-22-

3.8K 272 12
                                        

--------Niespodziewany atak--------

Po uroczej przepowiedni Ine zapanował nieporządek.

Choć ogólnie rzecz ujmując był to raczej chaos.

Po chwili wokół pojawił się Kasper i wiele innych członków stada. Aiden był zdezorientowany, ale najbardziej przejmowałam się Alexem. Wydawał się wściekły. Zacisnął dłonie w pięści i nagle znalazł się przy Ine, unosząc ją za szyję w górę.

Dziewczyna jęknęła, ale nic poza tym nie zrobiła.

-Opanuj się! - Krzyknął Aiden i szybko szarpnął za nadgarstek Alexa.

Dziewczyna upadła w wyciągnięte ramiona Kaspera, który przycisnął ją do siebie.

-Zaniosę ją do Jake'a.

-Idę z tobą - Powiedziała Camille, ale głos alfy zatrzymał ją i wszystkich w kuchni.

-Nie - Z klatki piersiowej Aidena zaczął wydobywać się warkot. - Wszyscy na pozycję! Wróg na granicy! - Krzyknął, a wilki otrząsnęły się szybko i pobiegły spełnić rozkaz.

-Co się dzieje? - Camille zaczęła się kręcić i przyglądać wszystkiemu robiąc koło. - Atakują nas?

-Tak - Aiden spoliczkował Alexa i złapał go za ramiona. - Idziesz ze mną ich odprawić.

Alex nie miał najmniejszej ochoty gdziekolwiek iść, ale z rykiem wybiegł z domu. Trzask drzwi odbił się echem w pustym domu. Aiden zwrócił się do Camille.

-Pójdziesz z Charlotte do lochów. Schowaj się w pokoju 202, jest na nim położone zaklęcie, które nie pozwoli was zlokalizować, rozumiesz? - Objął  dłońmi twarz partnerki i złożył na jej czole pocałunek. - Musisz ochronić nasze maleństwo.

Camille pokiwała głową, a Aiden wtedy wybiegł z pokoju. Przez chwilę stałam obok niej w ciszy, aż z westchnieniem złapała moją dłoń. Posłusznie poszłam za nią na dół. Szybko zbiegłyśmy do lochów, a tam przechodziliśmy między celami, szukając drzwi do pokoju. Znajdowały się one na samym końcu, niedaleko klatki, gdzie przetrzymywano Alexa.

Na myśl o nim skurczył mi się żołądek, a moja wilczyca zrobiła się niespokojna. A jeśli coś mu się stanie? Jak mogę tu siedzieć bezczynnie? Powinnam mu pomóc! Fakt, że nie jestem tak samo uzdolniona jak on nic nie znaczy. Partnerzy powinni się wspierać prawda? Poza tym nie jestem kruchym człowiekiem jak Camille. Nie muszę siedzieć zamknięta w pokoju i bać się własnego cienia.

Część mnie uważała, że źle oceniam siostrę, ale nie mogłam inaczej. Nie umiała się nawet przemienić. To prawdziwy cud, że znalazła się w stadzie. Nawet ciekawiła mnie historia jej życia, choć nie był to temat na teraz. Kiedy przekroczyliśmy próg, wyczułam falę mocy, która zniknęła równie szybko jak się pojawiła.

Zaklęcie.

Nie lubiłam magii. Umiałam obronić się przed każdym atakiem fizycznym, a nawet psychicznym, czy genetycznym. Magia za to była czymś czego nie mogłabym odeprzeć. Myślę jednak, że jest to cecha wilkołaków, które kierują się głównie instynktem i siłą mięśni.

Camille usiadła na łóżku, jedynym oprócz lodówki meblem w tym pomieszczeniu. Jej oddech był szybki, a ruchy niespokojne. Nagle krzyknęła, łapiąc się za brzuch.

O Boże!

Czy ona zaczęła rodzić? Naprawdę teraz?

-Camille?! - Podbiegłam do niej, kiedy osunęła się na podłogę. - Wszystko dobrze?!

Dziewczyna ciężko oddychając, złapała za mój nadgarstek z naprawdę dużą siłą. O wiele większą niż mógłby dysponować człowiek.

-Aiden... Jest ranny... - Wyszeptała, a moje oczy się rozszerzyły.

Ścigana przez turkusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz