Rozdział 3

155 9 6
                                    

Ilay był u mnie jeszcze przez tydzień i chociaż chciał zostać dłużej, to wczoraj musiał wracać narzeczonej i do firmy. Samolot powrotny miał o 20:00 więc i ja i Liam mogliśmy się z nim pożegnać. Oczywiście nie obyło się bez łez, uścisków i obietnic o następnym spotkaniu, jednak czas naglił i Ilay musiał udać się do odprawy.

Dziś rano zadzwonił, żeby poinformować mnie o udanym locie i powrocie do domu, co bardzo mnie ucieszyło. Jako, że mnie obudził, postanowiłam rozpocząć przygotowania do wyjazdu, który był zaplanowany na dziś popołudniu. Liam chciał mi pomóc z tym wszystkim, ale niestety nie udało mu się wziąć na dziś wolnego, jednak obiecał, że postara się być na odprawie. Była godzina 8:37, więc mozolnie zwlokłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki.

Po 20 minutach wyszłam z niej umyta, umalowana, ubrana i gotowa do działania. Zjadłam dwie kanapki, które zapiłam herbatą z miodem i cytryną, po czym zabrałam się za pakowanie rzeczy do Melbourne. Spakowałam kilka par spodenek, kilkanaście bluzek z krótkim rękawkiem, ogromną ilość skarpetek, bieliznę, oraz ręczniki.
Wyjęłam z szafy duży podróżny plecak i zaczęłam pakować do niego różne konserwy, wafle ryżowe, ryż, szkicownik i ołówki, środki czystości oraz apteczkę podróżną. Teoretycznie spakowałam pół domu.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:43, zlustrowałam wzrokiem moje pakunki i stwierdziłam, że wszystko zabrałam i najwyższy czas na obiad. Nie chciałam już brudzić mojemu przyjacielowi naczyń zanim wyjadę i postanowiłam zamówiłam hawajską. Kiedy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, jak strzała pobiegłam je otworzyć i ku mojemu nieszczęściu nie był to dostawca pizzy. Moim oczom ukazał się nikt inny, jak Harry Jstem Dupkiem Styles ze swoim jakże nonszalanckim uśmieszkiem na twarzy.

- Co Ty tu robisz i skąd masz mój adres? - zapytałam, marszcząc czoło ze zdziwienia.

- Bardzo miło witasz swojego nowego sąsiada, Megan. Niedawno wprowadziłem się do mieszkania naprzeciwko. - odpowiedział i oparł się o framugę drzwi. - Może chciałabyś zaprosić mnie do siebie na małą kawę?

- Nie wydaje mi się, sąsiedzie. - odpowiedziałam z przekąsem podkreślając ostatni wyraz i bezceremonialnie zamknęłam mu drzwi przed nosem. Chwilę jeszcze stał przed drzwiami, aż w końcu wrócił wreszcie do swojego mieszkania. Tego jeszcze mi brakowało  żeby mieć Styles'a za sąsiada, po prostu świetnie...

Pół godziny po tym incydencie do moich drzwi zapukał dostawca pizzy. Zapłaciłam mu należną sumę i z radością w oczach wzięłam karton z moim przysmakiem. To była zdecydowanie najlepsza pizza jaką ostatnio jadłam i zdecydowaniw poprawiła mi nastrój i gdyby nie fakt, że Liam obraziłby się na mnie, gdybym mu nic nie zostawiła, to zjadłabym wszystko. Przez resztę wolnego czasu czytałam jakąś nudną książkę, którą znalazłam na półce Payne'a i rozmawiałam z Ilay'em. Kiedy książka znudziła mi się do tego stopnia, że odłożyłam ją na półkę i nie miałam pojęcia co zrobić z resztą wolnego czasu w pewnym momencie usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
Kiedy odebrałam okazało się, że to moja przyjaciółka Clara, z którą przyjaźniłam się od szkoły średniej, a potem kontynuowałyśmy swoją znajomość na studiach. Clara dowiedziała się o moim wyjeździe i chciała się ze mną spotkać, żeby mi pogratulować i przy okazji zamienić kilka słów przy dobrej kawie. Zaproponowała mi spotkanie w pobliskiej kawiarni, na co z radością się zgodziłam, a dziesięć minut później siedziałyśmy razem przy dobrej Latte i zaczęłyśmy gadać w najlepsze. 

Wreszcie dziewczyna zahaczyła o temat, o jaki bym ją nie podejrzewała i taki, który najmniej miałam ochotę poruszać.

- Słyszałam, że Harry też z wami jedzie. - wypaliła niespodziewanie.

Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz