Rozdział 3

134 7 1
                                    

Miesiąc później..

*Oczami Luke*

Naprawdę zaczynam się martwić, Martina coraz więcej potrafi. Jest już lepsza ode mnie.. Zbyt przypomina stylem Valentine. Charakterem zresztą też, ma jego nieugiętość. Jest pracowita, wytrwała, wręcz nieposkromiona. Czasem gdy z ją trenuje przypominam sobie lata w których byłem nocnym łowcą.

- Jocelyn ona go przypomina, nie da się tego ukryć.. Jej styl walki, jej charakter.. Lecz jest jedna znacząca różnica.. Ona jest życzliwa, ma dobre serce. Ma to po tobie - usmiecham się lekko.

- Wiem Clary wdała się we mnie to fakt, a ona wdała się w nas oboje.. Jonathan.. no wiesz - rzuciła.

- Fakt, myślę że gdy Valentine was znajdzie i na nasze nieszczęście zauważy to co ja.. Wykorzysta to.. - wzdycham.
- Nawet tak nie mów to nie może się stać, wszystko tylko nie to. Clary nie jest jeszcze gotowa - oznajmia.
- Ona nie jest czy może raczej Ty ? - pytam ją.
Wiem, że Jocelyn nie chce jej o tym mówić bo nie chce jej niszczyć życia. Fakt bycie nocnym łowca to wielki obowiązek, ale to jej historia i dziedzictwo.
- To ja dobrze powiem jej jak wróci od Simona - stwierdza z rezygnacją.

*Oczami Martiny*
Szłam Brooklynem w stronę knajpki, w której siedziała Clary z Simonem. Luke prosił mnie bym sprawdziła czy uniej wszystko okey. Gdy byłam przed D
Budynkiem zauważyłam mężczyznę w stroju bojowym na Oko miał z 30 parę lat. Miał rude włosy i był dość wysoki i umieśniony. Obserwował rudą lecz gdy podeszłam skupił się na mnie, mimo że udałam iż go nie widzę . Nie przekonywał mnie tym swoim patrzeniem więc postanowiłam zareagować. Weszłam do knajpki.
- Hejka - usmiechnełam się do nich.
- Cześć Martina - odpowiedzieli mi. Znali mnie bo myśleli, że jestem kuzynką Luke.
- Twoja mama musi z tobą porozmawiać na ważny temat, nie złość się ale musisz iść do domu - wymyślam na poczekaniu.
- Eh.. No dobrze, narazie Simon - macha mu.
Gdy wychodzimy zauważam, że facet podąża za nami.
- Cholera, chodzmy inną drogą - oznajmiam.
- Czemu ? - dziwi się zielono oka.
- Potem Ci wytłumaczę..
Wykręcam numer do Luke.
Odbiera po drugim sygnale.
- Halo - rzuca.
- Luke, Clary obserwował ktoś z Kręgu. Jestem tego pewna, to nefilim. Tylko nie mogę wrócić z Clary do Jovelyn on je znalazł.. Może nawet domyśla się kim jestem - szepczę.
- Cholera, Jecelyn krąg znalazł Clary.. - słyszę jak zwraca się do kobiety.
- Masz broń ? - pyta po chwili.
- Tak, miecz i serafickie ostrze - odpowiadam mu.
- Więc możesz walczyć - stwierdza.
- Mam się po prostu na niego rzucić - dziwie się.
- Wyprowadz go gdzieś - mówi.
- No dobra - zgadzam się.
Luke się rozłącza.
- Słuchaj Clary jesteśmy rasa Nocnych Łowców, mama to przed tobą ukrywała. Tak jak to, że jestem twoja siostra. Goni nas człowiek z Kręgu, który jest zły. Gdy zacznę z nim walczyć biegnij co sił do domu jasne ? - mówię pisząc sms do Luke by wyszedł po Clary.
- Co ?! - wpatruje się we mnie.
- Mama Ci wszystko wytłumaczy - rzucam.
Mówi i odwracam się do mężczyzny jesteśmy w parku obok domu Clary.
- Kim Pan jest i czemu Pan nas śledzi? - pytam niepozornie.
- Jestem przyjacielem jej mamy - rzuca.
- Powiedz, że go nie znasz - szepczę.
- Nie znam Cię, a znam wszystkich znajomych mamy - oznajmia.
- Bardziej z młodości - mówi.
- Co to za tatuaże? Jesteś szatanistą ? - pytam.
- No nie mów, że nie wiesz. Nie wyglądasz na przyziemną - rzuca.
- Więc czego chcesz - warczę.
- Gdzie jest Jocelyn ? - pyta.
- Nie twój zasrany interes - stwierdzam.
- Kogoś mi przypominasz i to nie tylko wygląd - stwierdza.
- No dajesz pośmiejemy się razem - prycham.
- Valentine Morgenstern - rzuca.
- Pomyłka - śmieje się.
- Niesadzę - stwierdza.
Zaczyna biec w moim kierunku. Wyjmuje miecz i ruszam na niego.
- Clary uciekaj !- krzyczę.
Po chwili słuchać tylko brzek stali. Walczę z kimś, pierwszy raz naprawdę.
- Ten styl - rzuca.
Ranie go w rękę. Po czym powalam go i uciekam tak by nie wskazywać mu drogi.
*Oczami mężczyzny *
- Panie myślę, że to na pewno była pańska córka. Ta brunetka dobrze walczy, zupełnie jak Ty. To twój styl - oznajmiam.
- Mówisz.. Ta chusteczka ją zdradziła. Myślisz, że możemy ją złapać ? - pyta.
- Oczywiście że tak, na litość. Krzyk dziecka skutecznie ją zwabi - uśmiecham się.
- Więc wyślij tam jedyną z najlepszych drużyn i przyprowadzcie ją tu. Myślę, że to będzie dobry nabytek ..- oznajmia mężczyzna o białych włosach.

*oczami Valentine*

Całe życie myślałem, że ona nie żyje, a Jocelyn uciekła.. Nie rozumiem czemu.. Czy to przez to, że Jonathan jest inny ? Chodź myślę, że to przez Luke.. Parszywy wilkołak! Zabrał mi rodzinę.. Zemszczę się na nim.. Będzie mnie błagał o litość której nie uświadczy.. Nie ma na nią najmniejszych szans.. Zapłaci mi za wszystko!

- Panie, zauważyliśmy nieznaną aktywność w sektorze piątym - oznajmia jeden z moich podwładnych.

- Sprawdźcie to. To zapewne mało istotny demon - oznajmiam.

- Oczywiście - zgadza się i wychodzi z mojego gabinetu.

No więc, jest podobna do mnie.. Ciekawe czemu Jocelyn ją tak późno znalazła ? Ktoś ją ukrywał, tylko kto i po co ? Dowiem się.. Już wkrótce zobaczę moje dzieci.. Nikt nie zdoła mnie powstrzymać. Przekonam je do Kręgu, wytrenuję. Zrobię z nich idealnych nefilim, Będą ze mną czy tego chcą czy nie..

-------------------------------------Przepraszam za bledy Ale mój laptop umarł o jestem zmuszona pisać na telefonie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-------------------------------------
Przepraszam za bledy Ale mój laptop umarł o jestem zmuszona pisać na telefonie .. Czekam na opinię. Pozdrawiam !

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz