Martina urodziła się na miesiąc przed bitwą w Alicante. Podziemni uratowali ją przed Kręgiem i Clave.
Przyjęli ją jako swoją i ukryli przed Nefilim, dziewczyna wychowuje się w podziemiu. Jednakże, gdy była jeszcze noworodkiem, nocni łowcy wstrzyki...
Naprawdę zaczynam się martwić, Martina coraz więcej potrafi. Jest już lepsza ode mnie.. Zbyt przypomina stylem Valentine. Charakterem zresztą też, ma jego nieugiętość. Jest pracowita, wytrwała, wręcz nieposkromiona. Czasem gdy z ją trenuje przypominam sobie lata w których byłem nocnym łowcą.
- Jocelyn ona go przypomina, nie da się tego ukryć.. Jej styl walki, jej charakter.. Lecz jest jedna znacząca różnica.. Ona jest życzliwa, ma dobre serce. Ma to po tobie - usmiecham się lekko.
- Wiem Clary wdała się we mnie to fakt, a ona wdała się w nas oboje.. Jonathan.. no wiesz - rzuciła.
- Fakt, myślę że gdy Valentine was znajdzie i na nasze nieszczęście zauważy to co ja.. Wykorzysta to.. - wzdycham. - Nawet tak nie mów to nie może się stać, wszystko tylko nie to. Clary nie jest jeszcze gotowa - oznajmia. - Ona nie jest czy może raczej Ty ? - pytam ją. Wiem, że Jocelyn nie chce jej o tym mówić bo nie chce jej niszczyć życia. Fakt bycie nocnym łowca to wielki obowiązek, ale to jej historia i dziedzictwo. - To ja dobrze powiem jej jak wróci od Simona - stwierdza z rezygnacją.
*Oczami Martiny* Szłam Brooklynem w stronę knajpki, w której siedziała Clary z Simonem. Luke prosił mnie bym sprawdziła czy uniej wszystko okey. Gdy byłam przed D Budynkiem zauważyłam mężczyznę w stroju bojowym na Oko miał z 30 parę lat. Miał rude włosy i był dość wysoki i umieśniony. Obserwował rudą lecz gdy podeszłam skupił się na mnie, mimo że udałam iż go nie widzę . Nie przekonywał mnie tym swoim patrzeniem więc postanowiłam zareagować. Weszłam do knajpki. - Hejka - usmiechnełam się do nich. - Cześć Martina - odpowiedzieli mi. Znali mnie bo myśleli, że jestem kuzynką Luke. - Twoja mama musi z tobą porozmawiać na ważny temat, nie złość się ale musisz iść do domu - wymyślam na poczekaniu. - Eh.. No dobrze, narazie Simon - macha mu. Gdy wychodzimy zauważam, że facet podąża za nami. - Cholera, chodzmy inną drogą - oznajmiam. - Czemu ? - dziwi się zielono oka. - Potem Ci wytłumaczę.. Wykręcam numer do Luke. Odbiera po drugim sygnale. - Halo - rzuca. - Luke, Clary obserwował ktoś z Kręgu. Jestem tego pewna, to nefilim. Tylko nie mogę wrócić z Clary do Jovelyn on je znalazł.. Może nawet domyśla się kim jestem - szepczę. - Cholera, Jecelyn krąg znalazł Clary.. - słyszę jak zwraca się do kobiety. - Masz broń ? - pyta po chwili. - Tak, miecz i serafickie ostrze - odpowiadam mu. - Więc możesz walczyć - stwierdza. - Mam się po prostu na niego rzucić - dziwie się. - Wyprowadz go gdzieś - mówi. - No dobra - zgadzam się. Luke się rozłącza. - Słuchaj Clary jesteśmy rasa Nocnych Łowców, mama to przed tobą ukrywała. Tak jak to, że jestem twoja siostra. Goni nas człowiek z Kręgu, który jest zły. Gdy zacznę z nim walczyć biegnij co sił do domu jasne ? - mówię pisząc sms do Luke by wyszedł po Clary. - Co ?! - wpatruje się we mnie. - Mama Ci wszystko wytłumaczy - rzucam. Mówi i odwracam się do mężczyzny jesteśmy w parku obok domu Clary. - Kim Pan jest i czemu Pan nas śledzi? - pytam niepozornie. - Jestem przyjacielem jej mamy - rzuca. - Powiedz, że go nie znasz - szepczę. - Nie znam Cię, a znam wszystkich znajomych mamy - oznajmia. - Bardziej z młodości - mówi. - Co to za tatuaże? Jesteś szatanistą ? - pytam. - No nie mów, że nie wiesz. Nie wyglądasz na przyziemną - rzuca. - Więc czego chcesz - warczę. - Gdzie jest Jocelyn ? - pyta. - Nie twój zasrany interes - stwierdzam. - Kogoś mi przypominasz i to nie tylko wygląd - stwierdza. - No dajesz pośmiejemy się razem - prycham. - Valentine Morgenstern - rzuca. - Pomyłka - śmieje się. - Niesadzę - stwierdza. Zaczyna biec w moim kierunku. Wyjmuje miecz i ruszam na niego. - Clary uciekaj !- krzyczę. Po chwili słuchać tylko brzek stali. Walczę z kimś, pierwszy raz naprawdę. - Ten styl - rzuca. Ranie go w rękę. Po czym powalam go i uciekam tak by nie wskazywać mu drogi. *Oczami mężczyzny * - Panie myślę, że to na pewno była pańska córka. Ta brunetka dobrze walczy, zupełnie jak Ty. To twój styl - oznajmiam. - Mówisz.. Ta chusteczka ją zdradziła. Myślisz, że możemy ją złapać ? - pyta. - Oczywiście że tak, na litość. Krzyk dziecka skutecznie ją zwabi - uśmiecham się. - Więc wyślij tam jedyną z najlepszych drużyn i przyprowadzcie ją tu. Myślę, że to będzie dobry nabytek ..- oznajmia mężczyzna o białych włosach.
*oczami Valentine*
Całe życie myślałem, że ona nie żyje, a Jocelyn uciekła.. Nie rozumiem czemu.. Czy to przez to, że Jonathan jest inny ? Chodź myślę, że to przez Luke.. Parszywy wilkołak! Zabrał mi rodzinę.. Zemszczę się na nim.. Będzie mnie błagał o litość której nie uświadczy.. Nie ma na nią najmniejszych szans.. Zapłaci mi za wszystko!
- Panie, zauważyliśmy nieznaną aktywność w sektorze piątym - oznajmia jeden z moich podwładnych.
- Sprawdźcie to. To zapewne mało istotny demon - oznajmiam.
- Oczywiście - zgadza się i wychodzi z mojego gabinetu.
No więc, jest podobna do mnie.. Ciekawe czemu Jocelyn ją tak późno znalazła ? Ktoś ją ukrywał, tylko kto i po co ? Dowiem się.. Już wkrótce zobaczę moje dzieci.. Nikt nie zdoła mnie powstrzymać. Przekonam je do Kręgu, wytrenuję. Zrobię z nich idealnych nefilim, Będą ze mną czy tego chcą czy nie..
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
------------------------------------- Przepraszam za bledy Ale mój laptop umarł o jestem zmuszona pisać na telefonie .. Czekam na opinię. Pozdrawiam !