Rozdział 1

152 10 1
                                    


Jak zwykle budzik mój największy wróg dzwoni nie w porę. Miałam taki fajny sen, cóż została mi tylko irytacja na rzecz martwą.. Poranne promienie wpadają przez okno, wypełniają pokój ciepłym światłem. Mamy początek lata, taki naprawdę początek bo jest jeszcze słabo z temperaturą. Chociaż jak zwykle  ja będę musiała ukrywać swoje runy.. No ciekawe czemu.. Bo na pewno nocni łowcy czekają by mnie zabić, zgwałcić czy cośkolwiek innego co wpadnie im do głowy.  Przyznam, że to ambitna wizja. Od zawsze żyje w nie wiedzy i pozornym strachu, który wpajają mi od lat. Zawsze tylko, oni zrobią ci krzywdę, nie wychylaj się itd.. To robi się już nudne, ale tak serio.

Niechętnie podnoszę się z łóżka, przecieram oczy.  Ziewam jeszcze kilka razy przed podejściem do szafy. Wybieram luźną szarą bluzkę, czarne jeansy i sportowe buty. Dzisiaj odpuszczę sobie poranny trening bo oczywiście Rey, wampir o miedzianych włosach i szmaragdowych oczach. Uparł się bym się z nim spotkała na śniadaniu, które naprawdę rzadko jem. Tak moje ambitne życie..  Ubieram się i ogarniam się w łazience. Włosy związuje w kucyk tak by została tylko moja grzywka. Może mam mu coś przetłumaczyć, och na śmierć bym zapomniała.. Potrafię mówić i czytać we wszystkich językach jakie istnieją. Jestem dziwnym przypadkiem..  Schodzę na śniadanie, w korytarzy przed kuchnią unosi się przyjemny zapach, jajecznicy i gotowanych parówek.  Chociaż zaraz, jest coś jeszcze. Czy to świeżo pieczony chleb? Pycha! Nie mogę już doczekać się jego smaku.

 - Cześć Rey - rzucam zabierając mu kanapkę z serem.

- Ej! - woła zirytowany.

Nalewam sobie kawy z ekspresu i dolewam mleka.  Po czym zajmuję miejsce obok wampira.

 - Kupiłeś świeży chleb ? - pytam.

 - Tak, byłem w piekarni na rogu, wiesz że Iwa znów zaspała - stwierdza przygotowując sobie kolejną kromkę chleba.

- Naprawdę cię to dziwi ? Przecież to norma, tak jak to że dziś wychodzę sama - opieram się o oparcie krzesła.

Kuchnia w której siedzimy jest urządzona w zieleni i brązach, jest dość przytulna i nowoczesna. Podziemni w przeciwieństwie do Nocnych Łowców idą z duchem czasu.

 - Dlaczego tak bardzo staracie się przede mną ukryć z jakiego rody pochodzę co ? - pytam.

 - Przecież powtarzam ci, że nie wiemy - przewraca oczami.

- Jeśli tak to czemu nie mogę się tego dowiedzieć na własną rękę ? - rzucam.

 - Bo on cię znajdzie - Rey momentalnie zasłonił usta dłonią.

 - Ty wiesz.. - do oczy napływają mi łzy.

 - Tina, mamy powód by to ukrywać - odtyka mojej dłoni.

 -  Jakiś kolejny samolubny ? Nie próbuj kłamać - kręcę głową.

 - Nie możemy ci tego powiedzieć, lepiej byś nie wiedziała, to dla twojego dobra - szepcze.

 - Chyba dla waszego ! - krzyczę i biegnę do drzwi i zamykam je trzaskając. Biegnę przed siebie. Wiem, że mężczyzna nie może za mną pobiec.. Spalił by się.

Biegnę co sił w nogach, biegnę na sam środek Nowego Yorku.

Naglę widzę kobietę o rudych włosach, ma szmaragdowe oczy.  Niesie zakupy.

Po chwili wypada jej pomarańcza.

 - Mogłabyś mi ją podać ? - uśmiecha się do mnie, a ja odruchowo ją podnoszę i podaję jej do ręki.

 - Zaraz ty mnie widzisz - cofam się o krok. Zapomniałam zupełnie o tym, że nałożyłam runę ukrycia i widzieć mnie mogą tylko dzieci Raziela.

- Ty.. jesteś jedną z nich - mówię z niepokojem i rzucam się do biegu.

Kobieta patrzy za mną, jest zdziwiona, ale wyraz jej twarzy mówi więcej. Zaintrygowanie, zaciekawienie, niepewność..

No i mam swój ,,poranny trening"..

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieje, że się podobało :* Do następnego :3

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz