Rozdział 4

26.9K 652 375
                                    

Michale

Przechodziłem właśnie obok kantorka, kiedy nagle usłyszałem krzyki dochodzące z hali. 

- Szybko! Proszę pana. Victorii coś stało. - krzyknęła jedna z jej przyjaciółek. A ja na wypowiedziane przez nią wcześniej imię, automatycznie przyspieszyłem. Szybko przedostałem się przez wszystkich uczniów, by po chwili zobaczyć leżąca na ziemi Victorię. Nie czekając ani chwili wziąłem dziewczynę na ręce i zabrałem ją do kantorka. Położyłem ją na wąskiej sofie, i zacząłem ją budzić. Trwało to dość długo i już chciałem dzwonić na pogotowie jednak w tym momencie zauważyłem jak dziewczyna powoli otwiera oczy.

Boże jak dobrze, że ona się obudziła!

Victoria

Powoli otworzyłam oczy. Kompletnie nie wiedziałam gdzie teraz jestem. Chwilę błądziłam wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, aż w końcu natrafiłam na mojego nauczyciela.

- Co się stało? - spytałam niepewnie. 

- Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś Victorio. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Grałaś z wszystkimi i nagle zemdlałaś. - poinformował mnie. - Vicky, czy Ty na coś chorujesz? - zapytał, a ja jedyne co zrobiłam to pokręciłam przecząco głową.

Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, gdyż nagle sobie przypomniałam o reszcie uczniów.

- Gdzie są wszyscy?  Przecież mamy lekcje. - powiedziałam,  na co nauczyciel odpowiedział, że odwołał resztę zajęć i zwolnił wszystkich wcześniej do domu.

Świetnie Woods! Czyli siedzisz teraz całkowicie sama, z Parkerem i to jeszcze w jego popieprzonym kantorku. A co jeśli on cię teraz zgwałci albo nie wiem co zrobi?!

Mówiła moja podświadomość. Z rozmyślań wyrwał mnie głos nauczyciela.

- Myślę, że my również powinniśmy jechać do domu. Odwiozę Cię.

- Nie trzeba. Ja naprawdę sobie por... - chciałam dokończyć, jednak ten mi przerwał.  

- Nawet nie próbuj się sprzeciwiać. - dodał ukazując przy tym ten swój arogancki uśmieszek.

Powoli podniosłam się z bardzo niewygodnej sofy. Po co w ogóle ludzie robią takie rzeczy, jak później Cię plecy bolą jak diabli.

Wyszłam z kantorka i udałam się do szatni, aby się przebrać. Oczywiście nie mogło być inaczej! Drzwi szatni były zamknięte, co oznaczało mniej więcej tyle, że nie mam mojej torby,  za czym idzie brak ciuchów i ogólnie brak wszystkiego! Westchnęłam zrezygnowana.

- Tego szukasz? - podniosłam wzrok na nauczyciela trzymającego w ręku moją torbę. Jakim chujem ona się u niego znalazła w ogóle?! Podeszłam bliżej i zabrałam moją torbę z jego ręki. 

- Może przynajmniej jakieś dziękuję? - spytał pokazując przy tym na swój policzek. 

- Zboczeniec - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.

Wychodząc ze szkoły udaliśmy się prosto do samochodu nauczyciela. Był to dość drogi samochód,  przynajmniej na taki wyglądał. Chciałam otworzyć drzwi jednak Parker mnie uprzedził. 

- O jaki pan uprzejmy - powiedziałam sarkastycznie 

- Na pewno wychodzi mi to lepiej niż tobie kochanie. 

Prychnęłam na jego słowa.

Jechaliśmy w ciszy. Jednak mi ta cisza nie przeszkadzała w żaden sposób. Jakoś nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z tym kretynem. W sumie to dziwne, że jest nauczycielem, a w stosunku do mnie zachowuje się jakbyśmy się znali i lubili nie wiadomo jak bardzo. Ciekawiło mnie to. Bardzo!

- Czemu w ogóle pan to robi? - spytała. 

- Po pierwsze poza szkołą mów mi Michael, a po drugie co takiego robie?  Boże czy on jest na serio taki głupi,  czy tylko takiego udaje? 

- No to wszystko. Przychodzisz do mnie do domu, całujesz mnie, teraz odwozisz mnie do domu. To raczej nie są normalne relacje między nauczycielem, a uczennicą -stwierdziłam. Myślałam,  że raczy mi odpowiadać na moje pytanie, jednak właśnie podjechaliśmy pod mój dom. Podziękowałam mu za podwózkę i wyszłam z jego samochodu. Udałam się w stronę drzwi i gdy już miałam je otworzyć, poczułam jak nagle ktoś łapie mój nadgarstek i odwraca mnie gwałtownie w swoją stronę.

To był Michael.

Bez zastanowienia przywarł do mnie ustami. Całował powoli, jednak z każdym ruchem ten pocałunek stawał się szybszy. Chciałam to przerwać, jednak pewna cząstka mnie pragnęła tego. Mimowolnie odwzajemniłam pocałunek. Smakował tak dobrze. Pogłębiliśmy nasz pocałunek, po czym Parker przygryzł moja dolną wargę. 

- Do widzenia Victorio. - powiedział,  po czym udał się w stronę swojego auta pozostawiając mnie kolejny raz z głową pełną różnorodnych myśli.

Stałam jeszcze chwilę w całkowitym osłupienie. Musiałam dojść do siebie. W końcu weszłam do domu. Byłam w tym momencie tak wdzięczna Bogu, że moich rodziców nie ma w domu. Potrzebowałam ciszy, spokoju. Musiałam wszystko przemyśleć

Dlaczego on to robi?

****************************************

Właśnie wychodziłam z sali matematycznej, kiedy podbiegły do mnie Hannah i Maddie. Nie miałyśmy tej lekcji razem, ponieważ w naszej szkole jeśli chodzi o matematykę, uczniów dzielono na dwie grupy. Tych mądrzejszych i tych bardziej mądrzejszych. Ja należałam do tej drugiej grupy. Różniło się to w sumie tylko tym, że na moich zajęciach byli uczniowie, którzy brali udział w konkursach, z kolei w grupie dziewczyn ci, którzy z konkursami nie mieli za dużo wspólnego.

- Dziś, 20.00, u mnie w domu!  - powiedziała Hannah, a ja nie wiedziałam o co chodzi.

- Idziemy na imprezę do Adama - wyjaśniła Maddie. Adam to starszy brat Belli. Tak dokładnie tej Belli, która wskoczyła mojemu byłemu już chłopakowi do łóżka. Adam miał 20 lat i był całkowitym odzwierciedleniem Izabelli. On nie dzielił ludzi na rangi po względem tego czy ktoś jest bogatszy, biedniejszy, ładniejszy,  czy cokolwiek w tym stylu. Był naszym znajomym od kiedy w pierwszej klasie liceum, razem z Maddie i Haną woźna zamknęła nas przypadkowo w jednej sali i gdyby nie Adam, spędziłybyśmy całą noc w szkole.

- No i słyszałam, że ma tam też być dobry przyjaciel Adama - powiedziała Maddie - Podobno bardzo przystojny - dodała.
Wywróciłam oczami na jej słowa. Udałyśmy się do następnej, gdzie miałyśmy mieć geografię, ale okazało się, że Pani Smith musiała odwołać nasze zajęcia z powodu spraw prywatnych, czyli mogłyśmy iść do domu wcześniej.

Michael

Kiedy wczoraj po odwiezieniu do domu Victori, wróciłem do mojego mieszkania, poczułem, że ta dziewczyna robi że mną coś dziwnego. Jest tak strasznie pociągająca, z drugiej strony taka niedostępna. Musiałem się do niej zbliżyć, tylko był jeden problem. 

Mianowicie moja narzeczona. Tak od pół roku mam narzeczoną! Nazywa się Alice. Jest wysoką blondynką, o bardzo ponętnych kształtach. I wszystko byłoby super świetnie, gdyby nie to, że za 8 miesięcy mamy mieć ślub, a właśnie teraz na mojej drodze pojawia się siedemnastoletnia dziewczyna, która całkowicie zakręciła mi w głowie. Kompletnie nie wiem co robić? Może dziś wieczorem na imprezie u mojego przyjaciela Adama, oderwę się jakoś od tych myśli...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Hej wszystkim!
Kolejny rozdział już za nami. Nie  jest to jakieś mistrzostwo świata, ale po prostu nie miałam weny.
Gwiazdkujcie moi kochani bo to ogromna motywacja! ⭐ ⭐ ⭐
Pozdrawiam, Paulina ❤

(Not) My TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz