Rozdział specjalny 1/3

93 8 7
                                    

    Postanowiłam podzielić tekst na 3 części. W niedługim czasie pojawi się kolejna :) 


Cześć! Przepraszam, że tak długo mnie nie było i nie pisałam, ale zabrakło mi weny :/ Dzisiaj na szczęście postanowiła wrócić. Mam nadzieje, że rozdzialik wam się spodoba ^^


---


   Zawsze ich obserwowałam. 

   Pamiętam, że na początku działali samotnie. Z czasem zaczęli się łączyć i tworzyć duety, a potem i one zaczęły się jednoczyć i tworzyć coraz większe grupy, które razem wydawały się być nie do pokonania. Drużyna ta uzyskała nawet swoją własną nazwę. Brzmiała ona "Avengers". Z biegiem lat któryś członek zespołu odchodził, któryś dochodził, ale koncepcja została ta sama. Walczyć o każdego człowieka nawet kosztem swojego życia.

   Najstarsze i najbardziej przerażające moje wspomnienie związane z superbohaterami, to był zamach na jeden z większych firmowych biurowców w Nowym Jorku. W tym czasie moja mama zatrudniła się w nim jako sekretarka. Niestety tego sobotniego wieczoru jej szef zadzwonił do niej i rozkazał jej przynieść do firmy wszystkie umowy i pisma jakie sporządziła. Powiedział też, że będzie tam na nią czekał. Pamiętam, że po rozłączeniu się moja mama westchnęła ciężko i zarządziła, że jedziemy do firmy. Byłam wtedy sześcioletnim malcem i za bardzo nie miałam w tej sprawie nic do mówienia, więc mimo mojego marudzenia moja mama zatargała mnie do auta. 

   Kiedy dojechałyśmy pod miejsce pracy, rodzicielka spytała się mnie, czy chcę zostać w aucie. Przekręciłam wtedy zdecydowanie główką i wyszłam z auta. Weszłam wraz z mamą do budynku. Pierwsze co zobaczyłam to niewyobrażalną ilość schodów. Moja rodzicielka poinformowała mnie, że winda nie działa i będziemy musiały się wspinać na przedostatnie piętro. Byłam energicznym dzieckiem, więc ruszyłam biegiem na górę. Kiedy znalazłam się już na pożądanym piętrze, mama krzyknęła z dołu, że zapomniała teczki i kazała mi poczekać na siebie na piętrze.

   Usiadłam na schodach i zaczęłam sapać z powodu zbyt szybkiego biegu. Rozglądnęłam się wtedy dookoła. Przypominam sobie teraz, że na korytarzu nie było wtedy żywej duszy i było zapalone światło. Zobaczyłam też wtedy wielkie okno. Szyba ciągnęła się od najwyższego piętra do parteru.

  W pewnym momencie coś mnie zaniepokoiło. Na niebie leciał jakiś szary, mały punkt, który zaczął się stopniowo przybliżać. Zniżył się do wysokości zwyczajnych wieżowców i leciał wprost na mnie! Zastygłam w bezruchu i kiedy obiekt znajdywał się już parę metrów ode mnie, resztkami zdrowego rozsądku rzuciłam się na bok. Wylądowałam za drzwiami jakiegoś otwartego pokoju i wtedy usłyszałam przeraźliwy dźwięk tłuczonego szkła. Dźwięk był tak głośny, że na parę sekund straciłam słuch. Z przerażaniem spoglądałam na przerwany w połowie, szary odrzutowiec uderzający w sufit i lądujący na skraju schodów. 

   Spadły na mnie gruzy z wyższego piętra. Jeden z nich spadł mi na rękę i poczułam okropny ból. Wrzasnęłam z całej siły, chociaż tego nawet nie usłyszałam. 

   Szeroko otwartymi oczami obserwowałam jak z wraku samolotu wysiada człowiek lub coś co tak można było nazwać. Istota ta miała wielką, czerwoną głowę, na której łatwo można było dostrzec obrzydliwe, czerwone żyły. Dzisiaj już wiem, że widziałam wtedy Red-Skulla. Rozglądnął się on i zobaczywszy mnie uśmiechnął się paskudnie. Zaczął iść w moją stronę. 

  Chciałam krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle. Wszystko dookoła było tak nienaturalnie ciche, że zaczęło mi się wydawać, że to jest sen. Obserwowałam jak Red-Skull już prawie bierze mnie za rękę, gdy wielkie, zielone monstrum rzuciło się na niego i strąciło ze schodów. Słuch momentalnie powrócił. Chciałam krzyknąć, ale strach mi na to nie pozwalał. Usłyszałam z dołu uderzenia o ścianę, a podłoga pode mną zaczęła się trząść. Zielone monstrum musiało walczyć z czerwonogłowym.

Czemu za sekrety się płaci? {spider-man}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz