Rozdział X

5.3K 456 146
                                    

Ta mniej istotna część dnia minęła Harremu zaskakującąco szybko i bez większych problemów, takich jak na przykład wścibski Finnigan i jego śmieszne teorie, które już wczoraj w głowie Pottera zyskały tytuł tych "prawdopodobnych" i "całkiem możliwych". Nie dzielił się z przyjaciółmi przemyśleniami na ten temat i póki co nie miał zamiaru tego robić. Najpierw należało się upewnić, przekonać, a dopiero potem w ogóle zacząć o tym wspominać. Akurat dzisiejszy wieczór był idealny na zbadanie preferencji niepewnego bruneta, który aktualnie przewracał bez apetytu kolację leżącą na jego talerzu. Jeśli zgłodnieje, zamówi sobie coś w Trzech Miotłach - tak postanowił i udał się do dormitorium po potrzebne rzeczy. Cisza na korytarzu mocno kontrastowała z nieustającym harmiderem panującym w Wielkiej Sali podczas dosłownie każdego posiłku, słychać było teraz tylko jednostajny tupot obcasów uderzających o chłodną posadzkę i gdzieś po drugiej stronie korytarza przytłumione śmiechy i rozmowy uczniów, którzy podobnie jak Harry zwinęli się z kolacji. Gdy wszedł do dormitorium, ściągnął z siebie szkolną koszulę i krawat, a następnie wybrał z kufra kilka wygodniejszych i cieplejszych ubrań. Udało mu się upolować jakąś starszą koszulkę i ciemnoczerwoną bluzę bez kaptura, która wbrew pozorom dawała odpowiednią ilość ciepła. Narzucił na siebie jeszcze szarą kurtkę, podszywaną miłym puchem i owiązał szyję gryfońskim szalikiem w kolorach szlachetnego szkarłatu i złota, który idealnie komponował się z jego obecnym strojem. Harry jak chciał, to naprawdę potrafił się dobrze ubrać i niejednokrotnie zaskakiwał tym swoich przyjaciół, a nawet panią Molly, jak się okazało w zeszłe święta. Zgarnął jeszcze portfel leżący na jego szafce nocnej, podręcznik, mały zeszyt i pióro, a to wszystko wepchnął do szkolnej torby, którą przewiesił sobie przez ramię. Wyszedł, zastanawiając się nad prezentami już kolejny raz i liczył na cud, którym była życzliwość i pomoc ekspedientów stojących za ladami w barwnie udekorowanych sklepach. Niezdecydowanie Harrego często, delikatnie mówiąc, irytowało i drażniło każdego sklepowego wypruwającego sobie dla niego żyły usiłując sprostać jego wygórowanym oczekiwaniom. Miał nadzieję, że chociaż raz pójdzie sprawnie i szybko.

Po wyjściu ze szkoły od razu owiało go mroźne, grudniowe powietrze, mające zapach charakterystycznego zimna zmieszanego z dymem palonego w domach drewna. Nie zdążył zrobić kilku kroków, gdy minął się z niczego nieświadomym Draco, zmierzającym w tym samym kierunku. Zauważył go po dopiero po kilku sekundach, przyzwyczajając wzrok do panującej już na dworze ciemności.

- Malfoy? Co tak wcześnie? - na te słowa blondyn wręcz podskoczył, słysząc za sobą głos Harrego.

- Czemu za mną idziesz, Potter? - burknął cicho, odwracając się - Mieliśmy się spotkać za półtorej godziny.

- Muszę iść wcześniej do Hogsmeade - po chwili ciszy, z której wywnioskował, że ten drugi oczekuje jednak większej ilości wyjaśnień, dodał - Muszę kupić prezenty dla przyjaciół - na co Draco kiwnął tylko nieznacznie głową - A ty co tu robisz? Pierwszy zadałem pytanie.

- Ja... - zawahał się na krótką chwilę - Też.

- Łał, nie wiedziałem, że Malfoyowie robią sobie niespodzianki, albo że w ogóle obchodzą święta - zakpił Harry, mimo że nie miał na celu urażenia w jakikolwiek sposób drugiego chłopaka.

Draco widocznie się spłoszył, odwrócił wolno na pięcie i bez jakiegokolwiek komentarza, skierował się w stronę wioski. To nie było do niego podobne i Harrego to trochę zmieszało. Poczuł się teraz, jakby zamienili się na chwilę swoimi odwiecznymi rolami, a tak przecież nie było.

- Malfoy? - i podbiegł bliżej niego tak, że teraz szli obok siebie - Co ci jest? - i to chyba nie było na miejscu, biorąc pod uwagę samego Draco, bo jego się o to nie pyta.

Unbloomed - Harry Potter // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz