Rozdział 20

11.3K 368 36
                                    

Ta piosenka, w szczególności refren, dosyć tyczy się naszego kochanego Ivana. 

Victoria

Od tamtego wieczoru, nie widziałam Michaela pięć dni. Pan dyrektor poinformował nas, że niestety Michael Parker jest na chorobowym. Ja wiedziałam oczywiście wcześniej, bo dzień po tym, jak Parker bawił się w Romea, zadzwonił do mnie, mówiąc mi o chorobie.

Chciałam go odwiedzić lub się z nim spotkać, ale ten stwierdził, że jest krótko przed moją osiemnastką i bardzo by nie chciał, żebym się przez niego rozchorowała. Nie pytałam go o więcej, bo może jest zajęty przygotowywaniem jakiejś niespodzianki na moje urodziny.

Swoją drogą, nie wiem co bym chciała od niego dostać. Wystarczy mi to, że zapewnił mnie, że nie zostanę sama. Że on mnie nie zostawi. Że mnie kocha i przy nim jestem szczęśliwa i czuję się bezpiecznie. To mi wystarczy.

A właśnie, skoro już jesteśmy na temacie moich urodzin, właśnie zmierzamy z Hann do sklepu z bielizną. Brunetka wreszcie wybłagała żebyśmy się tam udały, bo jak ona to ujęła

NIE MOŻESZ SIĘ POKAZAĆ PRZED PARKEREM W BYLE CZYM.

- Wiesz Hann, myślę, że jego bardziej zadowoliło by to, że zobaczyłby mnie bez niczego na sobie. 

Wybuchnęłam śmiechem, trzymając w ręce jakieś koronkowe stringi.

- Kobieto, oczywiście, że tak. Z drugiej strony pomyśl o ty, jak by to na niego zadziałało. - Dziewczyna zaczęła przechadzać się między manekinami w skąpych strojach.

- Wyobraź sobie jak zdejmuje z ciebie tą sukienkę, którą kupiłyśmy i widzi cię w takim komplecie.

Pokazała mi na prawdę piękny komplet koronkowej bielizny. Czarne, wycięte figi i prześwitujący czarny stanik w delikatne czarne różyczki. 

- No pomyśl o tym, że na pewno, by nie umiał trzymać rąk przy sobie. - Podała mi bieliznę i kontynuowała swój jakże pouczający wywód.- Jego wyobraźnia ukazywała by mu niewiarygodne obrazy, z tobą w roli głównej.

Mówiła z taką powagą, że chyba sama nie wierzyła w swoje zdolności i w jednym momencie zaczęłyśmy się śmiać.

- Oj Hannah Hannah. Widzę, że twoje życie seksualne z Lukiem w roli głównej kwitnie coraz bardziej z dnia na dzień.

Śmiałyśmy się dalej, bo Hannah ruchem warg powiedziała bezgłośnie: Nawet nie wiesz jak bardzo kwitnie.

Udałyśmy się do kasy, by zapłacić za wybraną wcześniej bieliznę, przez tego zboczeńca Hann. Stwierdziłyśmy jednogłośnie, że nie będę tego przymierzać, bo jestem dość drobna więc raczej w to wejdę. Oczywiście, nie obyło się po drodze bez niemoralnych komentarzy Hanny.

- To co? Starbucks, czy jedziemy do domu. 

Spytała Dziewczyna, a ja szczerze, byłam tak zmęczona tymi zakupami, że nie miałam najmniejszej ochoty, by siedzieć przez następną godzinę w kawiarni.

- Możemy jechać do mnie.

Brunetka uśmiechnęła się i przytaknęła głową, bez zbędnych pytań. Przy wyjściu z centrum handlowego zobaczyłyśmy Maddie, co trochę nas zdziwiło, bo mówiła, że nie może iść z nami na zakupy bo, ma korki z matmy, a zbliża się ważny sprawdzian i nie może go zawalić.

Już miałyśmy ją zawołać, żeby się z nią przywitać, jednak w tym momencie podszedł do niej Ivan.

Chwila. CO?!

- Vicky, czy ty widzisz to co ja? - zapytała mnie Hannah, tak żeby się upewnić, czy to na serio nie jest sen. 

Bo nic nie było by w tym złego, gdyby nie to, że Ivan to mój były, który mnie na dodatek zdradzał, a Maddie to moja najlepsza przyjaciółka. Na dodatek, żeby tego było mało, chłopak obejmuje ją i zaczynają się zachłannie całować, co jest fuuuuu.

Nie myśląc ani chwili, podbiegłam do nich i zaczęłam się wydzierać jak nienormalna.

- Jesteś zwykłą zdzirą - szarpnęłam ją za ramię, by ta oderwała swój piękny pyszczek od mordy tego idioty. 

- Ale Vi - zaczęła się jąkać - To, to nie jest tak jak myślisz. 

Zagotowało się we mnie jeszcze bardziej i poczułam na sobie, czyjąś rękę, która najprawdopodobniej należała do Hanny, która próbowała mnie uspokoić.

- To nie tak, jak ja myślę? Liżesz się tu z moim byłym, który jest męską dziwką i z tobą postąpi tak samo jak ze mną - unosiłam głos coraz bardziej, bo dalej nie wierzyłam w to co przed sobą widzę. - Na dodatek tego, ty masz chłopaka, który szczerze z całego serca, jest chłopakiem, którego ze świecą szukać.

- Wiesz Maddie. Nie wierzyłam, że możesz być tak lekkomyślna - zaczęła spokojnie Hann, co wow, było dla mnie zaskoczeniem, bo to zazwyczaj ona włączała WPIERDOL MODE.

- Przepraszam... - Powiedziała cicho Maddie, wtulając sie bardziej w chłopaka, który jej nawet nie objął. 

- Wiesz co. Daruj to sobie. Wszyscy doskonale wiemy jak to się skończy - wskazała na nich obu palcem. - Szkoda tylko, że dla takiego idioty poświęciłaś całą naszą przyjaźń. Rzygać mi się chce.

Chwyciłam Hann za rękę i wyszłyśmy ze sklepu. W ciszy ruszyłyśmy do mojego domu. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, co ona zrobiła. Maddie, nasza Maddie. 

- Suka - powiedziałam na głos, przechodząc przez próg mojego domu. Żeby było śmiesznie Hannah zrobiła to samo w tym samym momencie, co spowodowało mimowolnie uśmiech na mojej twarzy.

- Vi, nie możesz się tym tak przejmować. Zrobiła coś, czego będzie żałować i ty dobrze o tym wiesz - pogłaskała mnie po ramieniu i przyciągnęła mnie do siebie. -Teraz musimy sie zając twoją imprezką urodzinową, bo nie zostało dużo czasu. Nie możesz teraz marnować ani chwili, na przejmowanie się kimś takim jak oni.

Miała rację. Z żadnym z nich, nie chcę mieć na razie nic wspólnego. Musze się odstresować.

- To co, winko i Netflix? 

Spytałam brunetki, a jej oczy od razu się zaświeciły na słowa WINKO I NETFLIX.

Ruszyłam do lodówki, bo wiedziałam, że mama wczoraj chowała tam butelkę jakiegoś wina. Potem jej wytłumaczę w jaki magiczny sposób, ta butelka stamtąd zniknęła, ale to potem. Wyjęłam z szafki dwa kieliszki i otwieracz i ruszyłam do mojego pokoju. 

Hannah oczywiście jak u siebie. Rozłożyła się na moim łóżku, z laptopem, podkreślam moim laptopem. Królowa się znalazŁa. Położyłam się obok niej i wyjęłam z kieszeni spodni mój telefon bo właśnie zawibrował, co oznaczało, że dostałam wiadomość.

od: Michael

Mam dla ciebie urodzinową niespodziankę!

O jeju, czyli miałam rację. Coś szykuje.

do: Michael

Jaką niespodziankę? Powiedz mi. Ja nie wytrzymam do urodzin. To jest jeszcze 5 dni! Czaisz to! 5 DNI PARKER

od: Michael

Oj słońce. Cierpliowść się bardzo ceni u ludzi, więc sobie poczekasz. Kocham cię!

Oooo jaki o on słodki, ale i tak zginie, za to, że mi nie che powiedzieć o co chodzi. Jutro się mam z nim spotkać, to sobie z nim poważnie porozmawiam.

- - - - - - - - - - - - - - - - -

No witam wszystkich bardzo serdecznie. 

Przynoszę dla was kolejny, trochę zdzirowaty rozdział.

Myślę, że sie spodobał.

Powoli zbliżamy sie do wielkiego finału. Za niedługo rozstrzygnie się, co dalej będzie z naszą parą roku. Swoje propozycje możecie pisac w komentarzach.

Przewiduję jeszcze 3, no może 4 rozdziały tej książki.

Gwiazdkujcie mi tu Raz, dwa, trzy

Pozdrawiam, Paulina 

(Not) My TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz