Rozdział 4

105 7 7
                                    

Rano zostałam brutalnie obudzona przez Sam i Beth. Mianowicie zostałam "dotkliwie" pobita, a to, co spotkało się z moją twarzą nie było niczym innym jak zwykłą poduszką. Wraz z tym haniebnym czynem odżyła we mnie chęć mordu i przez dziesięć minut w naszym pokoju rozbrzmiewał nasz śmiech i dźwięk uderzanych o siebie poduszek. Wreszcie udało nam się ogarnąć i kiedy zobaczyliśmy aktualną godzinę w ekspresowym tempie ubrałyśmy się i punkt 8:45 byłyśmy na śniadaniu, gdzie spotkałyśmy resztę składu wyprawy i naszego profesora. Cała ekipa przed podaniem śniadania, zaczęła snuć hipotetyczne plany jak będą wyglądać wykopaliska, a po chwili do rozważań dołączył też profesor Forest. Konwersacja kwitła i nawet nie zauważyliśmy, kiedy posiłek stał przed nami.

Stosunkowo szybko nasze talerze opustoszały i po mału zaczęliśmy się zbierać do drogi. Nasze bagaże zostały już przetransportowane do bazy, z której wyruszymy w plener. Przed hotelem czekał już na nas bus, który miał nas zawieść do bazy i był podobny do tego, który nas tu przywiózł. Nasz staruszek sprawdził listę obecności i ruszyliśmy w drogę. Konwersacja między mną, a dziewczynami zachodziła na coraz bardziej dziwniejsze tory i śmiałyśmy się z byle czego. Co chwilę czułam na sobie pogardliwy wzrok Harry'ego, ale w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Cieszyłam się, że moje marzenia właśnie się spełniają, że spełniam je z osobami, ( Harry się nie liczy) dzięki którym to wszystko ma jeszcze głębszy sens.
Jakieś piętnaście minut później byliśmy w bazie. Wygladała ona trochę jak opuszczona kwatera wojskowa. Były tu duży bunkier w którym były co najmniej cztery jeepy i jakiś inny sprzęt mający na celu ułatwić nam drogę, w środku znajdowały się też nasze bagaże, które stały pod ścianą garażu. Rzędy mniejszych budynków były ustawione wzdłuż posesji, gołym okiem można było dostrzec, że oblazły z farby i przerdzewiały, dlatego sprawiały wrażenie, jakby nikt dawno tam nie był.

- No już dzieciaki spokój - uciszył nas profesor - Przedstawiam wam naszego przewodnika, miejscowego kulturo i językoznawcę pana Ethan'a Hunta. - wszyscy spojrzeli w miejsce skąd dobiegał głos naszego opiekuna i naszym oczom ukazał się wspomniany przewodnik.

Pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy, kiedy go zobaczyłam brzmiało: Jak się oddycha?!
Jeśli to jest ten facet, z którym mamy spędzić następne dwa miesiące to jestem w niebie. Był cholernie przystojny - miał ciemne włosy, zielone oczy i był dobrze zbudowany. Jednymi słowy ideał.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Nazywam się Ethan Hunt i przez najbliższe tygodnie będę nie tylko waszym przewodnikiem, ale też będę brał czynny udział w wykopaliskach. - zaczął brunet, ale oczywiście jakieś ciekawskie jajo musiało się odezwać i przerwać jego przemowę.

- A w jakim dziale będzie Pan pracował? - spytała Beth. Nie mogła siedzieć cicho? Nowy członek naszej ekipy jest tutaj może od dwóch minut, a ona już śliniła się do niego jak buldog.
Mężczyzna zlustrował nas wszystkich wzrokiem i po chwili ponownie zabrał głos.

Anomaly || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz