Rozdział 8

82 7 1
                                    

Jest mi ciepło i przyjemnie. Łóżko jest niesamowicie wygodne. Gdy się budzę,   za oknem jest już jasno.  Delikatne promnienie słońca wkraczają do pomieszczenia. Siadam na łóżku. Zauważam na szafie kartkę z napisem w środku masz ubrania. Gdy ją otwieram moim oczom ukazuje się mebel pełen strojów bojowych. Wybieram ten z moim rozmiarem. Ogarniam się w łazience.  Gdy wychodzę czeka już na mnie Jonathan.

- Chodźmy na śniadanie - uśmiecha się do mnie.

- Dobrze - kiwam twierdzaco głową. 

Idziemy ponownie w kierunku tej małej jadalni. Zupełnie nie jestem głodna, ale muszę w siebie coś wmusić. Dalej czuję się tu obco, ale teraz już wiem iż to na pewno  nie sen.  Chciałabym być wolna, ale nie mogę. Po za tym Clary i mama..
Gdy wchodzimy do jadalni ojciec wita mnie ciepłym uśmiechem.
Czasem mam ochotę zacząć walić głową w stół, teraz jest taka chwila..

- Hej - witam się.

- Usiądzcie - oznajmia.

Bez wahania wykonujemy polecenie.

Valentine nalewa mi herbaty.

- Dzięki - uśmiecham się

- Jedzcie - mówi.

On ma chyba jakieś spaczenie.  Ciągle o tym jedzeniu jak bym miała stać się anorektyczką. Nie rozumem tego.

Stół i tym razem był obficie nakryty, było na nim nnustwo potraw. Właściwie to nie wiem nawet na co się zdecydować. Na pewno nie na jajka, rzadko mam na nie ochotę. Płatki są zbyt mało sycące, a jestem tu z kimś kto narzekał by na to. Nie mam ochoty na parówki, a tym bardziej na pastę rybną. Yhh!  Ochyda.  Ostatecznie biorę chleb z fasolką. Gdy kończę Jonathan i ojciec jeszcze jedzą.

- Już skończyłaś ? - znowu zaczyna.

- Tak - kiwam głowa.

- Mało zjadłaś, zjedz coś jeszcze - nakazuje.

- Nie, ja już się najadlam - stwierdzam.  

- Za mało - stwierdza.

- Dziewczyny nie muszą jest tyle co chłopaki.. A po za tym jestem najedzona - oznajmiam.

- Niech Ci będzie - przewraca oczami.

- Co z mamą i Clary ? - pytam.

- Twoja siostra właśnie trenuje, a Jocelyn siedzi w naszej sypialni. Zdecydowałem, że dobrze Ci zrobi gdy nie będziesz ich widziała. No chyba, że będę widział postępy - stwierdza.

- Co ?! - staram się nie podnosić głosy.

- Nie co, tylko tak. Zero kontaktów z nimi. Napsują Ci w głowie i tyle. Dlatego nie możesz ich spotykać - podosumowywuje.

- Jeśli je skrzywdzisz nie będę o tym wiedziała - rzucam.

- Nie ufasz mi, ale ufasz jemu - wskazuje na Jonathana.

- Możesz mu kazać mnie okłamać, nie będę miała żadnej pewności. Mógłbyś je nawet zabić, a ja bym nawet nie wiedziała - stwierdzam.

- Trudno Cię do czegoś przekonać - wpatruje się we mnie. 

- Ogólnie jestem bardzo trudna - mówię.

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Żadne z Ciebie flaki z olejem czy coś. Masz to coś córeczko, to coś z Morgernsterna. Jesteś podobna do mnie, masz w sobie moja krew - uśmiecha się.

- Wiem o tym - mówię przez zęby.

- No widzisz, teraz możesz stać się jedną z nas. Dołącz do kręgu - proponuje.

-  Nie mogę. Lubię podziemnych - stwierdzam.

- To dwulicowe kreatury - krzywi się.

- Mylisz się, słabo je znasz i tyle -  wzruszam ramionami.

- To pieprzeni mordercy - zachowuje nieskalany spokój.

- Oni to samo myślą o tobie, ale przez grupę takich osób jak krąg nie negują nefilim. Coż ty właśnie tak robisz. Oceniasz ich wszystkich na podstawie kilku gorszych podziemnych - mówię.

- Kiedyś się o tym przekonasz - rzuca.

- Skoro tak mówisz - opieram się o oparcie.

- Zapomnialbym Ci powiedzieć. Od tego jaka będziesz będą zalezały warunki twojej mamy i siostry. Więc im bardziej będziesz się słuchać, tym lepiej dla nich - uśmiecha się.

- Czego ode mnie wagasz ? - pytam.

- Lojalności, posłuszeństwa i wykonywania poleceń mimo uprzedzeń. Na przykład przyniesiesz mi z Jonathanem miecz anioła - oznajmia. 

Przygryzam warge.

- Co jeśli tego nie zrobię ? - upewniam się.

- W tedy twoja siostrę to zaboli - stwierdza.

- Co jej zrobisz ? - pytam.

- Wstrzyknę krew demona - oznajmia.

- Dobra zrobię to, ale nikogo nie zabije - mówię.

- A teraz idziemy na trening, jakich run ci brakuje ? - pyta.

- Chodzi Ci o te z szarej księgi ? - wpatruje się w niego.

- Tak - kiwa głową.

- Mam wszystkie stałe - rzucam.

- Jak ? - dziwi się.

- No wiesz miałam dużo czasu, a myślałam że powinnam je zdobyć - unosze brwi.

- Wdałaś się we mnie - stwierdza.

Przewracam oczami. Potem idziemy na bardzo męczący trening. Nawet nie myślałam, że moge być tak bardzo padnienta.

To na dzisiaj .. poraz kolejny możecie widzieć błędy bo pisze telefonem. Pozdrawiam i czekam na komentarze i gwiazdki ;) <3

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz