Rozdział 23

10K 316 97
                                    

Chodzę cały czas podenerwowana po korytarzu i czekam. Czekam aż wreszcie ktoś wypowie moje imię i nazwisko. " Victoria Woods  proszona na salę".  To dzisiaj mam zdawać mój egzamin na prawo jazdy i tak bardzo się denerwuje. No bo przecież jak nie zdam to się chyba spalę ze wstydu. Poza  tym dostałam samochód od Michaela i to by go na pewno nie pocieszyło jakoś specjalnie.

Chodziłam jak głupia po tym korytarzu chyba jeszcze jakieś 10 minut, aż wreszcie usłyszałam jak otwierają się drzwi.

 - Panno Woods, proszę do środka-  popatrzyłam na mężczyznę w średnim wieku, który wskazywał ręką żebym weszła do sali. Kiedy weszłam do pustego pomieszczenia od razu zalała mnie fala jeszcze większego stresu, który  mną kierował od samego rana.  Usiadłam wygodnie w ławce i po chwili usłyszałam wynik mojego pisemnego egzaminu. 

-Chciałem pani bardzo pogratulować zdanego egzaminu - powiedział powoli i spokojnie.  O BOŻE  ZDAŁAM. Ucieszyłam się na te słowa lecz po chwili znowu zostałam zgaszona, bo pan instruktor powiedział, że nie ma się jeszcze czym cieszyć, bo przede mną jeszcze egzaminy praktyczne.

- ma pani 15 minut żeby psychicznie się do niego przygotować i za chwilę spotykamy się na zewnątrz. Nawet nie wiem kiedy siedziałam już za kierownicą samochodu.

- Spokojnie pani Woods, wiem że pani wszystko potrafi także proszę się przygotować do jazdy i ruszamy.-  Jechałem spokojnie, a mężczyzna obok nic nie mówił co bardzo mnie denerwowało No bo halo. Nie wiem czy to dobrze czy to źle. Po pół godzinie jazdy, usłyszałam wreszcie...

- Proszę zatrzymać samochód -  nastąpił  ten straszny moment. To może być śmieszne no ale się na serio denerwowałam tym prawem jazdy No bo wszyscy już mieli dookoła, a ja nie. 

- Wszystkie zadania wykonała pani prawidłowo, jednak opanował bym trochę stres, bo niepotrzebnie się pani tak denerwuje. - popatrzył na mnie i podając mi kartkę z wynikiem. Spojrzałam na wynik egzaminu. Pozytywny! Wyszłam z samochodu i zaczęłam piszczeć i skakać ze szczęścia jak jakaś nienormalna.  Szybko wyjęłam telefon z torebki i od razu wybrałam numer do Hann.

-  Nie uwierzysz co się stało!  Właśnie rozmawiasz z najlepszym kierowcą na całej Ziemi!

- O Jezu naprawdę zdałaś!? -  usłyszałam niedowierzanie w głosie Hann.

-  No tak idiotko zdałam. Zdałam,  zdałam wreszcie zdałam do prawo jazdy! - obydwie zaczęłyśmy piszczeć w słuchawkę telefonu.

- No to droga damo gratulacje i musimy to dzisiaj opić - Powiedziała Hannah, a ja  zaśmiałam się na jej słowa, jednak po chwili powiedziałam.

- Wiesz co raczej miałam w planach dzisiaj zrobić niespodziankę Parkerowi i udać się do jego domu z jakąś butelką wina i raczej z nim to będę opijać,  bo z tobą jeszcze nie raz będę miał okazję. - ona powiedziała że nie widzi w tym problemu. Może w sumie chyba z Lukiem spędzi wieczór więc jak najbardziej.

Cała podekscytowana weszłam do sklepu po jakąś drogą butelkę dobrego wina. Dowiedziałam  się gdzie mieszka Parkera więc postanowiłam że zrobię mu niespodziankę. On na pewno się ucieszy bo  teraz będę go mogła  brać na przejażdżki jak on to ujął.  Nie mogłam jeszcze jeździć samochodem więc weszłam  do najbliższego autobusu i udałam się pod budynek, w którym mieszka Parker.  Weszłam na klatkę i zaraz stałam pod drzwiami Michaela. Pukałam do drzwi, jednak nikt mi nie otwierał, więc próbowałam czy są otwarte. No i faktycznie było otwarte, to znaczyło że musiał być w domu. Postanowiłam nie wołać od razu, że to ja tylko weszłam po cichu na palcach z zamiarem zrobienia mu niespodzianki. Kiedy tworzyłam drzwi, moje oczy ujrzały  pięknie urządzone mieszkanie. Muszę przyznać że Parker naprawdę ma gust. Weszłam głębiej do mieszkania i to co zobaczyłam...

Michael

Stałem oparte o blat kuchenny i czekałem na jakąś wiadomość od Viktorii. No bo miała dzisiaj egzamin i  czekałem czy zda, czy nie zda. Chociaż ja od razu  wiedziałem że zda, no bo przecież wierze w moja księżniczkę.  Poza tym ona jest zdolna, wszystko umiała także nie mam najmniejszych wątpliwości. Usłyszałem nagle dzwonek do drzwi, nie widziałem w sumie kto to bo nikogo się nie spodziewałem. Chociaż może to Viktoria, ale ona przeciez nie wie gdzie mieszkam. Otworzyłam je.

- Cześć kochanie - moimi oczami ukazała się Alice. Byłem zdziwiony, no bo ona nigdy nie dzwoniła do drzwi, zawsze ma nasze klucze więc nie wiem o co chodzi. Popattrzyłem na nią zdezorientowany.  Ona chyba wiedziała o co mi chodzi.

- Zapomniałam kluczy i to dlatego dzwonię. - Poszła do kuchni a ja udałam się za nią - Kochanie musimy wreszcie zacząć wysyłać zaproszenie na nasz ślub, bo to już jest niedługo, a tylko ja się tym zajmuje - nalała sobie wody do szklanki i popatrzyła na mnie gromiąc mnie wzrokiem.

- Tak kochanie, wybacz, ale mam teraz strasznie dużo pracy. - japierdole. Co ja mam teraz zrobic. Ona tak bardzo nalega na te całe zaproszenia i na ten cały ślub. A ja nie chcę. Nie chcę ślubu z nią. Wolałbym tysiąc razy bardziej, ujrzeć jak to Vicky idzie w moją stronę, w pięknej białej, długiej sukni.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - uniosła się Alice, co odsunęło ode mnie mysli na temat mojej Victorii.

- od pewnego czasu zachowujesz się bardzo dziwnie. - stwierdziła kobieta, stając na przeciwko mnie, obejmując mnie w pasie.

- Nie. Wszysko jest w jak najlepszym porządku. Zachowuję sie jak zawsze.- usmiechnąłem się sztucznie. Ja na prawdę byłem w ciemnej dupie.

- Wiesz, że dzisiaj miałam kolejna przymiarkę sukni - zaczęła mówić, przyciągając mnie bardziej do siebie i uśmiechając się. - Już nie mogę się doczekać, jak za niedługo wyjdę w tej pięknej sukni i wszyscy mnie zobaczą.

Moje serce w tym momencie pękło na milion kawałków, bo kochałem Vicky, ale wiedziałem, że jeśli powiem to Alice, ona tego nie wytrzyma. Z drugiej strony dalej będę tak długo zwlekał z powiedzeniem jej prawdy, jeszcze bardziej pogorszę sytuację. Musze jej to powiedziec jak najszybciej. Dzisiaj wieczorem mamy wspólną kolację z moimi rodzicami, więc powiem to przy nich. Ojciec mnie zabije, ale przynajmniej mama mnie wesprze.

- Myślę, że nie ma co cieszyć sie za bardzo na zapas, bo jeszcze zapeszysz. - powiedziałem i chciałem odejść od kobiety, jednak ta mnie przy sobie przytrzymała.

- Wiesz, że cię kocham najmocniej na świecie - powiedziała, spoglądając na mnie a ja tylko wykrzywiłem usta w niby uśmiech. W tym momencie zbliżyła swoje usta do moich i zaczęła je całować. Odwzajemniłem pocałunek, bo co głupi miałem zrobić. I właśnie wtedy usłyszałem huk. 

Oderwałem się od Alice i zobaczyłem ją. W mojej kuchni stała Victoria. Patrzyła na mnie i na Alice, która mnie obejmowała. W ręku trzymała kartkę, na pewno wynik egzaminu. Podszedłem do niej bliżej, ale nie zbyt blisko bo nie wiedziałem, jak zareaguje. Ona dalej stała. Jej oczy nic nie wyrażały. stałem teraz między dwiema ważnymi kobietami w moim życiu. 

Chciałem cos powiedzieć, ale Vicky zaczęły lecieć łzy z oczu. Chciałem ją teraz objąć, bo nie mogłem patrzeć na nią w tym stanie. Zbliżyłem się do niej, ale ta odsunęła sie momentalnie.

- Nawet nie próbuj za mną iść. - to było jedyne co powiedziała, bo po tych słowach wybiegła z mojego mieszkania, zostawiając mnie w nim z moją narzeczoną. 

Uderzyłem z całej siły jaką w sobie miałem, w ścianę. Piecze. zrobiłem tak jak kazała dziewczyna i nawet za nią nie pobiegłem. Nie zrobiłem tego, bo wiem jaka ona jest. Wiem, że mi tego nie wybaczy, nawet jeśli bym miał najlepsze wytłumaczenie na świecie. W jednym momencie straciłem całą miłość mojego życia...

- - - - - - - -  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Kochani! 

Zdecydowałam, że jest to przedostatni rozdział tej opowieści, bo nie zostawię was z niedosytem w tej całej sytuacji. Jutro o mniej więcej tej samej porze, Ostatni już na pewno rozdział (Not) My Teacher. 

Od razu mówię, że bez wyzywania mi tu Michaela, bo mimo, że drań to i tak ma uczucia. 

Jeśli chodzi o mnie, to najbardziej mi szkoda tej butelki dobrego, drogiego wina. #smuteczek

Czekajcie na mnie jutro!

Paulina xoxo

(Not) My TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz