Rozdział 7

108 7 2
                                    

Nie wiem jak długo siedziałam z Jonathanem na jego łóżku, w każdym razie zrobiło się już ciemno. Naprawdę dużo rozmawialiśmy, żal mi mojego brata. To co mu robili było.. a raczej jest okropne. Jak można robić takie, rzeczy małemu chłopcu, który w dodatku potrzebuje miłości.. Potworne.. Chyba miałam w jakiś sposób lepiej w podziemiu, mimo że nie widziałam świata. Jestem ciekawa jaka bym teraz była. To dość ciekawe pytanie. Wiem, że nie poznam na nie odpowiedzi, może nawet nie chcę jej znać. Czy przypominałabym go jeszcze bardziej?

- Boisz się prawda ? - pyta nagle.

- Mhm.. Nie rozumiem o co ci chodzi.. Czego mam się bać ? - patrzę na niego oparta o drewniany koniec łóżka.

- No o całokształt.. Nie czujesz się tu uwięziona czy coś w tym stylu. Nie martwisz się co będzie dalej ? - unosi lekko brwi.

- Ach to.. Wiesz trochę tak, ale nic na to nie poradzę wiec dam sobie z tym spokój - uśmiecham się delikatnie.

- Jesteś głodna ? - wpatruje się we mnie uważnie.

- Trochę - wzruszam ramionami.

- Chodźmy na yy kolacje ? - mówi wyglądając za okno.

- Jasne - kiwam głową.

Jonathan ma pokój stosunkowo blisko jadalni więc mijamy kilka pokoi i wychodzimy do głównego pomieszczenia. Jest to centrum domu. Jest ogromne. Po środku są wielkie schody do góry. Z sufitu zwisa złoty żyrandol. W pomieszczeniu króluje czerwień i brąz. Wygląda niesamowicie. Wielkie okna nadają mu otwartości, ale jest coś co najbardziej przykuwa moją uwagę. Drzwi wyjściowe. Nie łudzę się nawet, że są otwarte. To nie możliwe.

Mój brat jednak prowadzi mnie dalej. Do bocznych drzwi. Gdy je otwiera pokazuje się małe pomieszczenie ze stołem. Jest w nim tylko jedna osoba oprócz nas, Valentine.

- To nie jest główna jadalnia - szepcze Jonathan.

Wpatruję się w mężczyznę o jasnych blond włosach.

- Witajcie - uśmiecha się.

Unoszę lekko brwi.

- Hej ? - mówię.

- Ojcze - Jonathan kiwa głową.

- Siadajcie - wskazuje miejsca obok siebie.

Na moje nieszczęście siedzę obok ojca. Czuję jak moje ciało sztywnieje.

Stół jest dość obficie zastawiony, a ja zupełnie nie wiem co mam z tym zrobić. Zupełnie mnie zatkało.

- Dalej jesteś nieufna - zauważa Valentine.

- Dziwisz mi się ? Wyrwałeś mnie z mojego spokojnego życia, ukrywasz gdzieś moja mamę i siostrę. W dodatku chcesz ze mnie zrobić Morgernsterna.. - stwierdzam.

- O ile życie z wilkołakiem można nazwać ,,spokojnym " - rzuca.

- Och! Dałbyś im spokój.. Gdyby nie Luke, miałbyś ze mną o wiele więcej pracy - oznajmiam.

- Fakt. Jednak to nie zmienia faktu, że podziemni są dwulicowi. Mogą wydawać się mili, ale prawda jest inna - mówi to z przekonaniem.

- To twoje zdanie - wzruszam ramionami.

Nie chce się z nim kłócić, to zbyt ryzykowne. Lepiej poprzestać na ugodzie. Mimo, że wiem iż nie ma racji nie mogę mu powiedzieć kto mnie wychowywał i zabrał od niego. Nawet nie chce myśleć co by im za to zrobił, widzę to po nim. Jest nieobliczalny. Bezpieczniej będzie być neutralną. To co robić nie wpłynie tylko na mnie, ale też na moje rodzinę. Nie mogę pozwolić by stała się im jakąkolwiek krzywda. Ich los spoczywa w moich rękach i muszę zadbać o to by miały jak najlepiej. Ojciec napewno spróbuję je wykorzystać, a ja stanę się jego posłuszną córeczką.

- Zjedz coś, na pewno jesteś głodna po tym całym dniu - proponuje.

- Dobrze tylko powiedz mi co z mamą i Clary - proszę.

- Jocelyn powiedziała gdzie ukryła kielich i chyba go mamy, tylko musi nam go wyciągnąć, a to najtrudniejsza kwestia. Będziesz musiała się z niego napić. Zawsze zyskasz jakąś przydatną zdolność - uśmiecha się.

Muszę się powstrzymywać od powiedzenia mu ,, a jeśli już jakąś mam ?". Nie mogę mu powiedzieć, że rozumiem wszystkie języki. To mogłoby się skończyć conajmniej źle. To nie tak, że nie lubię tej zdolność.. Uwielbiam ją, ale uważam za niebezpieczną w złych rękach.
Pomyśleć, że mogłabym mu tłumaczyć demoniczne przekazy. Brr!

- Ale po co ? Jestem nocną łowczynią i to czy napiję się z kielicha nic nie zmieni - stwierdzam.

- Również Ci nie zaszkodzi - kiwa głową.

- Nie ci będzie - oznajmiam zrezygnowania.

- Jedź - przypomina mi.

- Lepiej coś zjedz ojciec jest dość konsekwentny jeśli chodzi o jedzenie - szepcze mi do ucha.

Kiwam porozumiewawczo głową. Po czym biorę dwie cienkie parowki z kechupem i dwie małe kromki chleba.
O dziwo pieczywo jest ciepłe. Uwielbiam takie. Nalewam sobie herbaty. Na moje nieszczęście jest to czarna, ale i tak jej nie słodzę. Gdy biorę łyka krzywie się lekko.

- Nie smakuje Ci - pyta ojciec.

- Powiedzmy, że zawsze pije słabą zieloną, a ta jest czarna i piekielnie mocna - stwierdzam.

- Jutro powiem by kupili Ci zieloną - uśmiecha się.

- Dzięki - odpowiadam mu tym samym.

Teraz już serio zaczynam jeść i muszę przyznać, że ojciec nie oszczędza na jedzeniu. Odrazu wyczuwam dobra jakość. Może to dzięki temu, że mieszkałam rok na farmie u Emmy, która była fearie. Pamiętam, że miała swój ogródek i mała hodowlę. Wszystko tam było wręcz idealne, zadbane. Zawsze ją za to podziwiałam. Miała smykalke do roślin i to nie tylko, dlatego że był fearie. Mistic też nim bym a potrafil ususzyć kaktusa. Jego zmagania z roślinami były naprawdę zabawne.
Gdy kończę jeść biorę do ręki pasujący kubek.

- Już skończyłaś? - dziwi się Valentine.

- Tak - wzruszam ramionami.

- Mało jesz - rzuca.

Mało ? Przecież jestem mega najedzona. Nie rozumem o co Ci chodzi.

- Nie.. A po za tym nie chce wyglądać jak kwadraciki - stwierdzam.

- Kwadracik ? - śmieje się Jonathan.

- Tak, chyba że wolisz kuleczko - uśmiecham się.

Mój brat aż promienieje. Wyglada dużo lepiej niż wtedy kiedy ojciec mnie do niego przeprowadził.

- Dogadujecie się? - pyta Valentine.

- I to jak - blondyn czochra mi włosy.

-Ej! - śmieje się.

Po chwili przestaje.

- Nie spodziewałem się, że się tak szybko zaprzyjaźnicie - oznajmia.

- A jednak - mówię.

- Myślałem, że będziesz inna. Bardziej się bałem, że bedziesz jak Clary, ale taka na szczęście nie jesteś - stwierdza.

- Yyy ? Dzięki ? - odpowiadam mu.

Po kolacji dostaje swój sowy pokój który podobno nóg przerobić jak chce. Jest czerwono-szary, bardzo mi to pasuje. Szafa, biurko, łóżko oraz inne meble są wykonane z drewna w odcieniu sosny. Na podłodze jest puszysty czerwony dywan. Mam również prywatną łazienkę wo odcieniach czerni i bieli. Wyglada wręcz obłędnie. Jestem naprawdę zachwycona. Ma sporą wannę z masażem oraz osobny prysznic. Na półce stoją różne kosmetyki głównie o zapachu arbuza i balsam w ciała o zapachu malinowej mamby. Po tak wyczerpującym dniu biorę szybki prysznic. Do spania zakładam dużą bluske i krutkie spodenki. Po czym wchodzę pod kołdrę i praktycznie odrazu zasypiam.

To na tyle rozdział pisałam na telefonie więc przepraszam za wszystkie błędy :) Pozdrawiam i mam nadzieję się się wam podoba. Piszcie co myslicie 😁😁
Tina ♡♡

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz