Rozdział 4

123 9 4
                                        


Gdy już udaje mi się dotrzeć do domu, słyszę jak Clary płaczę. Rozmawia z Jocelyn, a po tym szoku na pewno musi się wyładować. Luke patrzy się na mnie, teraz orientuję się, że trochę krwi z ręki mężczyzny zostało na moim mieczu.

- Zraniłam go w rękę - rzucam na swoje usprawiedliwienie.

- Domyślałem się, wiem że nie chciałaś go skrzywdzić, tylko obronić przed nim Clary. Nie śledził cię ? - pyta.

- Nie uciekłam w innym kierunku i wróciłam dłuższą drogą - oznajmiam.

- Jesteś ranna ? - wodzi po moim ciele wzrokiem.

- Nie, on nie chciał mi nic robić bardziej powalić i obezwładnić - wzruszam ramionami.

- Siadaj, zrobię ci herbaty - wskazuje na sofę.

Kiwam porozumiewawczo głową, on myśli że ja to przeżywam ? Powinnam się z tym źle czuć ? Wcale tak nie jest mi to wręcz obojętne. Przeraża mnie moja obojętność, lecz czemu od niego uciekłam? Może to dlatego, że czułam iż zrobię mu krzywdę ? Chciałam tego ? Mogłam go zabić. Nikt normalny nie był by obojętny gdyby zranił człowieka.. Poniosło mnie. Czemu zawsze myśli się po fakcie..

Słyszę cichy gwizd czajnika oznaczający, że Luke zaraz wróci. Mama i Clary ucichły. Pewnie się teraz uspakajają. Wilkołak podaje mi parujący kubek.

- Valentine wie kim jestem, on to poznał.. Porównywał mnie do niego - szepczę wpatrując się w parę.

- Jesteś pewna ? - pyta.

- Luke powiedz mi prawdę, czy ja go przypominam ? - mówię.

Mężczyzna wzdycha.

- Tak, ale nie jesteś zła, masz te lepsze cechy swojego ojca. Po prostu nie wdałaś się tylko w Jocelyn, a w ich oboje. To nic złego.. naprawdę. Byłem parabatai twojego ojca i uwierz mi kiedyś był to najwspanialszy człowiek jakiego znałem, ale gdy wilkołaki zabiły jego ojca. Pochłonęła go chora żądza zemsty, ambicje.. Byłem w tedy przy nim i gdy zaczął eksperymentować, zaczął się stawać coraz gorszy, stoczył się. Zgubił się w świecie, popełnił błąd, którego ty nigdy nie popełnisz.. - oznajmił.

- Martwię się, że jestem do niego zbyt podobna.. Co jeśli będę wstanie zabijać bez wyrzutów sumienia ? Stanę się gorsza niż on.. Luke boję się - odkładam kubek by się nie poparzyć.

- Nie martw się, jesteś dobra - szepcze i mnie przytula.

- Kim jest Jonathan Christopher Morgernstern ? - pytam.

- To twój brat, twój ojciec wstrzykiwał mu krew demona więc jest dość niebezpieczny.. - stwierdził.

- Okey, rozumiem - kiwam głową.

Wtedy do pokoju wchodzi Jocelyn razem z Clary.

- Powiedziałam jej wszystko - szepcze kobieta.

- Dobrze - uśmiecha się Luke.

Naglę budzą się w mojej głowie głosy, używają specyficznego języka, który rozumem.. Nie jestem w stanie wychwycić sensu ich wypowiedzi bo zdają się przekrzykiwać. Jedyne co wiem to, to że nie mówią nic dobrego. Odruchowo zasłaniam uszy.

- Wszystko dobrze ? - pyta mnie Jocelyn.

- Po prostu boli mnie głowa - kłamię.

Nagle głosy popadają w monotonie..

London Bridge is falling down,

Falling down, falling down.

London Bridge is falling down,

Sekret złotej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz