Rozdział 22

69 8 5
                                    

   Kiedy tylko zadzwonił ostatni dzwonek, cała klasa zaczęła jak najszybciej się pakować i zbiegać do wyjścia, jednak jak zwykle przedtem zahaczą o szatnie. Ja natomiast wolno wzięłam się za zbieranie rzeczy do plecaka. Na jego dnie, dostrzegłam zarys kostiumu superbohatera. Przykryłam go książkami.

    Czułam się dobrze, jakoś wesoło.

- Czekać na ciebie? - spytała Nikola, stojąc obok mnie.

Rozejrzałam się i zobaczyłam, że w klasie nie ma nikogo oprócz naszej czwórki: Kasi, Nikoli i Kaliny.

- Nie trzeba i tak mam dzisiaj psychologa. - odparłam i założyłam plecak na plecy.

- Co ty taka wesoła z tego powodu? - spytała Kasia, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Aż tak to było widać?

- Z niczego - odpowiedziałam i skierowałam się do wyjścia, dziewczyny uczyniły to samo. 

Odprowadziłam je pod schody, prowadzące do szatni.

- To cześć! - pożegnałam się, gdy nagle usłyszałam jakiś krzyk z dołu.

- Jak to możliwe?! - krzyknął męski głos, chyba Dawida. Inne męskie głosy też mu zawtórowały. Na dole zaczęła się istna wrzawa, każdy krzyczał, gwizdał, jęczał ł i nie wiadomo co jeszcze. 

Odwróciłam się w tył, aby dziewczyny nie mogły mnie widzieć. Zakryłam twarz rękami i zaczęłam chichotać. Czułam jak się czerwienie. Pomachałam szybko dziewczynom i poszłam pod pokój psychologa.

  Gdy pod niego dotarłam, zapukałam w drzwi, a gdy okazało się, że są zamknięte, kulturalnie usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę. Wciąż słyszałam te krzyki z dołu i chichocząc pod nosem, rozmyślałam czy uda im się zdjąć buty z tego sufitu. Nawet ja w to wątpiłam. 

- Pewnie moja pajęczyna wytrzymuje przyklejona do czegoś, przez całe życie. A tak w ogóle to czym da się rozerwać moją sieć? - szepnęłam i zaczęłam przyglądać się swoim sieciowodom. Nie miałam bladego pojęcia jak rozerwać moją pajęczynę. Ja to rzecz jasna potrafiłam zrobić, tak samo jak i Venom, ale jak to mogą zrobić zwyczajni ludzie? - Będę musiała chyba po tej wizycie, zdjąć im te buty. - powiedziałam na głos smutno. 

- Czyli to ty je im przykleiłaś? - usłyszałam oschły, kobiecy głos. 

Przestraszona spojrzałam na czarnowłosą kobietę, która stała parę metrów ode mnie. Włosy miała spięte w kok.

- Nie przyklejałam ich tych butów do sufitu! - powiedziałam szybko, broniąc się. 

Pani psycholog uśmiechnęła się.

- To w takim razie, skąd wiedziałaś, że były przyklejone do sufitu?

  Faktycznie! Zrobiło mi się strasznie głupio.

- To one były do sufitu? Zgadłam. - odparłam z uśmiechem. Ach, te moje dobre aktorstwo!

- Kłamiesz, widzę, że nie mówisz prawdy.

Dobra, nie mam dobrego aktorstwa. Jak ona wyczuła, że kłamię? Nie no to będą ciekawe zajęcia...

   Pani podeszła do drzwi i otworzyła je kluczem. Wstałam z podłogi, wzięłam plecak w ręce i weszłam do pokoju. 

   W pomieszczeniu, pośrodku stało parę regałów. Przed drzwiami znajdywał się długi stół. Psycholożka pokazała mi krzesło, a ja grzecznie na nim usiadłam. Pani ulokowała się na krześle naprzeciwko mnie. 

   I się zaczęło. Wypytywanie o wszystko. Co lubię robić, co jeść, ulubiony kolor, najśmieszniejsze wydarzenie. Po prostu wszystko. Odpowiadałam na tę pytania z jak najobojętniejszym wyrazem twarzy, bo będę szczera, bardziej podobała mi się wizja obiadu w domu, niż pobytu w szkole.

Czemu za sekrety się płaci? {spider-man}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz