Rozdział 15

759 71 52
                                    

Parkując na parkingu dla pracowników, nie wiedziała, jaka bomba informacji jeszcze na nią spadnie. Po zrobionych zakupach, postanowiła jeszcze wejść do biura, by oficjalnie zakończyć współpracę z firmą, bowiem kierowało ją przeświadczenie ''teraz albo nigdy".
Wchodząc do środka, zobaczyła rozwalonego na recepcji Horan'a, który szczęśliwie szczerzył się do telefonu komórkowego.
- Smoczycy nie ma, że się tak uśmiechasz?
Niall odłożył telefon obok i pokręcił przecząco głową z jeszcze większym uśmiechem.
- Wzięła kilka dni urlopu, plotki głoszą, że się zatruła sushi.
Penelope próbując się nie roześmiać, przygryzła wargi i kiwnęła głową na znak, że całkowicie rozumie tą przykrą sytuację.
- W zasadzie miałem dzwonić, że masz kilka dni wolnego... - Powiedział zamyślony, klikając coś na komputerze.
Penelope zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- To znaczy?
- Hazz, to znaczy Styles, odwołał spotkanie mówiąc, że razem z tą Laurą zawieszają organizację. Mają kryzys.

Kryzys.
Wolne.
Zawieszenie ślubu.
Stop, Penelope. Przyszłaś tutaj w jasno określonym celu. Musisz skupić się na tym, co planowałaś przez pół nocy i cały czas, gdy kierowałaś auto.

- W zasadzie... Niall. Ja nie przyszłam tutaj... po to.
- To po co? - Zaśmiał się.
- Przyszłam złożyć wymówienie.
Patrząc prosto w jego błękitne oczy powiedziała twardo, nie spodziewając się, że chłopak wybuchnie śmiechem.
Nie takiej reakcji się spodziewała.
- Idź do domu, Pepe. - Powrócił do klikania czegoś na klawiaturze. -Żeby złożyć wypowiedzenie, musisz dostać druczek ode mnie. Ja go nie mam, ojej. Miłego wypoczynku, kochana.
- Niall... od kiedy jesteś taki stanowczy?
- Moja kobieta mnie tego nauczyła. - Uśmiechnął się na wspomnienie Ginny. - Tak na poważnie, ten ślub i tak nie dojdzie do skutku. Nie składaj wypowiedzenia, przez jakąś snobkę. Szkoda twojego talentu.

Nie wiedząc, co ma na to odpowiedzieć, obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i pożegnała się z przyjacielem kilkoma wyzwiskami pod nosem. Niall zwyczajnie to ignorując, na odchodne pożegnał się z nią a kiedy była przy drzwiach, życzył jej udanego wypoczynku w rodzinnym mieście.

Po drodze do domu, wstąpiła jeszcze do sklepu z modną odzieżą dla nastolatków, gdzie wybrała cudowną, czarną bejsbolówkę dla Toma, którego nie mogła nie odwiedzić. Strasznie stęskniła się za małym geniuszem i planowała spędzić z nim cały dzień, jeśli tylko będzie miał na to ochotę.
Nie spodziewała się jednak, jaka konwersacja spotka ją po powrocie do domu z Issac'kiem.

Czy Penelope wspominała kiedyś, jak bardzo nienawidzi niespodzianek?

Wczesnym rankiem, następnego dnia, kiedy Issac okupywał jeszcze kanapę, rozwalony na całej jej długości w słodkim śnie, Penelope chodziła wkoło kuchni cała podenerwowana.
Była już w pełni gotowa do drogi a oczekiwanie na Harry'ego, wywoływało u niej zimny pot, bowiem nie wiedziała, czy Laura będzie też pasażerem.
To wszystko było dla niej zbyt trudne do udźwignięcia.
W pewnej chwili, dostała wiadomość sms a serce podskoczyło jej do gardła.
Uspokoiła się trochę, gdy na wyświetlaczu zobaczyła, że wiadomość jest od Lou.

Od: TomoMaster:
Pepe, kochanie, wiem, że wyjeżdżasz, ale nie masz może jakichś kanapek na zbyciu? Znowu zaspałem do roboty. :(

Zaśmiała się pod nosem.
Życie Louis'a William'a Tomlinson'a nigdy chyba nie będzie wystarczająco poukładane, by, chociaż raz bezstresowo mógł wyjść rano do pracy.
Wystukała szybko odpowiedź, w której poinformowała go, że odda mu swoje, które przygotowała na drogę.
W zasadzie miała jakieś trzy godziny drogi do pokonania, ale nigdy nie wiadomo, kiedy głód mógł ją dopaść czy... Harry'ego.

Lou wpadł po chwili do mieszkania Pepe, przelotnie patrząc na rozwalonego Lopez'a na kanapie. Penelope z uśmiechem trzymała już w górze zapakowane kanapki. Louis odebrał je z wyraźną ulgą i pocałował mocno policzek kobiety.
Na odchodnym, rzucił przez ramię.
- Wypocznij dobrze, kocham twoje kanapki!

Perfect | Home |h.s| ✔️Where stories live. Discover now