Rozdział 2

125 9 2
                                    

Nie wiem dlaczego, ale tamta kobieta wydaje mi się znajoma. Wiem, że to głupie. Te jej spojrzenie, zupełnie jak by coś wiedziała, tak bardzo odległe, a zarazem bardzo biskie. Zastanawia mnie czemu wyglądała jak przyziemna, tak nie pozornie. Może ona też się ukrywa? Jeśli tak to przed kim ? Czy coś się szykuje, w tych ich świecie? Z czystej ciekawości zapoznałam się z regulaminem Clave czyli ich takiego zarządu. Są dość podli. Żeby karać swoich w taki sposób.. Jest też Krąg, nie rozumiem czemu, ale chce on zabić i zniszczyć podziemnych. Moje moce magiczne, nie chce ich używać.. Mam coś na kształt wewnętrznej blokady. Od zawsze ich unikałam. Tak jakoś wyszło. Są ode słabe, nie nadają się do niczego po za leczeniem. Proste i praktycznie bezużyteczne.. Ulicę Nowego Jorku są pełne ludzi, spokojnie wtapiam się w tło. Nie wyróżniam się. Po prostu idę przed siebie. Nikt tutaj nie zwraca na nikogo uwagi. Każdy spieszy się do szkoły, pracy czy gdzie bądź. Przez wieżowce Brooklynu przedzierają się promienie słońca. Delikatny wiatr wiejący od East River sprawia, że dostaję gęsiej skórki. Mimo tego to w jej stronę się kieruję. Chce po prostu usiąść i pomyśleć. Czuję się obserwowana, ale to zapewne tylko złudzenie . Gdy docieram do rzeki siadam na ławce w najbardziej odosobnionym miejscu jakim się tylko da. Chwile potem słyszę ostrożne kroki, gdy się odwracam widzę, że to ta kobieta tylko bez zakupów.

Porywam się na równe nogi.

- Czemu się mnie boisz ? - pyta.

- Bo jesteś dzieckiem Raziela, a wy wszyscy jesteście źli - mówię ostrożnie.

- To nie prawda.. Kto ci tak powiedział - dziwi się.

- Podziemni - stwierdzam.

- Może chodziło im o Krąg, nie żeby coś, ale jak ty się tam u nich znalazłaś ? - wyraźnie plątał jej się język. Zupełnie jak by dobierała słowa ostrożnie.

- Po jakiejś bitwie 15 lat temu czy jakoś tak - nie chcę jej zbyt wiele zdradzić. Nie wiem czemu ale zaczynam jej nawet trochę ufać.

- To nie możliwe - szepcze.

- Co jest niemożliwe ? - unoszę lekko brwi.

- Wszyscy myśleli, że nie żyjesz.. Szukaliśmy cię z Luke'm tyle lat. Niestety nie tylko my cię szukamy. Myślę, że on się nie poddał, szuka teraz mnie.. Nie możesz się pokazywać, mogę Ci pomóc - mówi, a ja cofam się o krok.

- Jocelyn - słyszę głos mężczyzny.

- Rey - rzuca.

- Znalazłaś ją.. Rozumiem wszystko ale dla jej dobra musi wrócić ze mną - oznajmia.

Niczego już nie rozumiem mój opiekun ją zna ? Znalazłaś ją.. czy to możliwe we to ktoś z mojej rodziny? Ona może mi wiele powiedzieć..

- Więc to ty ją porwałeś !? Ty zdajesz sobie sprawę co przez ciebie przeszłam !? Dobra fakt, że Clave i Krąg jej szuka.. Ale na anioła jakoś udało mi się ukryć i co, żyje jak przyziemna! Ona nawet nie wie kim do końca jest. Bawiło cię oszukiwanie jej? Boisz się, że stanie się przy mnie taka jak Valentine ? Prędzej sami ją do tego nakłonicie, pamiętasz przecież jaki był Val przed tym całym wydarzeniem.. - piorunuje go spojrzeniem.

- Ona zbyt go przypomina, ale nie zrobiłaby tego co on. Chodź przy tobie mogłaby stać się jedną z nich. Dołączyć do Kręgu.. - stwierdza Rey.

Nagle kicham i wycieram nos chusteczką, po czym smarkam. Następnie wyrzucam chusteczkę do kosza. Nie zwracają na to uwagi są tak pochłonięci kłótnią.

- Przestań kłamać, potrzebujecie jej do szantażu - stwierdza.

Rey milczy chwile po czym patrzy na mnie.

- Wybieraj chcesz być jedną z nich ? Czy wolisz wrócić do życia jakie u nas miałaś i nigdy więcej nie wracać do tematu kim jesteś - rzuca.

- Rey - patrzę na niego.

- Wybieraj - głos ma oschły.

Wpatruję się w kobietę, potem znów spoglądam na Reya.

- Nie wiem - szepczę.

- Ona czy ja ? - warczy.

- Możesz mi zaufać ? - uśmiecha się lekko.

- Kim dla mnie jesteś ? -pytam Jocelyn.

- Jestem twoją matką - szepczę.

Mimowolnie osuwam się na kolana. Czuję się zagubiona jak małe dziecko. Wplątana w kłótnie dorosłych. Wpatruję się w brukowany chodnik. Nie wiem co powiedzieć, co zrobić.. Wpatruję się tylko w fakturę kamienia.

- Rey czemu ? Czemu stawiasz mnie w tej sytuacji.. Co ja ci zrobiłam - szepcze.

- Bo tak była umowa z podziemiem, jeśli twoja matka cię znajdzie ma prawo do opieki nad tobą - rzuca.

- Chodź ze mną zaufaj mi - uśmiecha się kobieta.

Podnoszę głowę, a mężczyzna kiwa w stronę rudej. Wiem, że daje mi na to zezwolenie.

- Dobrze - zgadzam się.

***

- Martino to jest Luke, mój przyjaciel zamieszkasz u niego dla bezpieczeństwa.. Potem przedstawię ci twoją siostrę Clary, myślę że nie jest jeszcze gotowa.. - uśmiecha się.

Niedługo są jej 16 urodziny.. Zabawne że dzieli nas jakieś 10 miesięcy bo w tedy ojciec znalazł mamę.

- Nauczę cię wszystkiego co sam potrafię, sam kiedyś byłem nocnym łowcą. Pokażę ci wszystko - uśmiecha się ciepło Luke..

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To takie dłuższe wprowadzenie do fabuły mam nadzieje, że się wam podoba. Będę wstawiać krótsze rozdziały niż mam zwyczaju bo chcę by pojawiały się one częściej. Pozdrawiam i liczę na wasze opinię <3

Tina ^^

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz