Rozdział 8

82 8 10
                                    

*Pov Liam*

Minęły dwa miesiące odkąd Megan zaginęła. Po całej Australii zostały rozesłane ogłoszenia o zaginięciu jej i dwóch innych członków ekipy. Początkowo myśleliśmy, że jakaś karawana handlarzy niewolników porwała ich i sprzedała, jako tanią siłę roboczą, jednak miejscowe organy ścigania zaprzeczyły tej teorii, gdyż już prowadzili rozmowy z informatorem ze środowiska handlarzy dopytując o trójkę młodych Brytyjczyków, jednak ten o niczym nie wiedział. Z każdym kolejnym dniem mieliśmy coraz gorsze przypuszczenia. Ilay odchodził od zmysłów w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat zaginięcia jego siostry. Przekopał chyba wszystkie ogłoszenia o zaginięciach i odnalezieniach ludzi w Australii, jednak nie przyniosło to rezultatu. Megan jakby rozpłynęła się w powietrzu. Ile ja bym dał, żeby do nas wróciła cała i zdrowa...

*Pov Megan*

Po incydencie, jaki miał miejsce tego ranka udało nam się jakimś cudem ominąć żerowiska drapieżnych dinozaurów. Nie mieliśmy jednak nic do jedzenia, a nie wiedzieliśmy, co tutaj nadaje się do spożycia. Musieliśmy natomiast znaleźć coś do picia, bo tropikalny klimat, który tu panował nie pomagał nam w zachowaniu płynów w organizmie, a jedyny zbiornik wodny znajdował się na otwartej przestrzeni, której jak wcześniej ustaliliśmy, mieliśmy unikać. Jednak musieliśmy podjąć to ryzyko, bo w przeciwnym razie umrzemy z wycieńczenia.

- Ja pójdę - zgłosiłam się bez wahania do wykonania zadania.

- Chyba zwariowałaś! To zbyt niebezpieczne - zaprotestował Ethan.

- To niczego nie zmienia. I tak tam pójdę. Ten zbiornik jest odsłonięty tylko od strony północnej. W dodatku wszystkie roślinożerne dinozaury są na innych żerowiskach, więc drapieżniki podążyły za nimi. Małe szanse, że jakieś zostały jeszcze tutaj. Idę. - powiedziałam stanowczo i wzięłam te kilka butelek jakie mieliśmy przy sobie i ruszyłam w stronę zbiornika.

- Megan ja wiem, że jesteś na mnie zła, ale nie musisz przez to ryzykować swojego życia. - Ethan złapał mnie za przedramię i spojrzał mi prosto w oczy.

- Nie myśl, że jestem aż tak głupia. Robię to, żebyśmy mogli przeżyć. To nie ma żadnego związku z Tobą. Z resztą, chcę pokazać, że też mogę się do czegoś przydać, a nie stwarzać wam tylko problemym- wyrwałam rękę z jego uścisku i ruszyłam niewzruszona przed siebie.

Chłopak już nic więcej nie powiedział i nie próbował mnie zatrzymać. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z gęstwiny na otwartą przestrzeń. Rozejrzałam się dookoła i kiedy uznałam, że jest bezpiecznie ruszyłam przed siebie. Nie biegłam, bo wiedziałam, że mogłoby to ściągnąć uwagę drapieżników, które mogły tu zostać. Spokojnie dotarłam do jeziora i napełniłam puste butelki wodą.
Poczułam się już o wiele pewniej, więc truchtem ruszyłam do miejsca, w którym czekali ma mnie chłopacy. I to był mój błąd. Okazało się, że nie byłam sama w oazie. Kiedy usłyszałam charakterystyczny, dla pewnych drapieżników, dźwięk odwróciłam się i kiedy moje obawy się potwierdziły zaczęłam biec tak szybko, jak tylko mogłam. Zza krzaków, które otaczały jezioro z drugiej strony wyskoczyły trzy welociraptory*. Te gady przeważnie atakowały zwierzęta, które były słabe lub stare, a ja byłam po prostu sama... Nie miał mnie kto obronić i dinozaury uznały mnie za łatwy cel.

- Uciekajcie na drzewa! - krzyknęłam, kiedy byłam dostatecznie blisko chłopaków.

Niestety ja nie miałam aż tyle szczęścia, co oni. Jeden z gadów zwalił mnie z nóg za pomocą długiego ogona. Czułam, że to będzie mój koniec i teraz już nikt nie będzie mógł mi pomóc. Zostałam jednak miło zaskoczona. Ethan złapał w ręce jakiś gruby konar i z całej siły uderzył gada w głowę, a ten oszołomiony obalił się na ziemię i miałam czas na ucieczkę. Nawet nie podniosłam butelek z wodą i szybko pobiegłam za Huntem. On szybko pomógł mi wdrapać się na drzewo, a Harry wciągnął mnie wyżej na gałąź. Jedynym moim zadaniem było wciągnięcie Ethan'a z powrotem na drzewo, co nie było takie łatwe, bo jego waga nie należała do piórkowych, a gady były coraz bliżej, więc dodatkowo czułam na sobie presję czasu. Zielonooki złapał mnie za rękę i zaczął pomału wspinać się do góry. Nagle poczułam, że ręka, którą trzymałam się gałęzi ześlizguje się. Na szczęście Harry szybko to zauważył i złapał mnie w pasie, utrzymując tym samym na drzewie. Hunt był już prawie bezpieczny razem z nami na mahoniowcu, jednak wtedy wydarzyło się coś, co przez następne dni miałam ciągle przed oczami. Jeden z welociraptorów chwycił zębami za but bruneta i zaczął ściągać go na ziemię, a jego ręka coraz bardziej wyślizgiwała się z mojej.

Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz