Rozdział 6

122 7 14
                                    

Obudziłam się z potwornym bólem głowy, który był spowodowany prawdopodobnie upadkiem. Podniosłam się leniwie z ziemi i rozejrzałam dookoła. Obok mnie leżał Harry, a kawałek dalej leżał mój zaginiony plecak. Spojrzałam na wprost i prawie dostałam zawału. Przede mną siedział Ethan i uśmiechał się jak głupi do sera.

- Długo się tak na mnie gapisz? - spytałam zmieszana.

- Odpowiednio długo. - odpowiedział krótko, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Gdzie my jesteśmy ?

- Nie mam pojęcia... chciałem iść na zwiady, ale nie miałem serca zostawiać Cię z tym idiotą. - odparł wskazując na śpiącego loczka.

Analizując wszytko, co miało miejsce w ostatnim czasie byłam totalnie zbita z tropu. Przecież byliśmy na pustyni, więc co do cholery robimy w lesie deszczowym?! Czy to "coś", czego dotknęłam na pustyni miało na to jakiś wpływ? To nie mieściło mi się w głowie...
Kiedy Harry się obudził i skończył zrzędzić wzięłam mój nieszczęsny plecak i poszliśmy się rozejrzeć. Szliśmy wzdłuż pobliskiego strumyka, próbując gdziekolwiek dojść. Chciałam za pomocą kompasu określić nasze położenie, ale kompas wariował i igła magnetyczna kręciła się jak szalona we wszystkie kierunki, więc zrezygnowana schowałam go do kieszeni. Dookoła nas, gdzie okiem sięgnąć, rozpościerał się las. Większość z drzew stanowiły okazałe mahoniowce, cekropie, akacje oraz rożne epifity, takie jak paprocie, liany i pnącza. Wszytko było tu takie inne, dotąd mi nieznane. Nawet śpiew ptaków wydawał się jakiś inny...
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero silny uścisk Ethan'a na moim przedramieniu. Zatrzymałam się i właśnie miałam się zapytać, o co mu chodzi, ale wyjaśnienie stało przede mną i nie szło go nie zauważyć. To był stegozaur?! Czy oni mnie tu czymś naćpali i mam zwidy?! 

- Czy wy mnie czymś nafaszerowaliście, że widzę wymarłe stworzenia? - spytałam wryta widowiskiem przede mną

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Czy wy mnie czymś nafaszerowaliście, że widzę wymarłe stworzenia? - spytałam wryta widowiskiem przede mną.

Stegozaury majestatycznie przechodziły wzdłuż strumienia porykujący co chwilę i kierowały się na polanę, który była nieopodal. Kiedy tylko zwierzęta przeszły na drugą stronę, wyrwałam rękę z uścisku bruneta i pobiegłam za nimi na polanę. Nie wierzyłam w to, co tam zobaczyłam. Z jeziora wychodziły wcześniej pijące tam brachiozaury, kawałek dalej było stado Parazaurolofów, a wzdłuż polany przebiegło spore stado Gallimimów.

 Z jeziora wychodziły wcześniej pijące tam brachiozaury, kawałek dalej było stado Parazaurolofów, a wzdłuż polany przebiegło spore stado Gallimimów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz