-Wolność-
Wolna!
Otworzyłam klatkę i wyszłam, czując kłucie w boku, a także jedzenie, które chciało jeszcze raz dostać się do jamy ustnej.
Ruszyłam do ściany i wzięłam z niej kitel, który szybko założyłam. Musiałam wtopić się w otoczenie. Wychyliłam głowę za drzwi, aby zobaczyć czy ktoś nadchodzi.
Nie?
I bardzo dobrze.
Wyszłam, chowając ręce do kieszeni, a głowę w ramiona.
Nagle spotkałam jakiegoś chłopaka. Był młody, na pewno młodszy ode mnie, miał ciemne oczy i włosy, a do tego łagodne rysy.
-Kim jesteś? - Spytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
-Och... Ja? - Spytałam, pokazując na siebie palcem. - Jestem tu nowa - Zaczęłam improwizować, aby nie zostać nakrytą. - Właśnie wychodziłam, ale nie do końca, pamiętam ten plan!
Jęknęłam teatralnie, dotykając zewnętrzną stroną dłoni czoła.
Przyjrzał mi się badawczo. Czułam pot, który zaczął powoli znaczyć szlak moich pleców.
-Wyjście jest za dwa skrętu w lewo - Powiedział i ruszył korytarzem.
Odetchnęłam z ulgą, gdy mnie minął.
Zrobiłam kilka kroków, ale zanim dopadłam zakrętu, ktoś pchnął mnie na ścianę. Zobaczyłam nad sobą strażnika i tego chłopca, który wskazał mi drogę.
-To obiekt nr 1 -Powiedział, a strażnik zacisnął dłoń na moim ramieniu, aż poczułam ból.
Skurwysyn.
Strażnik sięgnął za pasek i wyciągnął kajdanki. Śmierdziały srebrem.
Nie tym razem, dupku.
Kiedy wyciągnął rękę, pociągnęłam jego rękaw, a on opadł w moją stronę. Zrobiłam obrót zanim przygniótłby mnie swoim cielskiem.
Uderzył z hukiem w białą ścianę, a ja przeklęłam cicho. Nie potrzebuję rozgłosu, muszę ich uciszyć.
Strażnik był odwrócony do mnie plecami, więc sięgnęłam do jego szyi i przekręciłam.
Chrzęst łamanych kości, sprawił, że dzieciak wrzasnął tenorem. Skrzywiłam się.
Odwróciłam się w jego stronę, ale on zaczął uciekać. Teraz nie jest taki pewny siebie?
Rzuciłam się za nim w pogoń i dopadłam go przy drzwiach mojego "pokoju". Pchęłam go na drewnianą powierzchnię. Polała się krew, kiedy drewno połamało mu nos.
Złapałam jego nadgarstki, trzymając je wykręcone za jego plecami. Jęknął z bólu, na co uśmiechnęłam się z satysfakcji. Wreszcie odpłata po tylu latach. Jednym szybkim ruchem uderzyłam go kolanem w środek pleców. Chłopak stracił dech, a gdy go puściłam-upadł.
Już miałam odejść, ale powstrzymała mnie.
~On żyje - Powiedziała cicho, jakby z oddali.
~No nareszcie! - Wykrzyknęłam w odpowiedzi. ~Myślałam, że ominie Cię wycieczka.
Odpowiedziało mi prychnięcie. Moja wilczyca Viv- była jedyną towarzyszką mego marnego życia. Naukowcom chodziło zawsze o zniszczenie więzi pomiędzy nami. Były nas trzy, a tylko moja przetrwała, stąd wzięło się jej imię. Survive*.
Jednak teraz czas na ucieczkę. Odwróciłam się do chłopca i ze zdziwieniem odkryłam, że jego serce wciąż bije.
Nie miałam za wiele sił, a wykręcanie komuś szyi nie należało do lekkich zajęć. Całą energię zmarnowałam na strażnika. Rozejrzałam się, poszukując broni. Wiedziałam, że jest za tymi drzwiami, ale dobrowolnie bym tam nie weszła.
Chyba, że jako trup.
Na szczęście w kieszeni wyczułam jakiś dziwny przedmiot. Wyciągnęłam go i zobaczyłam nożyczki.
Lepszy ryc niż nic.
Rozszerzyłam ich nóżki i dźgnęłam dzieciaka w serce.
Czy miałam wyrzuty sumienia? Tak. Kiedy zabijałam niewinnych.
Krew zaczęła się rozlewać, więc odsunęłam się od niego. Nie mogłam im dać żadnych tropów.
Jak to było? Dwa skręty? Już wstałam, ale powstrzymała mnie Viv.
~Wyjmij nożyczki. Mogą się przydać.
Więc wyszarpałam nożyczki z jego już martwego ciała i wytarłam je o nogawkę jego spodni. Gdy były czyste włożyłam je do kieszeni kitlu i uciekłam.
Za dwoma skrętami faktycznie były drzwi, ale awaryjne. Gdy tylko je otworzę alarm zadzwoni w trzy diabły, ostrzegając przed niebezpieczeństwa. A gdyby tak...
~Stworzyć inne niebezpieczeństwo?
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam nosem. Nieopodal wyczułam skwierczącą substancje. Musiała być łatwopalna. Poszłam za zapachem u otworzyłam drzwi "laboratorium nr 8". Na nieszczęście była tam jakaś dziewczyna. Zanim zdążyła zapytać, rzuciłam w nią nożyczkami.
Perfekcyjnie w serce.
Kiedy ona ześlizgiwała się na podłogę trzymając się za ranę, pobiegłam do stolika na środku. Znalazłam substancję, teraz trzeba ją tylko zapalić.
Spojrzałam na dziewczynę. Próbowała docisnąć ranę, czym zodbyła mój podziw. Większość osób wyrywa narzędzie i przyśpiesza śmierć.
-Masz zapalniczkę? -Spytałam, zaczynając jednocześnie poszukiwania.
-Chyba... żartu...jesz
Prychnęłam, ale mój wzrok padł na apteczkę obok mnie. Może się z nią dogadać? Podniosłam walizeczkę i przybliżyłam ją do niej.
-Jeżeli dasz mi zapalniczkę, dam apteczkę.
Zaśmiała się, ale śmiech przeszedł w kaszel.
Przyjrzałam się jej. Miała blond włosy i ładne kocie okulary, za którymi ukrywała niebieskie oczy.
-Ja nie kantuję. Zawsze dotrzymuję słowa. Poza tym... - Spojrzałam znacząco na jej ranę.- Co masz do stracenia skoro umierasz?
Westchnęła, ale przy okazji zatrzęsła się, a z jej ust pociekła krew. Pewnie przebiłam płuco.
-Nie wolno tu palić.
Ta... Jasne.
Westchnęłam i położyłam apteczkę w jej zasięgu. Mogła z nią zrobić wszystko, co chciała. Ratować się, albo unieszkodliwić mnie.
-Osoba, która to finansuje pali, nałogowo. Musi mieć gdzieś zapalniczkę.
Znów kaszlnęła, ale przy okazji włożyła rękę do kieszeni. Spięłam się, miała broń? Jednak wyciągnęła zapałki. Wyrwałam je. Wstałam i złapałam fiolkę z fioletową cieczą, a później rzuciłam nią o ścianę, jak najdalej od dziewczyny. Niech ma jakieś szansę.
Kiedy ciecz skapała na podłogę, rozpaliłam płomień nienawiści i rzuciłam nim. Ogień zatoczył piękny łuk przed uderzeniem i rozprzestrzenieniem się. Dołożyłam kilka papierów, aby mieć pewność, że będą mieli dużo zabawy na ognisku.
Później wyszłam, rzucając na odchodnym.
-Jeżeli przeżyjesz radzę zmienić robotę!
Otworzyłam drzwi na wolność.
* Survive- (ang. ) przetrwanie
___________________________________Oto- jakże skromny- początek drugiej części! Osobiście mam wielką, olbrzymią sympatię do bohaterki ❤. Mam nadzieję, że wy też ją polubicie 😉

CZYTASZ
Ścigana przez turkus
WerewolfKolor ich oczu 2 -Camille nie jest przecież jedyna. Ma jeszcze siostry. Poznajcie jedną z nich. *fragment* Szybciej! Biegłam slalomem omijając wystające z ziemi drzewa, a także, aby zdezorientować przeciwnika. Niemal c...