Rozdział 12

723 64 58
                                    

Dwójka przyjaciół, ubranych w dopasowane outfity, jakim były dresy, oraz czapki Beanie, ze względu na nieułożone włosy u obojga, spędzała późny poranek, jedząc apatycznie swoje śniadanie. Naleśniki w knajpce na rogu, dwie przecznice dalej, ich zdaniem były najlepsze na ziemi.

Pośród wystrojonych ludzi, wesoło gaworzących o swoich codziennych sprawach, siedzieli oni. Po części skacowani, rozgoryczeni z wyrzutami sumienia i ogólnej niechęci do życia.
Patrzyli przez okno, nie odzywając się do siebie chwile, zastanawiając się na swoimi sprawami. Jej brązowe, niemal czarne, jego niebieskie, wpadające w odcienie szarości oczy skanowały ulice Londynu i jak zawsze spieszących się Londyńczyków.
W pewnej chwili, wybudzeni, ze swoich światów, otrzymali swoje zamówienia a uśmiech na ich twarzach zagościł mimowolnie, zauważywszy swoje śniadanie 'na wypasie'.
- Chyba muszę ci podziękować, że wyciągnąłeś mnie z domu. - Powiedziała, krojąc z radością swój naleśnik. - Aż chyba zrobię zdjęcie na instagrama.
Louis zaśmiał się szczerze, w jej kierunku, biorąc do ust, swój kawałek.
- Jakiego wzięłaś? Wygląda słodko i bombowo. - Spytał z ciekawością.
- Oh um... bombę kaloryczną. Nutella, bita śmietana, brzoskwinie i cukier puder.

Nie trzeba było chyba dopowiadać, że Penelope Porter, absolutnie uwielbiała wszystko, co słodkie, kaloryczne i czekoladowe. Ta kobieta absolutnie nie miała w sobie limitu słodkości.
Przez to, musiała dość często odwiedzać gabinet dentystyczny, ale było to warte poświęcenia.

- Jakie ty masz?
- Zdrowsze. - Zaśmiał się. - Ser, szynka, białe szparagi i sos czosnkowy.
- Twój oddech będzie śmiertelny po tym czosnku, czuję go z twojego talerza, aż tutaj.
Penelope zaczęła głośno chichotać, jak mała dziewczyna. Louis z kolei patrzył na nią z pod byka, jakby chciał właśnie nalać jej całego sosu do gardła.
- Całować się dzisiaj nie miałem zamiaru, mogę jeść. - Przewrócił oczami. - No chyba, że ty miałaś inne plany, mała.
- Koniec tematu. - Powiedziała z grobową miną.
- Ops, przypał. Wybacz, Pepe.

Zaczął się śmiać ze swojego faux pas. Kompletnie zapomniał o tym, co przeżywała wewnętrznie Penelope, oraz z jej miny, po jego małej, nic nieznaczącej propozycji.
Dokończyli swoje śniadanie w cichych chichotach z tej całej sytuacji, zapłacili za rachunek i wyszli z restauracji.
Penelope zaproponowała, aby poszli do domu okrężną drogą, dlatego, że silny, jesienny wiatr ustąpił i pogoda nieco się poprawiła.
Idąc obok siebie, powolnym spacerkiem, kobieta patrzyła na swojego przyjaciela, mierząc wzrokiem jego sylwetkę od stóp do głów, po czym fuknęła pod nosem.
- Dlaczego, Ty nawet w dresach wyglądasz świetnie?! To nie jest fair, faceci mają prościej w życiu.
Lou uśmiechnął się do swojej przyjaciółki, trącając ją łokciem w żebra.
- Ponieważ, jestem Louis Tomlinson, mam to zapisane w genach.
- A czemu nie powiedziałeś, że jesteś William? - Spytała zawadiackim tonem.
- Teraz ty przeginasz. Powinnaś się cieszyć, że nie masz drugiego imienia.

Przytulając się do jego boku, w przepraszającym geście, uśmiechnęła się do niego uroczo.
Nie mogła słowami wyrazić tego, jak bardzo wdzięczna była, mając przy sobie tak wspaniałego człowieka jak Louis.
Pomimo tego, że lubił imprezować, chodzić na niezobowiązujące spotkania z dziewczynami, czy randkować z nimi, był jej najlepszym przyjacielem. Mimo jego wad, czy dziwnych nawyków, uwielbiała spędzać z nim czas.
Louis Tomlinson, robił wiele głupich i szczeniackich rzeczy w życiu, pomimo swojego wieku. Był trzy lata starszy od Penelope, jednak umysłowo był jeszcze od niej kilka lat młodszy. Wiedziała, że ten człowiek nigdy nie zestarzeje się duchowo i będzie czerpał z życia tyle ile się da. Co najważniejsze, nigdy nie oceniał działań Penelope, bardziej starał się jej pomagać i nakierować na dobrą ścieżkę, jeśli sytuacja tego wymagała.

- Ej zobacz, para ślubna robi zdjęcie. - Wskazał palcem, na punkt, gdzie fotograf, robił im piękne zdjęcia.
- Tak, co z tego?
- Wejdźmy im w kadr i zróbmy jakieś głupie miny. Musimy jakoś rozchmurzyć te ponure nastroje.

Jak zaproponował, tak zrobili. Louis delikatnie pochylił głowę, pokazując jakiś symbol dłoni, znany tylko jemu, wczuł się w rolę gwiazdy, przyłapanej przez fotoreporterów.
Po chwili został wybudzony, ze swojej bajki, przez krzyczącego fotografa, że ten zniszczył mu piękny kadr a ten uciekł roześmiany przed siebie.

  Po chwili został wybudzony, ze swojej bajki, przez krzyczącego fotografa, że ten zniszczył mu piękny kadr a ten uciekł roześmiany przed siebie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Po wcześniejszym powrocie Laury, w domu nastąpiła ponownie, ta sama monotonia.
Coś jednak w zachowaniu kobiety, przeszkadzało Harry'emu, bowiem zachowywała się zupełnie inaczej, niż przed wyjazdem.
Była cicha, mniej skupiona niż zwykle i nie zwracała tak wielkiej uwagi na szczegóły.
Siedząca w salonie kobieta, nie przypominała mężczyźnie jego narzeczonej. Zmartwiony jej stanem, usiadł obok na kanapie.
- Wszystko dobrze? Wyglądasz dość słabo. - Spytał.
Kobieta uśmiechnęła się lekko, przytakując głową.
- Kiepsko się dzisiaj czuję. Chyba pójdę się położyć, nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie mam. Zrobię Ci herbaty i przyniosę leki.
Laura wzdrygnęła się lekko.
- Nie chcę tabletek, Harry. Samo mi przejdzie, jestem tylko trochę zmęczona.

Przytaknął głową i skierował się do kuchni, by zaparzyć jej ulubionej herbaty. Martwił się o nią mimo wszystko, ponieważ Laura rzadko, kiedy bywała chora a dzisiejszego dnia, wyglądała naprawdę kiepsko.
Wstawił wodę w czajniku i spokojnie czekał, aż się zagotuje. Postanowił wyciągnąć jeszcze kilka ciasteczek maślanych, które położył na talerzyku, znajdującym się na małej tacy.
Przezornie, położył jeszcze dwie tabletki przeciwbólowe, być może Laura jednak zdecyduje się, by je wziąć i nie męczyć się tak bardzo z bólem.
Gdy woda zaczęła się gotować, zalał torebkę zielonej herbaty i zaniósł wszystko na tacy, do sypialni, gdzie odwrócona do niego tyłem, leżała jego narzeczona.

Postawił cicho tacę na szafce nocnej, po stronie gdzie leżała, chcąc się oddalić, ponieważ był praktycznie pewny, że spała.
Będąc przy drzwiach, usłyszał ciche chlipanie.
Laura płakała.
Z duszą na ramieniu cofnął się, siadając na krawędzi łóżka. Z wahaniem dotknął jej ramienia, nie wiedząc do dalej.
- Co się dzieje, Laura?
Widział, jak wierzchem dłoni, uciera resztki tuszu z policzków, by nie widział rozmazanego makijażu. Wzięła głęboki wdech, przed powiedzeniem czegokolwiek.
- Ja nie chcę o tym mówić, chciałabym się zdrzemnąć. - jej głos był słaby. - Dziękuję za herbatę.
- Mam cię zostawić? Czy chcesz żebym został?
- Możesz iść, daj mi poleżeć godzinkę, będzie mi lepiej.

Skinął głową w zamyśleniu i skierował się do gabinetu, uprzednio zamykając drzwi ich wspólnej sypialni. Wyrzuty sumienia, zaczęły go powoli przytłaczać.
Harry wiedział, że źle robi, wpakowując się w to bagno, jednak, kiedy zobaczył, że jego narzeczona płacze coś w nim pękło. Siedząc przy biurku, schował twarz w dłonie, po raz kolejny wzywając samego siebie w myślach.
Nie wiedział, z jakiego powodu płakała Laura, jednak ten widok sprawił, że poczuł się ze sobą jeszcze gorzej niż zwykle.
Nigdy nie chciał być powodem łez czyjejś kobiety a niestety ostatnio robił to coraz częściej.
Nie wiedział, czy powinien się kierować sercem czy rozumem.

Serce, kazało rzucić mu całe te nowe życie, wywierające na nim stres, nieprzespane noce i wrócić do osoby, którą kocha naprawdę, o której myślał coraz częściej.

Rozum z kolei, podpowiadał mu, by skończyć z Penelope raz na zawsze, przestać zdradzać swoją narzeczoną i poczuć do niej coś, co czuł na początku. Zając się firmą ojca jak należy i sprostać oczekiwaniom wobec rodziców Laury.

To wszystko zaczynało go przerastać, dodatkowo jutrzejszy dzień, zapowiadał się czystym Armagedonem, ponieważ miał zobaczyć Penelope.
Nie zamienili żadnego słowa, po tamtym wieczorze a Harry z tym faktem czuł się jeszcze gorzej. W zasadzie nie miał pojęcia, czy lepsza była ta cisza, niż jeżeli mieliby porozmawiać o tym wszystkim, a to mogła być niezręczna i łamiące serce rozmowa.

Choć Harry chciałby wiedzieć, co czuła Penelope, kiedy ponownie trzymał ją w swoich ramionach a świat jakby przestał istnieć.


Jak ja uwielbiam wstawiać tutaj zdjęcia Louis'a. Cri :')

Macie jakieś domysły, co się stanie w przyszłych rozdziałach? Koniecznie się ze mną tym podzielcie! Tymczasem, życzę Wam miłego dnia. ♥
P.S Ciekawe kto odpadnie dzisiaj z Projekt Lady. lol.

Perfect | Home |h.s| ✔️Where stories live. Discover now