Mówiłeś, że kochasz, a jednak mnie skrzywdziłeś.

876 72 175
                                    

Po około dwu godzinnym płaczu Kamil zostawił mnie samego. Chwilkę poleżałem w łóżku, jednak przez emocje nie udało mi się przywołać snu.

Po kilkunastu minutowym wgapianiu się w sufit, postanowiłem wreszcie ruszyć swój tyłek.

Ubrałem się, wykonałem potrzebę fizjologiczną, umyłem ręce i twarz, zjadłem śniadanie, po czym wyczyściłem ząbki. W skrócie, wykonałem swoją poranną rutynę.

Po porannej rutynie, jedyne na co miałem ochotę to spacer. Udałem się do ogrodu, który, jak się okazało, był wielki jak park narodowy. Rośliny wyglądały, jakby żywcem wyjęte były z ogrodu botanicznego.
Wszędzie kolorowe kwiaty, różnego rodzaju drzewa owocowe, a na sam koniec piękne żywopłotowe rzeźby. To były tylko rośliny, takie mniej więcej normalne, które można spotkać w niektórych ogrodach, bądź sadach. W tym były jeszcze palmy i kaktusy. Więcej rzeczy nie zauważyłem.

- Dzień dobry. - powiedział struszek, na oko pięćdziesiąt lat.

- O Boże! - Czy ten facet, chce abym zmarł na zawał?

- Nie, nie, Zygmunt. - wyciągnął w moją stronę dłoń.

- Co? A tak, przepraszam, trochę mnie Pan wystraszył. Piotrek.- uscisnąłem jego rękę.

- Miło mi poznać. Jesteś tym chłopcem, którego dziś  przyprowadził nasz panicz, prawda?- kiwnąłem głową na tak. - Wiedziałem. Jesteś jego chłopakiem? Uprzedzę twoje pytanie, tak wiem, iż Pana Kamila pociągają chłopcy. Nie powiem jednak skąd, to tajemnica.

- Ja... sam nie wiem. To znaczy ja i jego brat byliśmy kiedyś razem. Jednak później on zmarł, a ja wyjechałem.

- Proszę nie płakać, wiem iż to ciężka tragedia, ale nie lubię patrzeć jak ktoś tak pięknej urody płacze. Jestem też pewny że twój ukochany, a mój Pan, nie chciałby, abyś ronił łzy z jego powodu. - mężczyzna podał mi chusteczkę, a ja dopiero wtedy zauważyłem, że płaczę.

- Dziękuję. - podziękowałem grzecznie.

- Nie ma za co, jak chcesz to mogę ci co nie co opowiedzieć, jak to nasz panicz Kamil, był małym, niegrzecznym i rozbrykanym dzieckiem. Chciałbyś?

- Pewnie! O-oczywiście jeśli to nie kłopot.

Pan Zygmunt tylko się zaśmiał, usiedliśmy przy fontannie, o której, oczywiście nie miałem pojęcia.

Cały dzień minął mi na opowiastkach pana ogrodnika, tak, to jest jego zawód.

Położyłem się spać o dwudziestej, jednak około cztery godziny później, obudził mnie dźwięk otwierania dzrzwi.

- Mógłbyś ciszej wchodzić chce spać. - nic, cisza.

Poczułem nagle jak ktoś mocno szarpie kołdrę. Wiedziałem, że to Kamil, więc się nie wystraszyłem, do momentu w którym to, ustawił mnie tak, iż byłem wypięty w jego stronę.

Chłopak związał moje ręce krawatem, po czym ściągnął ze mnie siłą dolną część piżamy. Usłyszałem dźwięk ściąganego paska od spodni. Czułem jak bawił się moim przyrodzeniem, przez co, odczuwałem niewyobrażalną przyjemność. Płakałem, prosiłem i błagałem, nie dla tego, że chciałem więcej, przeciwnie - chciałem, żeby przestał. Kiedy poczułem jego penisa pomiędzy moimi pośladkami, poddałem się, nie chciałem, ale jednak pozwalałem mu na to. Już myślałem, że to mój koniec, a jednak się pomyliłem...

Pogłaszcz mnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz