Przeszłość cz. 1

41 3 0
                                    

Jocelyn stała przed rezydencją Lightwoodów, trzymając na rękach swoje najmłodsze dziecko. Nadała jej imię Martina. Martwiło ją tylko jedno.. Jej czerwonozłota krew. Valentine czyli jej mąż . Na niej też ekspwrymentował.. Tylko dawał jej o wiele więcej krwi anioła... Nic Jace'wi. Dziewczynka miała oczy tak czarne jak jej ojciec, mimo to miał w nich ciepłe iskierki. W głębi serca czuła, że dziecko nie jest złe.. Jej włosy były w odcieniu płynnej czekolady.. Tak jak u jej matki. Rysy miała delikatne jak ona.. Jednak widoczne było podobieństwo do ojca. Miała bladą skórę. Była tak drobna.

- Jocelyn wiesz, że bitwa się zaraz zacznie.. To nie jest zbyt bezpieczne dla takiego dziecka - oznajmił stwierdził Robert Lightwood.

Mężczyzna nie wiedział, że tylko udała powrót do kręgu. Wiedziała, że teraz nie możne z nią uciec. Czekała na odpowiedni moment.

- Wiem, ale nie potrafię jej tak tu zostawić.. Martwię się o nią - powiedziała wpatrując się w nią.

- Tutaj jest bezpieczna.. Jonathan też to zostaje.. Podobnie jak moje dzieci.. Nic im nie będzie - uśmiechnął się.

- Ale oni są starsi.. Ona ma zaledwie miesiąc.. Nie mogę jej zostawić.. - stwierdziła.

- Wiesz, że jesteś potrzebna u boku Valentine. Musimy im pokazać, że wróciłaś.. Lepiej dla niej będzie gdy się o niej nie dowiedzą. Clave potrafi być okrutne - rzucił.

- Masz rację. Myślisz, że Emma poradzi sobie z dziećmi? - spytała.

- Tak. Idź ją odłóż i musimy dołączyć do Valentine na dole - wskazał las.

Poszła ją odłożyć. Gdy to zrobiła spojrzała na nią i z bólem serca wyszła.

Jecelyn nigdy nie widziała bardziej krwawej bitwy.. Nie wiedziała jednak, że podzienni w tym czasie odebrali jej dziecko. Mała bezbrobną dziewczynkę..

Siedem lat później..

- Magnus, czemu ja nie mogę wyjść pobawić się z innymi dziećmi - spytała smutno wyglądając przez okno Martina.

- Och! Brokaciku.. to niebezpieczne. Nie jesteś taka ja inne dzieci, oni nie są Nefilim.. Tobie mogą zrobić krzywdę - powiedział z trudem.

Czarownik mimo wszystko był przeciwny trzymania jej w klatce. Ona była dzieckiem, potrzebowała tego. Nie rozumiała czemu.. Nie wiedziała kim jest. Tyle razy chciał jej to powiedzieć, ale nie mógł.

- Oni na prawdę są tacy źli? - spojrzała na niego tak, że zrobiło mu się przykro.

- Uwierz mi kwiatuszku, chciał bym Cię tam zabrać. Tylko nie mogę. Nie chciałbym by ktos Cię skrzywdził.. - zawahał się.

- Przecież nikt nie jest aż tak zły.. - szepneła.

Po za twoim ojciem - pomyślał.

- Niestety są takie osoby.. inaczej nie trzymałbym cie w ukruciu.. Może chcesz obejrzeć jakieś kreskówki ? - spytał aby nie ciągnąć tego tematu.

- No dobrze - powiedziała trochę weselej.

Podoba wam się taka forma dodatkowa ? Chciałam wam pokazać trochę przeszłości.. motywy bohaterów itp.. Co myśli cie o takiej mini serii z przeszłości?

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz