10 rozdział

86 9 7
                                    

     Stał w wielkiej sali, na wysokim piętrze, wpatrzony w szybę, przez którą widział wielkie miasto. Jego miasto. Na twarzy miał stare blizny, a ubrany był w gustowny garnitur. Jeszcze przed chwilą w pomieszczeniu w którym się znajdował, było mnóstwo ludzi. Teraz nie było nikogo oprócz niego. Miał on cały czas przed oczami spider-mana, wpatrującego się w niego. Całą jego szczupłą sylwetkę. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię. Spojrzał w dół szyby. Zobaczył mnóstwo wysokich budynków, dużo jeżdżących samochodów i malutkich przechodniów. Typowe miejskie życie.

  Nagle drzwi zaskrzypiały, ktoś je otworzył i zamknął.

- Mam je, panie - usłyszał mężczyzna. Odwrócił się i spojrzał w stronę swojego asystenta. On podszedł do niego i wręczył mu dwie teczki.

- Jedna jest o krwi tego superbohatera, a druga to wszystkie informacje o jego sieci - wyjaśnił asystent.

- Wreszcie się dowiem co ten facet w kostiumie ma w sobie. - odpowiedział z uśmiechem człowiek z bliznami, wziął się za otwieranie teczki.

- Kobieta - odparł asystent.

- Ale co kobieta?

- To kobieta jest spider-manem. I to dosyć młoda.

- Co?! - krzyknął mężczyzna. Echo rozniosło się po całej sali.

- To odkryliśmy za pomocą jej krwi. - wytłumaczył słabo asystent. Ukłonił się i odszedł, zamykając drzwi.

  Mężczyzna stał przy oknie nieruchomo z prawie otwartą teczką. Zamrugał.

- Wygram z tobą spider-manie czy jak się tam nazywasz - syknął pod nosem, po czym wziął się za otwieranie dokumentów.

---

  Obudziłam się z krzykiem w środku nocy. Od razu do mojego pokoju przybiegła cała rodzina. Oddychałam szybko, trzęsłam się. Śniło mi się właśnie, że w pożarze ginie moja rodzina i Kasia, Nikola i Kalina, a ja nie zdążyłam ich uratować.. Zostali spaleni żywcem. Straszny koszmar! 

- Co ci się stało?! Miałaś koszmar?? - pytali wszyscy przez siebie w moim pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wszystko było z nimi w porządku, nikt ich nie zabił.

- Tak, ale już nie ważne. Idźcie spać - powiedziałam im, po czym obróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy.

  Stali jeszcze chwilę, po czym wrócili do łóżek.

Obudził mnie budzik. Strzeliłam w niego siecią i pociągnęłam go do siebie. Wyłączyłam go.

- Karina, wstawaj! - krzyknęła mama, wchodząc do mojego pokoju. Poczułam strach, spojrzałam szybko na swoją piżamę.

- Uff, mam koszulę nocną z długimi rękawami - pomyślałam z ulgą. Mama nie zobaczy tych opatrunków.

- Mamo.. - odparłam nagle. Wpadłam na pewien pomysł. - Zapisałabyś mnie na zajęcia z samoobrony? 

- A po co ci to? Z nikim się przecież nie bijesz. - powiedziała moja niczego nieświadoma mama.

 Zmarszczyłam czoło. Nie mogę jej powiedzieć prawdy, ale mogę użyć innych argumentów.

- No bo wiesz. Były te zamachy i w ogóle i ja się boję. Chcę się sama obronić - Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Ja nie wiem.. Pogadam z tatą, dobrze?

- Dobrze.. 

  Zjadłam śniadanie, po czym poszłam się ubrać. Dzisiaj wyjątkowo miałam strój spider-mana pod ubraniami. Znalazłam też w domu jakieś słuchawki, które wejściem pasują do mojej komórki. Wcześniejsze nie przetrwały upadku z 600 metrów. Spakowałam je do plecaka.

Czemu za sekrety się płaci? {spider-man}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz