Rozdział 9

701 70 36
                                    

Razem z Liam'em weszli do strefy VIP. Skierowali się do swojej loży, gdzie usiedli naprzeciwko siebie, na dwóch osobnych, skórzanych kanapach. Młoda kelnerka od razu przyszła do dwójki przyjaciół i postawiła na ich stoliku dobrą whisky, colę i cztery szklanki.

Harry popatrzył na to z uniesionymi brwiami, patrząc to na Liama, to na zamówiony alkohol.
Payne uśmiechnął się szeroko, zacierając ręce.
- Jak się bawić, to się bawić. Louis i Niall niedługo przyjdą. Są w drodze.
Harry przytaknął.
- Boże, stary wyluzuj się. Albo wygadaj cokolwiek. Nie zachowuj się jakbyś kij połknął.
- Gdybyś był w mojej sytuacji, znając życie, już planowałbyś samobójstwo.

Liam rozumiał Harry'ego, opowiedział mu w drodze jak jego życie nagle się skomplikowało i szczerze ze mówiąc, współczuł mu bardzo, dlatego wymyślił ten męski wieczór. Z drugiej strony chciałby poznać kobietę, która namąciła Harry'emu tak bardzo w głowie.
Zdaniem Liam'a, Harry Styles był atrakcyjnym mężczyzną o dość wyróżniającym się wyglądzie wśród tłumu. No i miał wielkie serce, za co podziwiał go, ponieważ bycie dobrym człowiekiem w dzisiejszych czasach było dość trudne i niecodzienne.

Oboje ubrani byli w koszule, dodawało im to poważnego, ale też i modnego stylu. Liam włożył białą z czarnymi mankietami, w przeciwieństwie do Harry'ego, która była cała czarna, lekko prześwitująca i rozpięta, by odkrywała wytatuowany tors. Na głowę założył nieodłączny, czarny kapelusz. Zdaniem Liam'a był całkiem hot.
- Stary, gdybym był kobietą, chciałbym się z tobą umówić. - Powiedział śmiejąc się.
Harry zaśmiał się głośno, kręcąc głową.
- Dzięki, przyjacielu. Ja też bym się z tobą umówił, ale żaden z nas nie jest kobietą.

Kilka chwil później, Liam przedstawił Louisaa i Niall'a, którego Harry znał już z recepcji. Był w szoku, to lekko powiedziane, jednak Irlandczyk okazał się naprawdę w porządku facetem.
Louis z kolei był głośnym, ironicznym i lekko szalonym człowiekiem.
Jednak prawda była taka, że przez wypitą ilość alkoholu, czwórka mężczyzn dogadywała się coraz lepiej w zastraszającym tempie.

Niall James Horan, bo tam brzmiało jego pełne imię i nazwisko, poznając 'prawdę' i zszokowany zrządzeniem losu, który nie mógł być przypadkiem, wyciągnął szybko telefon z kieszeni, by napisać sms'a do Penelope i Ginny, w którym informował kobiety w czyim gronie dzisiaj się bawi.
Szkoda tylko, że żadna z nich nie zabrała telefonu...
- Panowie, wypijamy za nasz męski wieczór. Wróćmy do domu na czterech, albo wcale!
Louis wykrzyknął toast i stuknął się kieliszkami z pozostałymi zgromadzonymi.
Ubrany najbardziej luzacko z grupki, czuł się w obowiązku, by wznieść tą imprezę na wyższy poziom, czytaj: zabrać wszystkich na parkiet, by potańczyć z jakimiś fajnymi dziewczynami.
Zanim każdy z nich miał się ulotnić, Harry wpadł na pomysł, żeby zrobić zdjęcie, póki jeszcze każdy z nich w miarę dobrze wyglądał.

Louis zrobił zeza wskazując na uśmiechniętego Liam'a. Harry z wytkniętym językiem pokazywał znak pokoju a Niall robił zdjęcie.
- Stary, pamiętaj, aby wysłać mi to zdjęcie na e-maila, oprawię to chyba w ramkę. Uwielbiam was panowie. - podpity Liam powiedział.
- Harry, masz ogromny łeb w tym kapeluszu, ale wciąż wyglądasz dobrze. - powiedział Lou, popijając drinka.
Harry przejął do rąk telefon Niall'a, żeby wreszcie zobaczyć zdjęcie. Uśmiechnął się szeroko na wspólną fotografię.
- Nie ma co się oszukiwać, Liam wygląda z nas najlepiej.
- Robi nam się gej party, idę poszukać jakiejś laski, to znaczy Ginny. - Rzucił Niall, dopijając drinka.

Lou i Liam poszli jeszcze do toalety, oraz zamówić kolejną butelkę drogiego alkoholu. W tym czasie Harry, ze szklanką w ręce, podszedł do barierki, by popatrzeć na znajdujących się na parkiecie ludzi.
Wszyscy szaleli to ostatnich, najlepszych hitów, jeszcze letnich. Skanował po kolei każdą osobę po kolei, dokładnie się jej przyglądając.
Jego uwagę zwróciły dwie tańczące dziewczyny, dość blisko miejsca nad chłopaków lożą. Obie komicznie tańczyły ze sobą, do czasu, gdy dołączyła się do nich dwójka facetów. Jedna z nich, brunetka, wydawała się być mu dość znajoma, dlatego też postanowił zawiesić wzrok na niej trochę dłużej. Być może się znali.
Po chwili, gdy ręce bliźniaka, zakręciły kobietą dookoła, Harry spostrzegł, że tajemnicza brunetka to jego Penelope.

Krew zagotowała się w jego ciele, gdy widział jak dłonie tamtego faceta błądziły po jej ciele, które swoją drogą wyglądało tej nocy obłędnie. Miał na myśli to, jak wyglądała dzisiaj, to znaczy zawsze, ale szczególnie tego wieczoru.
Gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą, czas jakby się zatrzymał.
Penelope natychmiast przestała tańczyć. Pociągnęła za sobą jakąś inną kobietę i zniknęły z parkietu.
Jako, że Harry nigdy nie miał silnej głowy do alkoholu, nie myśląc zbyt wiele zszedł na dół na parkiet, by odszukać Penelope Porter.



Wystraszona brunetka, razem z przyjaciółką, przeciskały się przez tłum tańczących ludzi w kierunku toalety damskiej, lub innego bardziej ustronnego miejsca, gdyby tam nie było miejsca.
Serce Penelope waliło jak oszalałe, bowiem minęły jakieś dwa miesiące od spotkania w kawiarni, gdzie później rozstali się.
Jego wzrok ponownie przeszył ją na wylot, jednak tym razem odczuła to jakieś milion razy mocniej.
- Penelope, musisz się uspokoić! - Powiedziała głośno do jej ucha Ginny. - Jest szansa, że nas nie będzie szukał, w co sama wątpię, ale miejmy nadzieję!
Porter wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać, nie wiedziała, czego chce.
Z jednej strony chciała iść do Harry'ego, przytulić się do jego klatki piersiowej i posłuchać głębokiego głosu, lecz ostatnie resztki zdrowego rozsądku, nakazywały jej trzymać się z dala.
On miał do cholery narzeczoną.

W pewnej chwili, Ginny zauważyła wychodzących z toalety męskiej Lou i Niall'a, ewidentnie byli pijani, ponieważ Niall był już cały czerwony na twarzy a Louis nie poprawiał włosów, co pięć minut.
Wskazała na tą dwójką Pen, która od razu poszła w ich kierunku.
Gdy Louis od razu zobaczył odpicowaną od stóp do głów Penelope, uśmiechnął się w jej kierunku i położył dłoń w dole jej pleców, przyciągając ją do siebie. Niall całował w tym czasie swoją dziewczynę.
- Pepe, k...ochanie moje ty... wyglądasz super. - powiedział Tomlinson.
- Lou... jak mogłeś mi to zrobić. - od razu przeszła do rzeczy, ignorując jego stan. - Jak możesz imprezować z facetem, przez którego moje serce wariuje?!
Niebieskooki popatrzył na nią współczująco.
- Wybacz! Nie wiedziałem, że będzie, dopiero go poznałem. - Przysunął się bliżej w kierunku kobiety, kierując ją naprzeciwko, by mówić wprost do jej ucha. Z innej perspektywy, mogło wyglądać to jakby całował ją po szyi. - Możemy wracać do domu, jak chcesz.
Pokręciła przecząco głową, miała inne plany.
- A chcesz Liam'a poznać, albo wypić dobry alkohol za frajer? - spytał Lou. - Harry gdzieś poszedł, albo możemy tańczyć...
Pijany Tomlinson, miał milion pomysłów na minutę i gadał za jakieś dziesięć osób.
Penelope ponownie pokiwała głową i pocałowała jego blady policzek, dziękując za wszystko. Ten wzruszył ramionami i pociągnął Niall'a w kierunku ich loży, mówiąc na odchodne, że dziewczyny, mogą dołączyć do nich, kiedy tylko będą miały ochotę.

Ginny pobiegła do toalety, ponieważ wreszcie nie było tam kolejki, zostawiając samą jak palec, Penelope, ponieważ ta nie zdążyła za nią pobiec. Usiadła po raz kolejny na stołku barowym, tak, aby mieć najlepszy widok na drzwi od toalety, z których miała wyjść jej przyjaciółka.

Nagle obok niej, znalazł się bliźniak, z którym tańczyła wcześniej. Był dużo bardziej pijany niż widziała go ostatnim razem. Wódkę wyczuwała na kilometr. Ten z kolei z głupawym uśmieszkiem był coraz bliżej, naruszając przestrzeń osobistą brunetki. Czuła się okropnie niekomfortowo, jednak zachowała obojętną twarz.
- Myślę, że powinnyśmy udać się w ustronne miejsce, mała. - Powiedział wprost do jej ucha, kładąc rękę na jej udzie. - Cholernie dobrze wyglądasz.
Penelope zaalarmowana jego śmiałymi ruchami, natychmiast chciała go odepchnąć od siebie jak najdalej, jednak był silniejszy.
- Odejdź ode mnie, ty chory pojebie. - Wysyczała wściekła, wciąż szarpiąc się z nim.
- Lubię niedostępne.

W pewnej chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jego ręka zniknęła z ciała dziewczyny. Mężczyzna, został odepchnięty w bok, a Penelope zasłonięta przez ciało obcego mężczyzny.
- A ja nie lubię jak facet jest upierdliwy. Schowaj namiot harcerzu. - Powiedział groźnie Harry.
Penelope otworzyła szeroko oczy, natychmiast schodząc z krzesła. Chwyciła za ramię Harrego, który już kipiał z wściekłości. Jak za zawołanie, całą tą szopkę zobaczyła zaalarmowana Ginny.
Styles trzymając z dala Penelope, powiedział coś jej przyjaciółce, po czym bez zbędnych ceregieli, odwrócił się przodem do Porter.

Jego szczęka była zaciśnięta, przez co jego kości jarzmowe i szczęki były bardziej uwydatnione. Dzięki rozpiętej koszuli, kobieta mogła zobaczyć jak jego ciało się zmieniło, kiedyś nie miał odwagi by zrobić sobie, choć jeden mały tatuaż a teraz miał wytatuowaną prawie całą klatkę piersiową i przedramiona!

Harry chwycił dłoń brunetki, wyrywając ją z małego transu. Zamrugała kilkakrotnie.
Chciała wyrwać swoją dłoń z uścisku i grzecznie podziękować za wybawienie, jednak Styles ubiegł ją, mówiąc tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Wracamy do domu, Penelope. Nawet ze mną nie dyskutuj, bo tamten frajer dostatecznie podniósł mi ciśnienie.


Zostały nam jakieś dwa rozdziały do końca maratonu x

Perfect | Home |h.s| ✔️Where stories live. Discover now