Rozdział 20

1.3K 91 20
                                    

Jaxon i Jazmyn wesoło biegali po polanie, podczas gdy ja i Justin siedzieliśmy na stogu siana i wpatrywaliśmy się w niebo. Było bezchmurne i mieniące się odcieniami czerwieni, na skutek zachodu słońca. 

- A Ty, co o tym sądzisz? - wtedy ocknęłam się z myśli- co by było gdyby. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na Justina. 

- Przepraszam, ale nie słuchałam Ciebie. - wyznałam ze słabym uśmiechem. 

- Zdążyłem to zauważyć. Cały czas, odkąd tu przyszliśmy, jesteś jakaś nieobecna. Coś się stało? - zapytał z troską. 

- Po prostu denerwuje się przed tym spotkaniem. I ciągle nurtuje mnie pytanie, co będzie jeśli mi się uda? 

- W końcu zostaniesz zauważona. Będziesz robiła to, co lubisz, zarazem otrzymując z tego korzyści. 

- Tak, ale... Ja będę w pewnym sensie twoją konkurencją. - westchnęłam, kierując swój wzrok z powrotem na niebo. - A ja nie chcę, żeby nasza znajomość dobiegła końca. Pomimo tego, że bardzo mnie irytujesz, bardzo Ciebie lubię. 

- W show-biznesie nie do końca to tak działa. Większość znajomości i wielkich przyjaźni, a nawet związków... to kwestia sprzymierzenia się managerów. Tylko nieliczne stosunki są za sprawą upodobania celebryty. Jeszcze musisz nauczyć się wielu rzeczy, żeby nie popełnić ogromnego błędu. - przybliżył się do mnie. 

- Czyli, jeśli miałabym związać się z jakimś chłopakiem, to mój manager musiałby wyrazić na to zgodę? - zmarszczyłam czoło. 

- Zależy, czy patrzyłabyś na uczucia, czy na korzyści. Ale zostawmy tą rozmowę na inny dzień, chciałbym trochę od tego odpocząć. Nie zakrzątaj sobie tym głowy. Nawet nie wiemy, czy twoja sława jest pewna. 

- A ja chciałabym dowiedzieć się trochę o tym systemie show-biznesu. Mam dosłowny mętlik w głowie od tego wszystkiego i chciałabym sobie to jakoś poukładać.  

- To tym bardziej nie powinniśmy o tym rozmawiać. Jeszcze bardziej miałabyś namieszane w głowie. 

- To wszystko to jakaś zagadka. Ale jakoś mnie to ciągnie. Sama nie wiem czemu.

- Tak jest z każdym. Rozmawiałem już z tyloma ludźmi, więc wiem. Poza tym wiem to z własnego doświadczenia. Ale zoatawmy to na inną okazję. - między nami zapadła cisza. - Nie martw się niczym. Wszytko będzie dobrze, bez względu na to, czy staniesz się gwiazdą, czy też nie. - spojrzałam w jego czekoladowe oczy.

- Skoro tak mówisz. - powiedziała zmieszana.

- Po co martwić się na zapas? Ja cieszyłbym się chwilą odpoczynku. Jak faktycznie zostaniesz sławna, to za szybko nie będziesz miała spokoju.

- Zdaje sobie z tego sprawę.

- Może wrócimy już do domu? - zaproponował. - Robi się już ciemno.

- No... - przeciągnęłam ostatnią głoskę.

Zaraz rodzeństwo Justina dołączyło do nas i ruszyliśmy w drogę powrotną. Cały czas opowiadaliśmy sobie dowcipy lub dziwne sytuacje z naszego życia. Miło było bliżej poznać jakąś część rodziny Justina. Wszyscy byli mili i uprzejmi, a pomimo kilku kłótni między Jaxonem a Jazmyn, oni byli cudowni.

- Zaiweźć Ciebie do domu, czy jakieś specjalne życzenie? - rzucił Bieber, zaraz po tym jak odpalił silnik swojego samochodu.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że mój tata nie będzie zadowolony, więc myślę, że pierwsze wyjście, będzie najkorzystniejsze.

- No dobrze. - ciężko westchnął. - A może jeszcze jakaś mała pizza?

- Przepraszam, ale nie tym razem. Chelsey zrobiła bardzo dobrą szarlotkę, więc po trzech dokładkach mam dość jedzenia na dzisiaj.

- Ok. A jak wrażenia?

- Bardzo mi się podobało. Ale myślę, że to nie ma znaczenia. No bo kiedy kogoś się lubi, to nie patrzy się na jego rodzinę. - stwierdziłam i oparłam głowę o rękę.

- Czyli nie podobało Ci się?

- Ale co tu jest do upodobania Justin? Spędziłam fajnie dzień, z miłymi i serdecznymi i ludźmi.

- A jutro masz jakieś plany?

- Tak Justin. Mam zamiar spotkać się ze znajomymi, których w ogóle tu nie mam. - odparłam z nutą ironii.

- No to odwołaj te spotkanie, bo Trey prosił, żeby stawić się w studiu. Powiedział, że jest to ważna sprawa.

- Dla Treya mogę odwołać te spotkanie. - zaśmiałam się.

- A ja? Już mnie nie lubisz? - jęknął z udawanym żalem.

- No cóż Bieber, taki mamy klimat. - po kilku kolejnych minutach samochód zbliżał się w stronę mojego domu.

- Tylko bądź gotowa około dziewiątej. - upomniał mnie.

- Oczywiście panie Beber. - chwyciłam za klamkę, chcąc otworzyć drzwi. Ale Justin mi w tym przeszkodził. Spojrzałam na niego zmieszana, ale w odpowiedzi otrzymałam pocałunek. Ale nie taki w policzek. Nasze wargi się złączyły. Siedziałam tam w osłupieniu, nie wiedziałam co mam robić, a na skutek tego pozwoliłam, aby jego język wszedł tam, gdzie nue był do tej pory. A przynajmniej w mojej jamie ustnej.

--------------------------------------------------------
Tadaaa...

Przepraszam za ten chaotyczny rozdział, ale sama mam ten mętlik w głowie. Nasptępne rozdziały będą dłuższe i lepiej opisane... Może po drodze małe niespodzianki?

Do następnego  😊

Snapchat |jariana|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz