28.Usłyszeć prawdę

321 21 14
                                    

Wstałam rano zaspana jak nigdy.W nocy spałam sama,bo Adam spał na kanapie.Nadal nie wiem co mam myśleć...muszę chyba szczerze porozmawiać z Martą co będzie cholernie trudne.Wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni.Zaparzyłam kawę i spojrzałam na zegarek.Była dopiero szósta rano,a ja już buszowałam po mieszkaniu.Dzisiaj chyba sobie odpuszę pracę,bo nie jestem w stanie normalnie funkcjonować.

-Rita...czemu nie śpisz?

Obróciłam się i zobaczyłam Adama,był ubrany tylko od pasa w dół.Tak bardzo chciałabym się do niego przytulić...

-Robię kawe,chcesz?

-Tak.

Zrobiłam nam po kawie i usiadłam przy stole,on siedział na kanapie.Był tyłem odwrócony do mnie i dokładnie widziałam jego plecy.Fakt nie był wysportowanym facetem,ale nie przeszkadzało mi to.Zawsze jak się do niego przytulałam to czułam jakbym tuliła misia.Tęsknie za tamtymi czasami...

-Dasz mi numer do Marty?-spytałam

On odwrócił się do mnie i wstał.Podszedł do mnie i uklęknął przede mną.

-Dam.Chciałbym móc dać ci wszystko.Po raz kolejny powtarzam ci,że ona kłamie.Ale jeżeli chcesz się z nią spotkać to nie mam nic przeciwko.

-Chcę tylko wiedzieć co ona ma do powiedzienia.Jeżeli usłyszę w jej głosie choć jedno kłamstwo to będę wiedziała już wszystko.

-Pamiętaj,że cię kocham.Pamiętaj zawsze.

-Wiem.Pamiętam i będę pamiętała. Przyrzekam.

Adam poszedł do pracy a ja wzięłam wolne.Trzymałam w ręce telefon i nie mogłam się zdecydować czy zadzwonić do niej czy nie.Wybrałam jej numer.

-Halo?-spytała

-Cześć tu Rita...Masz czas?

Chwila ciszy i odezwała się.

-Czego chcesz?

-Chciałam się z tobą spotkać i pogadać...

-...boże dziewczynko jaka ty jesteś żałosna.Żal mi cię.

-Usłyszę odpowiedź?

-Za godzinę w kawiarni na 'Mickiewicza'.

Rozłączyła się i odetchnęłam z ulgą.Usiadłam na kanapie i rozmyślałam jak zacząć z nią rozmowę.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.Podeszłam i je otworzyłam.

-Cześć.

-Konstancja?Co tu robisz?-spytałam zdziwiona

-Mogę wejść?

Wpuściłam ją do środka.Usiadła na kanapie.Widać było,że się denerwuje.

-Więc...o co chodzi?

-Nie wiem jak zacząć...-spojrzała na mnie

-Mów otwarcie.

-Bo...ja...zrobiłam coś strasznego...

Usiadłam koło niej i wzięłam ją za rękę.

-Ej...co się stało?Gadaj!

-Bo to był mój pomysł...Przepraszam.Namieszałam...

-Ale jaki pomysł!O czym ty do mnie mówisz?!

-To ja...kazałam Marcie...powiedzieć,że to dziecko Naruciaka!To moja wina.Przepraszam.

Natychmiast odsunęłam się od niej i zaczęłam płakać.Jak mogła mi coś takiego zrobić?Nadal jest na mnie zła?!Przecież to jest takie dziecinne!

-Czemu mi to zrobiłaś?!!!Co ja takiego ci narobiłam,że tak mnie nienawidzisz?!To,że powiedziałam co myśle nie znaczy,że masz mnie za to karać i łamać serce!

-Byłam taka wściekła na ciebie,po tym szpitalu.Nie mogłam znieść...że ty jesteś szczęśliwa...Ja tego nie miałam.

-To nie jest powód żeby niszczyć mi coś na czym mi tak cholernie zależy!Wiesz jak go kocham i jak cierpiałam.Doskonale zdajesz sobie sprawę,że prędzej czy później wylądowałabym w szpitalu!

-Wiem...Rita!Tak cholernie mi wstyd!Przepraszam!

-Proszę idź sobie.Muszę zostać sama.

-Rozumiem cię.Nie przekreślaj mnie.

-Nie wiem czy to wchodzi w grę.To ty doprowadziłaś do tego,że straciłam do ciebie szacunek i zaufanie-zaszlochałam

Wstała i poszła sobie.Ja padłam na kolana i zaczęłam głośno płakać.Czemu własna siostra robi mi takie rzeczy?!Aż tak mnie nienawidzi?!To ja wspierałam ją kiedy powiedziała mi o swojej orientacji a ona robi mi coś takiego?To nie jest już moja siostra.NIE!Wściekła,rozżalona poszłam do sypialni.Miałam ochotę komuś tak dowalić,wyładować moją złą energie.Przykryłam się kołdrą i włączyłam telewizor.

-Rita jesteś tu?-usłyszałam z kuchni

Otworzyłam oczy i przeciągłam się.Widocznie musiałam usnąć.Patrze na zegarek...szesnasta trzydzieści.Nieźle przysnęłam.

-Jestem w sypialni-odpowiedziałam

Za chwilę zjawił się Adam z bukietem róż.Stał i widać było znowu po jego oczach tą samą pustkę co w sklepie,kiedy po naszej przerwie się spotkaliśmy.

-Proszę to dla ciebie-podał mi kwiaty-Jak się czujesz?

Spojrzałam na niego i wzięłam kwiaty.Wstałam i udałam się do kuchni aby umieścić kwiaty w wazonie.Cały czas nie odzywałam się do niego.Miałam pewien plan.Od początku był szczery...a ja mu nie wierzyłam.Muszę mu to wynagrodzić.

-Rita...powiedz coś bo zwiariuję...

-Co chcesz wiedzieć?-spytałam oschle

-Jak się czujesz...co dzisiaj robiłaś...martwie się o ciebie.

Włożyłam róże to wazonu i i szybkim krokiem podeszłam do niego i przytuliłam do jego klatki piersiowej.On przylgnął do mnie mocniej i westchnął głośno.

-Przepraszam,że ci nie wierzyłam.

-Jak to?

Pocałowałam go.On wziął mnie na ręcę i zaniósł do łóżka.Położył mnie na plecach,a on sam zawisł nade mną.

-Kochanie...

-Nic nie mów...Proszę....

Zaczął całować mnie po szyi a ja lekko jęknęłam.Nakręciłam go i szedł coraz niżej.Odsłonił koszulkę i zaczął całować mój brzuch.Ja oddychałam głośno i czułam,że zaraz eksploduje.

-Adam...nie drocz się ze mną...-powiedziałam na jednym wydechu

On oderwał się od mojego brzucha i pocałował mnie w usta.Normalnie przyssał się.Nagle przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy.

-Nie wiem jakim cudem jesteś obok mnie.Dziękuję Bogu,że to ty jesteś moją jedyną kobietą i pozwól,że ci to udowodnię.

-Kocham cię Naruciaku-powiedziałam po czym się roześmiałam

-Ja też cię kocham Rito.

           

KONIEC


____


Pewnie nikt się tego nie spodziewał ;v Piszcie czy chcecie drugą część ;D


Wszystko Będzie Dobrze [Naruciak]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz