Rozdział 4

2.8K 137 34
                                    

Po ciężkim dniu w szkole nadszedł czas na przygotowania do długo wyczekiwanego koncertu. Aby upewnić się, że niejaki Jasteen przyjdzie na koncert, napisałam mu wiadomość na snapie.

grandeari: to gdzie się spotykamy?

Przez długi czas nie dostałam od niego odpowiedzi. Trochę było mi przykro, że mnie wystawił, bo co jak co, ale mnie się nie igmoruje. Jednak pocieszała mnie myśl, że za kilka godzin zobaczę Justina Biebera.

Godzinę później:

Przestałam przejmować się tym człowiekiem i pojechałam zamówioną wześnien taksówką pod dom Kate. Nie miałyśmy zbytnio czasu na jakiekolwiek pogawędki, bo musiałyśmy spieszyć się na miejsce koncertu. Justin miał jeszcze próbę ma scenie, a my mogłyśmy go zobaczyć na żywo!

Na miejscu nasz idol wciąż ćwiczył. Sporo ludzi już czekało na show, które odbędzie się za niecałe 2 godziny!

Przez czas próby śpiewałyśmy razem z nim. A on co jakiś czas spoglądał na nas. W końcu musiał iść przygotowywać się do występu, a ja i Kate poszłyśmy kupić sobie jakieś świecące zabawki itd.

W końcu nadeszła ta chwila, na którą czekałam od tak dawna. Oniemiałam z radości kiedy puścił mi oczko. Do wszystkich piosenek krzyczałam jak najgłośniej. Aż zaczęło boleć mnie gardło, ale zlekceważyłam to i dalej krzyczałam. Już nawet zapomniałam o niejakim Jasteen'ie, który miał tu być razem ze mną. Ale rozliczę się z nim później.

Kiedy nadszedł czas na OLLG, serce waliło mi jak oszalałe. Po chwili Justin Bieber wyciągną do mnie dłoń i oznajmił że to ja jestem jego One Less Lonley Girl. Nie piszczałam, nie roniłam łez ani nie mdlałam. Starałam zachować naturalność, co było dość trudnym zadaniem, ale jakoś wybrnęłam z tego. Nie chciałam, żeby Justin czuł się niekomfortowo.

Śpiewałam razem z nim, a na koniec przytulił mnie, zdawało mi się jakbym trwała z nim w tym uścisku wieczność. Ten koncert był jednym z najlepszych do tej pory.

Po koncercie nadszedł czas na m&g. Prowadziłam z nim luźną rozowę i narobiłam masę zdjęć. Byłam taka szczęśliwa. Nie wiem czy uszczęśliwiłoby mnie coś bardziej od tego, że Justin pozwolił mi usiąść na jego kolanach!

***

Przez długi czas myślałam o spotkaniu z samym Justinem. To było coś niesamowitego.

Przez moje rozmyślanie nie mogłam zasnąć. Ale w końcu udało mi się to około godziny 5 nad ranem.

Rankiem (w moim przypadku o 2 po południu), napisałam do Jasteen'a. Musiał ponieść konsekwencje za swoje czyny.

grandeari: zawiodłam się na tobie

Nie czekałam długo na odpowiedź, choć myślałam, że da sobie już spokój ze mną.

Jasteen: czemu? :'(

grandeari: wystawiłeś mnie Stefanie

Jasteen: 1: nie, nieprawda a po 2: co to za imię ten Stefan?

grandeari: 1. Tak prawda, 2: polskie

Jasteen: byłem tam, stałaś obok mnie a nawet mnie przytuliłaś

grandeari: nie przytulałam wczoraj żadnego Stefana Stefanie

Jasteen: przestań mnie nazywać Stefanem, bo to głupie

grandeari: dla Ciebie owszem

Jasteen: dobrze skończmy ten temat, nie chcę się kłócić

grandeari: .

Jasteen: co to miało znaczyć?

grandeari: nic.

Jasteen: a ta kropka?

grandeari: przewidziało Ci się.

Jasteen: i znowu to robisz

grandeari: ale co?

Jasteen: kropki.

grandeari: to kara za to, że mnie okłamujesz.

Jasteen: nie, nie okłamuje Ciebie, w ogóle nigdy nie okłamałbym Ciebie

grandeari: kłamiesz.

Jasteen: nie prawda

grandeari: prawda Stefanie

Jasteen: N.I.E prawda.

grandeari: gdybyś był tam ze mną to wiedziałabym jak wyglądasz, a nie wiem, bo Ciebie tam nie było.

Jasteen: mylisz się skarbie, patrzyłaś jeszcze na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. A do tego mnie przytuliłaś, robiłaś przecież dużo zdjęć, na których jesteśmy we dwoje

W tym momencie miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam kto to był. Wszystkie wymienione przez niego fakty pasowały do Justina Biebera. Ale nie, to nie mógł być on. Jestem realistką, a żeby to był on to musiałby być to cud.

grandeari: przestań owijać w bawełnę tylko wyślij mi swoje zdjęcie jeżeli mam wiedzieć że ty to ty

Jasteen: ja nie mogę, to nie jest dobry czas na to.

Kurczę, zaczynam przekonywać się do tego, co powiedziała mi Kate. Ale zaraz zbyłam tę myśl.

Przestałam. Nie odpisałam. Nie wiem, czy to dlatego, że byłam zła na niego, czy dlatego, że denerwował mnie i nie chciałam z nim dłużej pisać. Wiem, że takie znajomości często mają tragiczny koniec.

Wygrzebałam się z łóżka i skierowałam się do łazienki. Musiałam się trochę odprężyć.

Po ukajającej kąpieli rozkoszowałam się resztą wolnego dnia. Leżałam na leżaku przy basenie, który znajdował się obok domu i ogrzewałam się ciepłem słońca.

Niedługo miał odbyć się bal, z okazji zakończenia roku szkolnego. Trzeba było zacząć rozglądać się nad kreacją na ten wieczór i...towarzyszem. Nie miałam pojęcia z kim pójść. Jest dużo przystojnych chłopaków w mojej szkole, ale żaden z nich nie trafia w moje gusta. W sumie to mogę pójść nawet z Frankim. Nie potrzebuję jakiegoś pacana u boku, przeszkadzałby tylko.

Na chwilę odłączyłam myślenie i zasnęłam.

Pusto, nie ma nic. Pustka. Czerń. Ciemność. Na horyzoncie nie widać ani jednego przedmiotu.
Idę. Idę do nikąd. Z oddali wyłoniła się potać. Nie widać jej dobrze, ale z zarysów można wywnioskować, że to jest mężczyzna.
Zaczynam biec w jego stronę. Ale stoję w miejscu. Nie ważne jak szybko próbuję biec i tak stoję w miejscu. On też pragnie dotrzeć do mnie bliżej. Co za ironia losu, i co to oznacza?

______________________________________ soreczka, że tak późno ale obiecałam, że rozdział pojawi się dzisiaj, wiec go wstawiam. I dziękuję, że tyle was jest. Z każdym dniem liczba odsłon się zwiększa a już niedługo nabijemy 1k!
Jeśli będzie większa motywacjca to w rozdziałach będzie więcej akcji i będą częściej się ukazywały!
No dobra to ja już nie zanudzam i życzę dobrej nocy/dobrego dnia!
A i jeszcze jedno trzymajcie za mnie kciuki, jutro piszę test z angielskiego💪

Snapchat |jariana|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz