Rozdział 17

51 8 3
                                    

*Pov Nieznany*

Długo czekałem na moment, w którym będę mógł wyruszyć w dalszą podróż. Chociaż udało mi się stawić czoła mojemu wrogowi, to ta walka pozostawiła po sobie wiele blizn, nie tylko tych fizycznych, ale też emocjonalnych. Musiałem odłożyć na bok emocje i skupić się na tym uczuciu, które kazało mi przeżyć za wszelką cenę. Musiałem nauczyć się, jak zdobywać pokarm, jak się bronić, oraz gdzie szukać bezpiecznego schronu, co nie przyszło mi łatwo zwłaszcza, że byłem ciężko ranny. Wszystko, co wcześniej było dla mnie ważne, budowało moje mierniki moralne, ustąpiło prymitywnej chęci przetrwania. Teraz nie liczyło się współczucie, poświęcenie dla drugiej osoby, lojalność, nadzieja, czy jakiekolwiek uczucia, nawet miłość nie miała dla mnie w tej chwili żadnej wartości. Wszystko zostało wyparte wraz z chwilą wypadku i zastąpione czymś równie silnym, każącym przeżyć i zakończyć to piekło, to było coś, co z pewnością można było nazwać formą zezwierzęcenia człowieka, zatracenie wszelkich norm moralnych na rzecz utrzymania siebie przy życiu. Instynkt. Tak, to właśnie on był moją maszyną, popychającą mnie do przodu przez poprzednie kilka tygodni i która zapewne będzie mnie popychała przez następne, dopóki się stąd nie wydostanę. Każde działanie, jakie podejmowałem mimo bólu i wizji rychłej śmierci doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem. Miejsca, z którego mogę wyruszyć w drogę do domu.

Teraz znajdowałem się w domku na drzewie, który znalazłem zeszłego popołudnia w gęstwinie lasu podczas pogoni za Kompsognatem, który odłączył się od stada i finalnie stał się moją kolacją. Domek był bardzo dobrze i solidnie wykonany, dlatego idealnie nadawał się do spędzenia w nim kilku dni, które zamierzałem wykorzystać na zbieranie sił przed wyprawą do Pieczary Przejścia, o której była mowa w notatniku znajdującym się w moim tymczasowym schronie. Moją uwagę najbardziej zwróciły listy, które były dołączone do notatnika. Oba opisywały sytuację osób będących tutaj wcześniej, oraz wskazówki mające pomóc w znalezieniu wody i pożywienia w tej okolicy, jednak znacząco się od siebie różniły. Pierwszy był już trochę podniszczony, pozaginany, ubrudzony, napisany niestarannym, prawdopodobnie męskim pismem, jednak drugi był stosunkowo nowy, bardzo dokładny i pewnie napisany przez kobietę, a jego treść brzmiała następująco.

Nazywam się Megan Fox i wraz z moim towarzyszem Harry'm Styles'em znaleźliśmy się tutaj za sprawą anomalii czasowej, która otworzyła się na pustyni, znajdującej się niedaleko Melbourne w Australii, podczas burzy piaskowej, która zaskoczyła naszą grupę w czasie trwania wykopalisk archeologicznych. Po drodze do tego miejsca straciliśmy jednego towarzysza. Został on zabity przez grupę Velociraptorów grasujących na tym terenie, więc jeśli trafiłeś tutaj z kimś, to trzymajcie się razem i pod żadnym pozorem nie wychodźcie na otwartą przestrzeń, a jeśli jesteś sam, to miej oczy szeroko otwarte i nie narażaj się niepotrzebnie na niebezpieczeństwo. Oprócz tego, że musisz zachować tutaj ostrożność powinieneś wiedzieć o kilku rzeczach.

Po pierwsze, ale tego pewnie się domyśliłeś, anomalia, która Cię tu przeniosła, jest portalem w czasie i przestrzeni między okresami w ciągu całej historii naszej planety. Aktualnie, jeśli dobrze udało nam się ustalić, znajdujesz się w okresie środkowej kredy, a to onzacza, że początek na naszej planecie mają rośliny okrytonasienne, które mogą posłużyć Ci za pokarm. Dość duże połacie sagowców znajdują się niedaleko wodopoju Edmontozaurów, który masz zaznaczony na mapie, dołączonej do notatnika naszego poprzednika.

Po drugie - w anomalii czas płynie niemal czterokrotnie szybciej niż w realnym świecie, więc jeśli jesteś tutaj, dajmy na to, tydzień, to w prawdziwym świecie nie ma Cię już od miesiąca. Nie zwlekaj więc z udaniem się do miejsca, które może pomóc wrócić Ci do domu. Jest ono położone wysoko w górach, w pieczarze, do której blade światło księżyca będącego w pełni przybiera kolor niebieski. Z tego co wiem, to tam znajduje się portal prowadzący do naszego świata. I właśnie do tego miejsca się teraz kierujemy, do Pieczary Przejścia.

Po trzecie - z donosów poprzedniego właściciela domku dowiedzieliśmy się o stworze, który grasuje u podnóża góry, ale nie waha się też odwiedzać dalszych zakątków lasu. Podobno wielkością przypomina goryla, więc jest to kreatura humanoidalna. Porusza się na czterech kończynach i zdaje się, że zamiast posługiwać się parą jażących się na czerwono oczu do postrzegania świata używa słuchu, podobnie jak nietoperze. Może on być ostatnią przeszkodą stojącą na drodze do Pieczary Przejścia i powrotu do domu. Jednak nie trać nadziei!

To już wszytsko, co chcieliśmy Ci przekazać. Więcej szczegółów dostarczy Ci notatnik Holt'a, który zostawiliśmy na stoliku. Jeśli dopisze nam szczęście, to i Ty i my już niedługo znajdziemy się w domu.

Podpisano: Megan Fox i Harry Styles.

Nie wiem dlaczego, ale czułem się zmieszany po przeczytaniu tego listu. Nie chodziło o same informacje w nim zawarte, tylko o osoby, które go napisały. Wydawały mi się dziwnie znajome... Jednak było to niemożliwe, ponieważ od początku byłem tutaj sam. Przynajmniej nie przypominam sobie, abym trafił do anomalii w czyimś towarzystwie, ale nie byłem co do tego absolutnie pewny. Wszystko od momentu wypadku wydawało się być zamazane, niewyraźne. Pamiętałem tylko moje imię i nazwisko, co się stało i jak tu trafiłem, ale szczegółów z przeszłości nie byłem w stanie sobie przypomnieć, jakby ktoś zamknął mi do nich dostęp. Być może tak jest lepiej? Jeżeli straciłem tutaj kogoś bliskiego, to być może lepiej byłoby o tym nie pamiętać, chociażby ze względu na to, że mogłem w pełni skupić się na przetrwaniu w tej dziczy, dotarciu do przejścia w górach i niezaprzątać sobie głowy zbędnymi sentymentami.

Zbliżał się zmrok, więc postanowiłem, że udam się w okolice wodopoju Edmontozaurów, aby zbadać teren i przy odrobinie szczęścia upolować coś na ząb. Wziąłem ze sobą nóż wykonany z zęba Tyranozaura, który wyjąłem z martwego już osobnika, wyszedłem na zewnątrz budynku i poszedłem w kierunku liany, która znajdowała się na końcu kładki. Opuściłem się na niej w dół i ruszyłem w głąb lasu, a jako, że nie było jeszcze aż tak ciemno mogłem spokojnie dojść na miejsce i wrócić z powortem do mojego tymczasowego schronu.
Przedzierając się przez gęstwiny wsłuchiwałem się w odgłosy zapadającej nocy. Powietrze było ciepłe, lekko wilgotne, z zachodu wiał delikatny wiatr, a odgłosy porykujących dinozaurów roznosiły się po całej okolicy. Dochodząc do skraju lasu zauważyłem utykające na tylną nogę młode Edmontozaura. Przykucnąłem, aby maluch mnie nie zauważył i chwilę przyglądałem się jego poczynaniom. Młody, wielkości konia, hadrozaur bezskutecznie próbował podążać śladem swojego stada, które już dawno zniknęło z zasięgu jego wzroku, nawołując przy tym żałośnie. Chwilę później zrezygnowany i wyczerpany padł na ziemię i wydał z sobie ostatni cichy pomruk. Wyczułem okazję i dalej kucając wyszedłem z ukrycia, wyciągnąłem nóż zza paska od spodni i zacząłem przybliżać się do rannego stworzenia. Malec akurat zamknął oczy, żeby uciąć sobie drzemkę, pozbierać siły i ruszyć dalej za stadem, jednak nie spodziewał się, że to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. W tym momencie podszedłem dostatecznie blisko, aby zatopić nóż w szyi gada i rozpłatać mu gardło na tyle szybko, że nie zdążył wydać z sobie żadnego dźwięku. Gdy upewniłem się, że gad jest martwy wyciąłem dwa spore kawałki mięsa z jego ciała i pośpiesznie udałem się w kierunku domku na drzewie, aby zdążyć do niego dotrzeć zanim zapach krwi rozniesie się po okolicy i zwabi tutaj mięsożerców.

Niestety, takie właśnie były zasady prehistorycznej dżungli - albo jesteś predatorem, albo jego ofiarą.





Hej kochani! Mam nadzieję, że rozdział was nie zanudził na śmierć i przypadł wam do gustu, mimo takiej formy (I jest trochę krótki, ale już nie chciałam was totalnie zamęczyć ciągłym tekstem XD)
Do następnego, buziaki! ❤

Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz