Rozdział 26

66 9 5
                                    

   - Do drzwi wejściowych! - krzyknął jakiś męski głos. 

Wszyscy w sklepie: mężczyźni, kobiety z dziećmi, jakieś starsze osoby rzucili się biegiem do drzwi wejściowych. Byłam oparta o regał, gdy to wszystko się działo. Kalina chwyciła mnie mocno za łokieć i pociągnęła za sobą. Biegła wprzód, ciągnąc mnie za sobą. Kasia była tuż obok.

Gdy gnałam się przed siebie, analizowałam sobie całość w myślach. To wszystko działo się za szybko. Zaledwie pół godziny widziałam jak ten Electro obrócił się w proch, a teraz znajduje się w galerii i twierdzi, że jest tu Spider-man. Czyli musiał mnie śledzić. Ale to aktualnie nie jest ważne. Tu są ludzie! Trzeba ich obronić! Ale jak to zrobić? Kasia i Kalina są tuż obok mnie. Nie, dzisiejszy dzień to jedna wielka masakra. Wymażę go z pamięci, jeśli tylko go przeżyję, a Electro nie usmaży mnie prądem.

Dobiegłyśmy do wejścia głównego. Znajdywało się tam już niezłe zbiegowisko ludzi. Od najmłodszych do najstarszych. Kobiety i mężczyźni. Electro każe mi się ujawnić. Co on może zrobić tym ludziom, jeśli się nie pokaże?

Całą trójką dopchałyśmy się najbliżej drzwi. Zobaczyłam mężczyznę podchodzącego do dużych, szklanych i automatycznych drzwi. Obok stały też zwyczajne, ewakuacyjne. Gdy się je tylko otwierało włączał się głośny alarm. Facet stanął naprzeciwko automatycznych drzwi z nadzieją, że się otworzą, ale nic takiego się nie stało. Wszyscy przestali rozmawiać i skupili wzrok na mężczyźnie. Podszedł on do ewakuacyjnych drzwi i już miał je otworzyć, gdy nagle poczułam pajęczy zmysł. 

- Niech pan tego nie dotyka! - krzyknęłam odruchowo do mężczyzny i wysunęłam się przed szereg. Ręka, która miała chwycić za klamkę, zamarła w bezruchu. Wszystkie oczy w tłumie skupiły się na mnie. Poczułam chęć wytłumaczenia, czemu tak zareagowałam, a wszystkie tłumaczenia będą lepsze niż "bo pajęczy zmysł mnie ostrzegł". - No bo... To jest pod napięciem. To widać! - dodałam i pokazałam palcem na szyby w drzwiach.

W tej chwili, jak na rozkaz po szybie przebiegły niebieskie błyskawice. Wszyscy cofnęli się, wpatrując się z przerażeniem w drzwi. 

Zmrużyłam powieki i stojąc w miejscu oglądałam się dookoła szukając sprawcy tego całego zamieszania. Zatrzymałam wzrok na wielkiej lampie wiszącej nad nami. Wylatywały z niej elektryczne iskry. Pajęczy zmysł dał o sobie znać. Popchnęłam paru ludzi, stojących pod lampą w bok. Sekundę przed tym jak lampa wylądowała na podłodze, rzuciłam się obok na ziemie. Na szczęście nikt nie dostał nią w głowę. 

Osoby, które uniknęły zderzenia z lampą, wstały i zaczęły biec przed siebie. Reszta tłumu oprócz moich koleżanek rzuciła się do ucieczki. Szkoda, że nawet nie wiedzieli gdzie mają biec. Ja też nie wiedziałam. A powinnam. Jestem superbohaterem!

- Spider-manie daję ci 15 minut, aż się ujawnisz. Inaczej sprawię, że wszyscy tu zginą! - rozległ się głos po całej galerii. Przez chwilę czułam się jakby Electro przemawiał tylko w moim umyśle. Chwyciłam się za głowę. To wprost bolało fizycznie.

- Karina! Uciekamy! - wydarła się Kasia i szarpnęła mnie. Była naprawdę przerażona. 

Wszystkie rzuciłyśmy się do ucieczki, szukając wzrokiem jakiegoś schronienia. Spojrzałam na biegnącą obok mnie Kalinę. Podczas, gdy wszyscy ludzie głupieli ze strachu, wyglądając jak zbłąkane jelenie, ona nie straciła zimnej krwi. W oczach Kasi stawały już pierwsze łzy, a Kalinie nic takiego się nie działo. Ba, ona była wprost zachwycona. Uśmiechała się od ucha do ucha.

- Czemu ty się nie boisz? - spytałam.

Już otwierała usta, by odpowiedzieć, gdy zauważyłam kolejne drzwi wejściowe. Stanęłam, a dziewczyny zrobiły to samo. Podeszłam do jakiegoś plastikowego koszyka i walnęłam nim o drzwi, w duchu przeklinając swoją głupotę. Mogłam to wcześniej zrobić!

Czemu za sekrety się płaci? {spider-man}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz