełni przygotować na leniwy dzień. Po gorącym prysznicu, aromatyzowanym olejkiem wanilinowym do ciała w komplecie z balsamem, przebrała się w ulubiony, gruby, błękitny sweter, połączonym z czarnymi rurkami z kilkoma dziurami. Uśmiechnęła się pod nosem pomyślawszy o Harry'm. Miała na sobie spodnie, które były nieomal jego znakiem rozpoznawczym.
Match goal?
Gdy usiadła na kanapie, mając ze sobą tosty, które przygotowała na śniadanie, dostała wiadomość od Issac'a, który wysłał jej zdjęcie swoje nowe 'ja'. Z niecierpliwością przesunęła palcem po ekranie i oniemiała widząc jego nowe selfie.

Perfect | Home |h.s| ✔️Where stories live. Discover now