Rozdział 33

759 66 33
                                    

Na wstępie chciałabym tylko napisać, że nie wiem kiedy następny rozdział. Dostałam się na studia i mój wolny czas praktycznie zmalał do zera.

Nowego rozdziału nie było również długo... wiem, spowodowane było to zepsuciem się mojego lapka... więc wiecie. Bez laptopa jak bez ręki.

Nie przedłużając! Nowy rozdział, kochane misie, jest Wasz :)


Harry starał się wpakować wszystkie potrzebne rzeczy do niewielkich rozmiarów, jak dla niego oczywiście, torby sportowej. Planował dzisiejszego dnia pójść na siłownie i wycisnąć na przeróżnych maszynach siódme poty, by spalić dwie wielkie pizze, jakie zjedli z Penelope wczorajszego wieczora.
Kobieta z protekcjonalnym wyrazem twarzy, opierała się biodrem o komodę, patrząc na ruchy Styles'a.
Ewidentnie czegoś szukał, ale nie chciał powiedzieć, czego, by Penelope po raz kolejny nie miała okazji do urażenia jego męskiej dumy. Harry biegał w te i z powrotem, z co rusz nowymi rzeczami w rękach. Gdy wciskał zielonego sportowego buta, jęknął niezadowolony, bowiem nie mógł zapiąć zamka w torbie.
Pen zaśmiała się pod nosem, skutecznie irytując swojego chłopaka.
- Nie rozumiem, po co tak bardzo szalejesz na punkcie tej siłowni. - Prychnęła - Od dwóch pizz z podwójnym serem nikt jeszcze nie umarł.

Harry popatrzył na nią spod łba, jakby coraz bardziej zezłoszczony jej słowami.

- Penelope, nie chodzi o teraz, później to mi się odłoży, z resztą jestem umówiony już z Liam'em i Danny'm i jak na złość nie mogę znaleźć ulubionych szortów!

Większość rzeczy a przynajmniej sporą połowę miał w mieszkaniu Penelope, zaś ona swoją połowę w mieszkaniu Harry'ego. Coraz częściej dochodziło do tego, że oboje gubili się w tym, w jakim mieszkaniu zostawili, jakie rzeczy.
Harry po chwili wypuścił głośno powietrze z płuc. Penelope nie mogła dłużej patrzeć na jego daremne próby i wysiłki. Ukucnęła naprzeciwko mężczyzny i wyciągnęła wszystkie rzeczy z torby, by po chwili powkładać je tak, jak pewna kobieta w filmiku na YouTube z poradami pakowania się do samolotu.

- Zdecydowanie powinniśmy zamieszkać razem, moja bohaterko. - Powiedział całując ją w policzek.
- Lepiej powiedz mi, w jakim?
- Oczywiście, że u mnie.

Harry wzruszył ramionami, jak gdyby to, co powiedział było oczywiste. Penelope wywróciła oczami na jego odpowiedź, bo nie takiej się spodziewała.

- Raczej u mnie, moje jest bliżej centrum i w ogóle wszystkiego.
- Ale to moje jest większe.
- Ale u mnie jest cieplej!
- Przecież mam nowy termostat! To zły argument, Pen.
- Leć się spocić, Harry. Tylko weź prysznic i zapnij kurtkę jak będziesz wychodził, co chory nie będziesz!

Penelope krzyczała za wybiegającym mężczyzną z domu, jak te wszystkie mamy w filmach. Pokręciła głową, ponieważ każda próba porozumienia się w sprawie wspólnego mieszkania kończyła się w ten sam sposób. Zakup lub wynajem nowego lokum, nie podobało się obojgu, więc musieli zdecydować, jakie mieszkania wybrać.
Nie umieli jednak tego uczynić.

Pen wróciła do sypialni, postanawiając poukładać wszystkie walające się rzeczy Styles'a. Zebrała nieświeże koszulki do prania, a czyste poukładała do komody razem ze swoimi. Po tym, nastawiła pranie i skierowała się do kuchni.

Siadając na blacie szafki kuchennej, wybrała numer do Niall'a, odebrał po kilku sygnałach, oświadczając, że jest już w drodze i Ginny jedzie razem z nim.
Od czasu, kiedy Niall doszedł do siebie po wiadomości, że zostanie ojcem, zrobił się jeszcze bardziej opiekuńczy w stosunku do Gi. Zawoził ją, gdzie tylko chciała, kiedy mógł, dbałby zawsze chodziła ciepło ubrana i ostatnio nawet czytał o suplementach diety dla kobiet w ciąży!
Penelope z radością obserwowała tę dwójkę, ponieważ byli żywym przykładem na to, że prawdziwa miłość nawet w dzisiejszych czasach istnieje.

Niall dzisiaj miał zadanie najważniejsze, bowiem cała trójka licytować miała aparat, który chciała podarować Harry'emu na święta Pen. Miała już wystarczającą sumę pieniędzy na koncie i wystarczy tylko kliknąć przycisk na aukcji, w odpowiednim czasie, dlatego wezwała Horan'a, jako posiłki. Chętnych do licytacji było wielu, jednak nie mięli oni Irlandczyka w drużynie. On zawsze licytował się najlepiej.

Harry tymczasem, niczego nie świadomy, przekroczył próg siłowni, na którą zaczął uczęszczać. W recepcji pokazał młodemu pracownikowi swój karnet i odebrał kluczyk od szafki. W szatni, założył na siebie czarne szorty (nie, nie te ulubione) i szarą koszulkę. Na stopy wciągnął odblaskowe buty z Nike a włosy związał w męski koczek, tak by nie wchodziły mu do oczu, czy buzi.
Witając się skinieniem głowy, z chłopakiem, znanym tylko z widzenia, wyszedł na salę główną.
Postanowił zrobić jeszcze szybką rozgrzewkę, ponieważ na sali nie było ani Liam'a ani ich trenera - Danny'ego.
Przy dziesiątej pompce usłyszał nad sobą rozbawiony głos.
- No Styles, te pompeczki to raczej takie słabe dzisiaj robisz.

Mężczyzna obrócił się tak, że leżał na plecach i uśmiechał się szczerze w kierunku swojego trenera. Danny pomógł mu wstać z podłogi, przy okazji informując o tym, że Payne się spóźnił. Utknął w korkach.
Bez zbędnych wstępów Danny kazał robi Harry'emy rozgrzewkę, przy której już zaczął się pocić. Poczuł przez to, że jego dobry znajomy da mu dzisiaj niezły wycisk... chociaż łudził się, że Liam będzie miał gorzej, za to, że się spóźnił.
Po dwudziestu minutach oddech Harry'ego przyspieszył znacząco a w gardle mu zaschło.
Zaczyna się.
Danny poszedł do sztangi z ciężarkami i położył po kilka z każdej strony. Harry popatrzył na niego zdziwiony.
- Czemu aż pięćdziesiąt? Oszalałeś.
- Jesteś facet czy baba, Styles? - Zaśmiał się trener.
- Gdzie jest Liam... - powiedział pod nosem, patrząc sceptycznie na urządzenie, które mogłoby zabić.
- Lecimy po dziesięć i odpoczynek. Zobaczymy jak podniosła się Twoja forma.

Po trzech seriach Harry miał wrażenie, że zaraz zemdleje, albo mu ręce odpadną. Danny śmiał się z niego, ale był zadowolony ze swojego podopiecznego.
Daniel Clark był ciemnej karnacji, miał pokaźnie umięśnione ciało, które kontrastowało z błękitną barwą jego oczu. Czarne, przystrzyżone na jedną długość włosy zawsze układał na małą ilość żelu, dzięki czemu jego wygląd zawsze był zadbany. Tak samo z resztą jak jego zarost, którego zazdrościł Harry. Mógł śmiało powiedzieć, że Daniel był przystojny, ale jakby miał być kobietą, raczej by za nim nie biegał. Chyba.

- Liam przyciął, następnym razem dostanie wycisk... - zaśmiał się Clark.
- Gorszy niż ja? To chyba już niemożliwe.
- Widzimy się po jutrze, leć jeszcze na saunę i odpocznij. Pij dużo wody.

Pożegnali się uściskiem dłoni, ustalając przy okazji w recepcji godzinę następnego spotkania.

Po saunie i prysznicu, Harry czuł się znacznie lepiej, ale wciąż był zmęczony. Wsiadł do samochodu, wciąż czując jak jego ciało jest wiotkie. To był dobry trening, ale ciężki.
Przyłączając się do ruchu drogowego, w akompaniamencie Queen, skierował się do swojego mieszkania.
Ulice Londynu, mino chłodnej pogody tamtego dnia wciąż były zaludnione. Harry podkręcił ogrzewanie w aucie, będąc lekko zmarzniętym poprzez nagłą zmianę temperatury po wyjściu z siłowni.

Po przekroczeniu progu swojego mieszkania, pomyślał, że zaraz zemdleje. Chwycił się za głowę a drugą ręką podparł się ścianą. Oddychał głęboko, mrugając szybko oczami, jakby chciał się wybudzić ze snu na jawie.
Wszedł głębiej do mieszkania, cały czas trzymając się ścian, by przypadkiem nie uderzyć się nigdzie głową, kiedy miałby mdleć.
Cały sufit w mieszkaniu i część ścian było zalane.
Zalane jakby ktoś wylał mu całą wodę z basenów w Londynie na sufit.

Pod wpływem emocji skierował się na wyższe piętro, na klatce schodowej i głośno zapukał do drzwi. Zza powłoki usłyszał głośny, niski głos ''idę już idę, co?Pali się?" Harry pomyślał wtedy, że zaraz może się coś zapalić... lub ktoś.
Drzwi otworzył niewysoki mężczyzna przy kości, w grubych okularach, założonymi na czubku głowy. Odezwał się pierwszy.
- Słucham pana?
- Oj słuchaj mnie pan... - Powiedział wściekły. - Ja nie wiem, co pan robisz w tym domu, ale zalałeś mnie człowieku po całości! No mieszkanie mi tonie!

Mężczyzna poczerwieniał nagle na twarzy, jak gdyby jego sekret wyszedł na jaw.Otworzył szerzej oczy, ale nie mógł wydusić z siebie słowa. Po jakimś czasie wreszcie odzyskał zdolność porozumiewania się.

- Pralka mi trochę wylała... i um... - Dukał.
- TROCHĘ?! Płaci mi pan ubezpieczenie! Gdzie ja niby mam teraz mieszkać? Czy pan jest normalny?! Powiadomić od razu nie szło, że masz pan chujową pralkę i wylewa?!
- Dzwoniłem do administracji i mieli powiadomić o ewentualnych zaciekach! -Powiedział równie głośno, co Harry.
- ZACIEKACH?! Zaciek to zaraz pan pod okiem będzie miał.

Harry mógłby się jeszcze kłócić, ale reszta sąsiadów postanowiła się dołączyć,ponieważ nie tylko mieszkanie Styles'a było pomoczone/zalane/miało ''zacieki".Mężczyzna postanowił się poddać, nie miał na to sił. Zszedł na dół do swojego podmokłego królestwa i zapakował w kartony najpotrzebniejsze rzeczy.
Penelope wygrała, jej mieszkanie, sąsiedzi jak i okolica były lepsze.


Zostaw gwizdkę i komentarz! Miłego dnia, Toster. x

Perfect | Home |h.s| ✔️Where stories live. Discover now