Rozdział 4

187 35 20
                                    

Elizabeth

- Czyli utknęliśmy w punkcie wyjścia - mówi cicho Tom. Widzę przez ekran laptopa, jak przewraca oczami z irytacją. Odwołaliśmy niedzielne spotkanie u Jess i postanowiliśmy porozmawiać przez Skype'a. Przez pierwsze pół godziny musiałam im opowiedzieć, co dokładnie wczoraj zaszło. Wiadomość o śmierci Olivii obiegła już całe Rockport, a przy okazji powstało też wiele plotek. Jess powiedziała nam, że jej sąsiadka twierdzi, że Olivia należała do jakiejś sekty. Na samą myśl zachciało mi się śmiać. Co ci ludzie nie wymyślą? No tak, przecież wszyscy kochają takie tragedie.
Musiałam im opisać wszystko ze szczegółami, co się wtedy działo i czy przed śmiercią widziałam coś dziwnego. Nie odtworzyłam całej naszej kłótni, bo nie byłam gotowa otworzyć się przed nimi i opisać mojego życia za czasów przyjaźni z Kathy. To dla mnie zbyt wiele jak narazie. Próbowałam się dziś kilkukrotnie do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Nie poddam się, muszę w końcu z nią porozmawiać. Poważnie.
Po długiej opowieści i wielu pytaniach wróciliśmy do naszego głównego tematu. Jak się okazało, Amy, Jess i Daniel też nie dowiedzieli się nic ciekawego. Jednak też stwierdzili, że policjanci coś przed nami ukrywają.
- Nie możemy się tak łatwo poddać - mówię po wybuchu irytacji Toma.
- To prawda, zaszliśmy za daleko, żeby to wszystko rzucić - dodaje Daniel.
- Może profesor Coleman mógłby nam coś doradzić? - sugeruje Amy. - Jutro mamy z nim zajęcia, w sumie nie zaszkodzi zapytać, co dalej robić.
- W sumie czemu nie - wzrusza ramionami Jess i poprawia swój długi kucyk.
- Nie mogę w to uwierzyć, że po tak dobres passie znaleźliśmy się w martwym punkcie - do rozmowy ponownie włącza się Tom.
- Błagam, zmieńmy temat, mam dość ponurych myśli - jęczy Amy.
- Okej, wróćmy do Olivii - zaczyna Jess. - Wiadomo wogóle, czy to było zabójstwo czy samobójstwo?
- Podobno jeszcze nie. Pewnie sami nie wiedzą od czego zacząć - odpowiadam.
- Moglibyśmy im pomóc to rozwiązać - uśmiecha się Amy.
- Amy, nie jesteśmy detektywami - odpowiada Tom. Zauważyłam, że za nią nie przepada. I chyba z wzajemnością. - Poza próbą rozwiązania masakry, ale to się nie liczy.
- Dokładnie - zgadza się Jess. - Musimy dowieść, czy kobieta i dziecko napewno zginęli. I kim są.
- Wiecie co - zaczyna Daniel parskając śmiechem. - Gdyby to był film albo serial, to masakra i śmierć Olivii byłyby ze sobą w jakimś stopniu powiązane. No wiecie, naśladowca, ktoś chory psychicznie. Może nawet zabił więcej osób, tylko teraz działał nieostrożnie. Jeśli to było zabójstwo. W zasadzie, czemu nie? No dobra, koniec, to nie serial kryminalny... Czemu nic nie mówicie?
Wpatrujemy się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Myślicie, że... - ciszę przerywa głos Toma. - No wiecie, to w zasadzie ma sens.
O cholera.


Jake

Jeszcze pięć minut i koniec. Zwiększam prędkość bieżni i biegnę dalej. Ojciec miał dobry pomysł z tą siłownią w piwnicy. Najbliższa znajduje się w Camden, a po co jeździć do innego miasta, gdy masz ją w domu. Zresztą i tak mieliśmy masę kasy na zbyciu. Kasa to jednak dobra rzecz. Ojciec zawsze ją miał, więc przyzwyczaiłem się do luksusów. Nigdy też nic nie zarobiłem, bo po co? Wydawanie jego pieniędzy jest spoko. Jak mi na to pozwala, to nie będę odmawiał. Nie kontroluje mnie wogóle, a poza tym w sumie mało rozmawiamy. Nasze sypialnie znajdują się po przeciwnych stronach domu, więc właściwie spotykamy się w kuchni tylko. Ojciec i tak całe dnie jest poza domem. Spędza czas albo na swoim ogromnym polu golfowym, albo gdzieś jeździ, pewnie bajerując laski. Matka zmarła na raka dziesięć lat temu i od tej pory stał się strasznym kobieciarzem. Zmienia laski jak rękawiczki. W sumie to one się na niego strasznie napalają, właściwie to jest przystojny. W końcu musiałem po kimś odziedziczyć urodę. Na samą myśl przeczesuję swoje ciemne, starannie wypielęgnowane włosy.
Wreszcie mija pięć minut i schodzę z bieżni. Wychodzę z piwnicy i idę wziąć szybki prysznic. Ojca chyba znowu nie ma, bo w domu panuje głucha cisza.
Chłodna woda sprawia, że czuję się bardziej zrelaksowany. Idealnie. Jutro będę musiał wrócić do ponurej rzeczywistości - szkoły. Na szczęście to ostatni rok użerania się z tą hołotą. Przynajmniej nauczyciele traktują mnie przyzwoicie, bo ojciec wpłaca co rok sporą sumkę na szkołę. Idioci, owinąłem ich sobie wokół małego palca.
Nie jest jednak tak, że wszystkich nie lubię. Moi kuple z drużyny koszykówki to naprawdę spoko goście. Dziewczyny też mnie uwielbiają, to jasne. Chodziłem z wieloma, ale jak narazie do żadnej nie poczułem czegoś więcej. No może z wyjątkiem jednej, nieważne. Aktualnie szukam nadal, potrzebuję jakiejś przy sobie.
Po zbawiennym prysznicu kieruję się w stronę mojego pokoju. Jest bardzo duży i nowoczesny. Meble lśnią czystością, to wszystko zasługa naszej sprzątaczki, pani Kimberly. Muszę przyznać, że jest niezła w tym, co robi.
Zakładam szybko jakieś ciuchy i rzucam się na wielkie łóżko. Nagle mój telefon zaczyna dzwonić. Podnoszę się niechętnie i zerkam na ekran. Mike, mój kumpel. Chyba nawet najlepszy.
- Hej - rzucam krótko.
- Przeszkadzam? - pyta Mike.
- Trochę - przewracam oczami.
- Jest z tobą jakaś laska? - pyta żywo zainteresowany, słyszę to w jego głosie.
- Nie Mike, nie ma tu żadnej laski. Mówiłem ci już, staram się je teraz dobierać dokładniej, nie biorę przypadkowych.
- Jakbyś jakąś rzucił, możesz odesłać ją do mnie. Nie będzie się nudzić.
- Jasne Mike, już mi to mówiłeś - odpowiadam wzdchając. Mike jest napalony na każdą laskę. - Co chciałeś?
- Ach, no tak - zmienia ton głosu. - Słyszałeś o Olivii?
- Co? - nasłuchuję.
- Wczoraj wieczorem znaleziono ją martwą w domu, nie wiedziałeś?
- Nie. Zabiła się?
- Nie wiem.
- Wiesz coś więcej?
- Nie.
- Wcale mi nie pomagasz.
- Teraz się o nią martwisz? Kiedy już jest martwa?
- Mike, daj mi spokój. Spierdalaj - rozłączam się ze złością. Siadam na skraju łóżka i próbuję ochłonąć. Liv nie żyje? Ale jak? Nie ma opcji, żeby się zabiła. A może? A co, jeśli to przeze mnie?
Olivia była tą jedyną dziewczyną, na której mi zależało. Miałem wrażenie, że mnie doskonale rozumie, a to chyba jest najważniejsze. Nie trwało to jednak krótko. Na imprezie u Mike'a, jakieś dwa miesiące temu, powiedziała mi, że mnie zdradza. Była pijana, ale wiedziałem, że mówi prawdę. Następnego dnia było jej strasznie żal, ale byłem strasznie na nią wkurzony i z nią zerwałem. Podobno bardzo źle to przeszła. Zrobiło mi się jej żal i próbowałem z nią pogadać na poważnie, ale nic z tego nie wyszło. Rzuciła tylko, że cieszy się, że ze mną skończyła i powiedziała mi o zdradzie. Nie dowiedziałem się, kim jest ten facet, nieźle się ukrywała. A teraz nie żyje. Ot tak. Mimo, że przeżyliśmy wzloty i upadki, sentyment został. Muszę się dowiedzieć, kto do tego doprowadził.

Cisza przed burząOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz