--------Kłamliwa Wyrocznia--------
Myślę, że akcja dzieje się o wiele za szybko, a tajemnice tylko się mnożą. Więc skoro Ine jest wyrocznią, to czas, żeby ją zamknąć w celi i przesłuchać.
Ine siedziała właśnie na podłodze, opierając się o jedno z łóżek, które zajmował przed chwilą umierający wilkołak. Nie wyglądała najlepiej. Jej ręce były owinięte bandażem od ramion, aż po palce. Miała potargane włosy, a jej wzrok wędrował niespokojnie po pokoju.
Camille nie wiedziała jakim cudem ich uleczyła, ale nie miała zamiaru się tym zadręczać. Z westchnieniem ulgi wstała i powiedziała, że idzie do Aidena. Jednak ja zostałam z brunetką. Jake kazał uzdrowionym się wynosić, gdyż potrzebował łóżek. Nas też chciał wygonić, ale nie pozwoliłam mu na rządzenie mną. Westchnął, ale wyszedł zostawiając mnie z Alexem i omegą.
Mój mate oparł się o framugę i przypatrywał się dziewczynie. Wydawała się w tej chwili bardzo krucha, zwłaszcza, że z jej oczu lały się łzy.
Podeszłam do niej, ignorując warczenie Alexa i usiadłam na przeciwko.
-Co ukrywasz, Ine? - Spytałam patrząc jak jej dłonie bawią się końcówką bandaża.
Jej wzrok spoczął na mnie. Zielone tęczówki były wciąż tak samo intensywne, ale przepełniał je ból.
-Bycie wyrocznią to nieustanna udręka. Fakt, wiedza tego co nadejdzie jest przydatna. Ale to także przekleństwo - Westchnęła i oparła głowę na podciągniętych kolanach. - Lepiej opowiem wam wszystko, kiedy stado się uspokoi. Nie chcę kolejnego zmieszania.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i pomogłam jej wstać. We trójkę poszliśmy do Aidena.
Jego pokój był na górze. Mieściło się tam tylko jedną łóżko, ale było zdecydowanie za duże jak na jedną osobę. Wilkołak leżał na nim opierając się o wezgłowie. Koc przykrywał go od pasa, a na piersi miał duży opatrunek, biegnący przez całą klatkę. Obok niego siedziała Camille. Aiden jedną dłonią obejmował jej policzek, a drugą dotykał brzucha.
-Z dzieckiem wszystko dobrze, prawda? - Spytałam.
Aiden uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Całe i zdrowe.
-Mówiłam ci - Zaśmiała się Camille i pocałowała go w czoło. - Ma się o wiele lepiej niż tatuś.
Oczy Alfy zabłysły na chwilę fioletem i przyciągnął do siebie Cam, całując ją zaborczo. Odwróciłam wzrok, chcąc dać im trochę prywatności.
Nagle wokół nas znalazła się wataha. Ludzie wypełniali pokój, siadali gdzie popadnie. Patrzyłam na to zdziwiona. Wiele z nich wciąż było rannych, więc czemu tu przyszli?
Do pokoju, kręcąc głową wszedł Jake i opatrywał rannych na miejscu. Spytałam Alexa, o co w tym chodzi.
- Luna i Alfa dają siłę stadu. Zwłaszcza gdy pomiędzy nimi jest miłość mate i nienarodzony potomek.
-Więc leczą ich rany samą obecnością?
-Tak, więź z Luną potrafi uleczyć rany nie tylko fizyczne, ale i psychiczne.
Chciałabym to poczuć.
Jakby wiedząc o czym myślę, ramiona Alexa owinęły się wokół mnie. Przycisnął mnie do swojego ciała i zalała mnie fala ciepła.
-Ja będę się tobą opiekować, ma Belle.
Uśmiechnęłam się.
-No ja myślę.

CZYTASZ
Ścigana przez turkus
WerewolfKolor ich oczu 2 -Camille nie jest przecież jedyna. Ma jeszcze siostry. Poznajcie jedną z nich. *fragment* Szybciej! Biegłam slalomem omijając wystające z ziemi drzewa, a także, aby zdezorientować przeciwnika. Niemal c...