Rozdział VIII

5.6K 479 266
                                    

Dni leniwie ciągnęły się kolejno po sobie, nie wywołując żadnych skandali i wydarzeń godnych fajerwerków. Harry żył tak jak wcześniej, ale o dziwo nie zapowiadało się na nic spektakularnego. Od czasu tej krótkiej, szybkiej wymiany zdań z Malfoyem na początku września minęły już trzy miesiące. Od tamtej pory nie zarejestrował żadnej przykrej uwagi pod swoim adresem, co go ogromnie zaskoczyło. Draco odzywał się do niego tylko wtedy, kiedy było to konieczne, jego wypowiedzi były bardzo lakoniczne i nie było między nim, a Harrym jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Czuł się z tym dziwnie obco, ale jednocześnie satysfakcjonująco, bo nie podejrzewał, że jego słowa rzeczywiście w jakiś sposób dotrą do tego aroganckiego, sarkastycznego i cynicznego dupka. Draco zaczął zachowywać się niepokojąco cicho, skrycie i jeszcze bardziej tajemniczo, niż miał to wcześniej w zwyczaju. Harry wielokrotnie zastanawiał się, co właściwie postanowił sobie Malfoy i dlaczego tak uparcie się tego trzymał. Może chciał się zmienić? Odkupić winy? Nie, to niemożliwe, nie on. Coraz bardziej intrygowało go to nieokreślone, nieuzasadnione zachowanie i nie tylko on to zauważył. Jego przyjaciele również byli w stanie nawet na własnej skórze odczuć, że Malfoy stracił swoją wewnętrzną dumę, zaparcie i wyniosłość. Chciał wiedzieć co się dzieje, już kolejny raz, ale tak jak wcześniej - to było niemożliwe. Mimo że już niedługo ich wszystkich zaleje magia świąt, to pewnie nie będzie ona chciała podarować Potterowi odpowiedzi na jego liczne pytania.

Wigilia miała nadejść już za pięć dni, to był zdecydowanie piękny czas. Te całe przygotowania do świąt zawsze napełniały Harrego pozytywną energią, oczywiście tylko te w Hogwarcie, bo w domu zamiast cieszyć się z obecności bliskiej rodziny, to robił za darmową sprzątaczkę i pokojówkę, którą dodatkowo można było pomiatać jak szmatą, taki gratis. W całym zamku unosił się przyjemny zapach świerków, cynamonu, goździków, pierników i masy innych, pysznych wypieków, których Harry nie byłby w stanie nawet policzyć. Uczniowie radośnie podśpiewywali kolędy, dając się ponieść tej niepowtarzalnej atmosferze, a każdym kącie wisiały obficie ozdobione wieńce w kolorach czerwieni, zieleni, żółci i granatu. W Wielkiej Sali stała już monstrualnych rozmiarów choinka, bogato przystrojona mnóstwem świec, kokardek, bombek, lampek i łańcuchów, wszystkie filary oplatały kolorowe, migające na tysiąc sposobów lampki, a stoły ozdabiały duże świece ze stroikami z ostrokrzewu i gwiazd betlejemskich. Na kominku w ich pokoju wspólnym wisiały duże, czerwono-zielone skarpety, a zaraz obok piętrzyła się kolejna choinka mieniąca się całą paletą barw. To było wspaniałe miejsce, Harry nigdy nawet nie śnił o tym, że spotka go kiedyś coś równie pięknego.

Siedział teraz na kanapie w wieży Gryffindoru i z błogim uśmiechem obserwował tańczące radośnie pomyłki w kominku. Zastanawiał się, z czego ucieszyłaby się Hermiona, co chciałby dostać Ron i co sprezentować Ginny, Lunie oraz reszcie jego przyjaciół. Lubił dawać, ale nie lubił wymyślać i to zawsze stanowiło jego zmartwienie pod koniec grudnia. Postanowił wybrać się pojutrze samotnie do Hogsmeade w poszukiwaniu odpowiednich upominków, bo może tam wpadnie mu coś w oko. Obiecał Ronowi, że jutro pomoże mu wybrać prezent dla Hermiony, bo chciał, by było to coś szczególnego, coś co zapamięta na długo i z czego na pewno się ucieszy. Harry widział, ile dziewczyna dla niego znaczyła, domyślał się, co czuł, mimo że nigdy się do tego otwarcie nie przyznał. Weasley był bardzo nieśmiały w tych sprawach, ale i tak nie musiał się martwić, bo Granger sprawiała wrażenie, jakby również jedyne co dzieliło ją od rzucenia mu się w ramiona, to ich przyjaźń.

Zawsze był ciekawy, jak wygląda okres świąteczny w innych rodzinach, tych mugolskich i magicznych. U Dursleyów nigdy nie było takiego klimatu, zewsząd napływającej radości i szczęścia, w przeciwieństwie do Weasleyów. U nich wszystko było zawsze bardzo niezorganizowane i na ostatnią chwilę, ale mimo to, nawet w tym głośnym chaosie i bałaganie dało się odnaleźć duże pokłady bliskości i troski, które były tak istotne. A jak było u Malfoyów? Harry wyobrażał sobie, jak siadają we trójkę przy wielkim, ciemnym stole i w ciszy jedzą bożonarodzeniowe potrawy. A może jednak potrafili być rodziną? Na pewno potrafili, skoro Draco był tak bardzo oddany swojemu ojcu. Potter był ciekaw, czy udekorowane Malfoy Manor wygląda choć odrobinę mniej groźnie i chłodno niż przez resztę roku. Zdecydowanie zbyt bardzo chciał zobaczyć Lucjusza i Draco w mikołajkowych czapkach, musiałoby to wyglądać przekomicznie razem w parze z ich posągowymi, poważnymi minami. Czy Malfoy robił komuś prezenty? To była najwyraźniej kolejna rzecz na świątecznej, niemożliwej do spełnienia liście bożonarodzeniowych cudów Harrego. Ale zamiast rozwodzić się nad takimi bzdurami, może w końcu powinien się spiąć i zmusić do wymyślenia istotnych prezentów? Zanim podjął się tego jakże trudnego wyzwania, Seamus ceremonialnie zakomunikował mu, że wielkimi krokami zbliża się nieubłagana cisza nocna, więc powinien łaskawie podnieść swoją złotą dupę i wymaszerować do łazienki.

Unbloomed - Harry Potter // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz