Rozdział 16

73 12 6
                                        

*Pov Harry*

Kiedy szliśmy nagle usłyszałem głośny łoskot zapadającej się drogi, a zaraz potem krzyk Megan. Momentalnie odwróciłem się w jej kierunku, ale jedyne co mi mignęło przed oczami, to jej ręka, która była wyciągnięta w geście wołania o pomoc. Zareagowałem błyskawicznie i chciałem chwycić ją za dłoń, jednak w tym samym momencie ręka dziewczyny znalazła się poza zasięgiem, a ja patrzyłem bezradnie jak brunetka ląduje na dnie szczeliny z nienaturalnie wygiętą nogą. Do moich uszu dotarł płacz niebieskookiej wywołany bólem po zetknięciu się z twardą powierzchnią.

- Megan! Wszystko w porządku? - spytałem, choć sądząc po zachowaniu brunetki coś musiało się stać i to coś poważnego.

- Harry, bardzo boli... Błagam wyciągnij mnie stąd! - mówiła łamiącym się od płaczu głosem.

- Megan, uspokój się, zaraz Cię stamtąd wydostanę. Powiedz mi co Cię boli. - próbowałem zachować zimną krew i pomóc niebieskookiej opanować emocje.

- Harry... - powiedziała przerażona patrząc na swoją nogę, a chwilę potem przejechała po niej ręką, na której błyskawicznie pojawiła się czerwona ciecz.
O cholera, to zdecydowanie coś poważnego.

- Już do Ciebie schodzę, wytrzymaj jeszcze chwilkę.- powiedziałem, bardziej nachylając się nad wlotem do szczeliny, po czym gorączkowo zacząłem rozglądać się za jakąś lianą.

Po chwili ujrzałem dostatecznie długie i mocne pnącze, na którym mógłbym opuścić się w dół do brunetki i udzielić jej potrzebnej pomocy, więc pośpiesznie zdjąłem je z drzewa i ruszyłem z powrotem do szczeliny. Jeden koniec liany przywiązałem do głazu, który znajdował się nieopodal, a drugim końcem obwiązałem się w pasie. Zanim odpuściłem się w dół szarpnąłem za pnącze, żeby sprawdzić, czy została solidnie umocowana, odwróciłem się tyłem do zapadliny, po czym pochyliłem się delikatnie do tyłu i zacząłem opuszczać się w dół rozpadliny. Kilka chwil później znajdowałem się już na dnie jamy, która okazała się być małą grotą. Kiedy tylko moje stopy zetknęły się z twardym podłożem, odwiązałem lianę oplatającą mnie w pasie i szybko znalazłem się u boku Megan.

- Chyba złamałam nogę. - powiedziała ze łzami w oczach, które natychmiast starłem kciukiem.

- Będzie dobrze, wyciągnę Cię stąd, okey? - spytałem i zacząłem lustrować twarz niebieskookiej, chcąc utrzymać z nią kontakt wzrokowy. Gdy nasze spojrzenia się zetknęły, mogłem wyczytać z oczu brunetki wszystkie emocje, jakie czułam w tym momencie. Był to strach, obawa, ból, cierpienie i coś w rodzaju zaufania. Wiem, że liczyła na mnie i postaram się zrobić wszystko, żeby jej nie zawieść. Spojrzałem na jej nogi. Spodnie miała poszarpane, a lewa nogawka była cała brudna od krwi i błota, była rozdarta w miejscu, gdzie znajdowała się kość piszczelowa. Najbardziej zaniepokoiło mnie to, że coś stamtąd wystawało... Ostrożnie rozdarłem i tak postrzępiony już materiał od spodni, żeby móc dokładniej przyjrzeć się krwawiącej ranie, jednak to, co zobaczyłem potwierdziło moje obawy.

- Powiedz, że nie jest tak źle i będę mogła iść dalej. - spytała Megan, a ja spoglądał raz na nią, a raz na jej nogę.

- Przykro mi Foxie, ale tutaj kończy się nasza podróż, musimy zawrócić i to jak najszybciej ze względu na welociraptory, które nie zrezygnowały ze ścigania nas.

- Ale jeśli to zwykłe złamanie, to dlaczego tak boli?!

- Powiem Ci, ale nie panikuj dobrze? - spytałem patrząc dziewczynie prosto w oczy, a ona po chwili pokiwała twierdząco głową. - To nie jest zwykłe złamanie, tylko otwarte złamanie kości piszczelowej. - Po tych słowach uważniej przyjżałem się twarzy mojej towarzyszki. Łzy ciągle kręciły się w jej oczach, a wzrok nerwowo przechodzi od lewej do prawej i z powortem, co świadczyło o tym, że Megan myślała nad rozwiązaniem naszego problemu, sporadycznie przygryzała też delikatnie dolną wargę, co zawsze robiła, gdy nad czymś się zastanawiała.

Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz