-1-

4.2K 211 45
                                    

--------Uzbrojona w przeszłość--------

Wyszłam z krzaków, kryjąc się w cieniu domów. Zapewne wyróżniałabym się z łukiem. Miała rację, mówiąc, że powinnam wziąć coś mniejszego. Chyba nawet pistolet byłby lepszy, przynajmniej mogłabym się zbliżyć bez podejrzeń. Łuk jest za to dość widoczny. 

Jednak wilkołaki nie spodziewają się, że jestem na tyle szybka, aby w nie trafić. Pycha. Właśnie to zgubiło Lucyfera i stał się diabłem.

Potworem takim samym jak one wszystkie. 

-Mamo, mamo! 

Odwróciłam się błyskawicznie i wycelowałam.

Za mną stał mały chłopczyk. Nie wydawał się zły, ale pozory mylą. 

Miał krótko strzyżone ciemne włoski i roześmianą buzię o okrągłych polikach. Ubrany był w krótkie spodenki, choć nie było jeszcze tak ciepło i pomarańczową bluzkę na ramiączka. Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja odruchowo napięłam cięciwę. 

-Prosę - Powiedział z jabłkiem w ręku.

Zdębiałam. Co tu jest grane? 

-Sebastian! Gdzie jesteś? 

Chłopak spojrzał za siebie i pokazał na stojącą tyłem do nas kobietę. Mieli ten sam kolor włosów.

-Muszę już iść - Powiedział i odbiegł kilka kroków, a następnie się odwrócił i rzucił.

Puściłam łuk i strzałę, a złapałam w dłonie czerwone jabłko. Spojrzałam na odbiegającego chłopca i owoc w dłoni. Później na broń, leżącą u moich stóp. Puściłam ją instynktownie, zamiast rzucić strzałę? Dlaczego? 

"Musisz uważać. Wilcze instynkty, które masz mogą nie pozwolić ci skrzywdzić dziecka czy ciężarnej matki. Wtedy przyprowadź ją do mnie."

Więc o tym wtedy mówiła- przypomniało mi się. 

Podniosłam łuk, a strzałę wsunęłam do kołczanu. Spojrzałam wciąż zdziwiona na owoc. Trucizna? Włożyłam jabłko do kieszeni, jeżeli jest zatrute, to chętnie skorzystam z jego wnętrza na innych. 

Powoli ruszyłam ścieżką do placu, a z niego do domku głównego. Tam powinny się znajdować. 

O tej porze było jeszcze cicho. 

Przynajmniej tak mi się wydawało. Przy fontannie siedziała para, chlapiąc na siebie srebrną wodą. Dziewczyna była piękna, miała bardzo jasne blond włosy, jakich w życiu nie widziałam, Kiedy słońce padało na jej twarz zobaczyłam, że jej oczy w kolorze srebra migotały jakby były z żywego metalu. Jej zaokrąglony brzuszek normalnie ograniczałby jej ruchy, ale dla niej nie wydawał się wcale przeszkadzać. Obok niej siedział wysoki, przystojny brunet o niebieskich oczach. 

Chlapali na siebie wodą i śmieli się głośno. Najwyraźniej dobrze się bawili. 

Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój drugi cel, niemal tak ważny jak pierwszy. Pierwszym była najstarsza z sióstr. Westchnęłam. Nie chciałam tego robić, nie tak naprawdę, ale jako jedyna zostałam uwolniona spod władzy demonów godnych Lucyfera. One były zagrożeniem dla życia niewinnych ludzi, które naprzeciw nich nie miały szans. 

Przykucnęłam w cieniu jakiegoś domku. Wyjęłam strzałę, starając się robić to jak najciszej. Nie mogłam zaalarmować jej mate, bo nic by mi się nie udało. Mate nawet nie odróżniają zła od dobra, dla nich wszystko zagraża ich skarbowi. Są maksymalnie nadopiekuńczy. I zaborczy. 

Naciągnęłam cięciwę i wycelowałam w głowę Camille. 

Nie miałam czystego strzału, zmarszczyłam brwi. Wstałam i przesunęłam się bliżej nich. Na szczęście byli zbyt zajęci sobą, żeby zwrócić uwagę na otoczenie. Byłam teraz na widoku, ale nie przeszkadzało mi to. Nikogo tu nie było, a ja mogłam spokojnie oddać strzał.

Wiatr był wręcz idealny. Spokojne fale, które nie utrudniałyby strzale dotarcia do celu. Żadnego oporu i żadnych świadków. 

Wtem usłyszałam krzyk. Alfa obrócił się w kierunku, z którego dobiegał. 

Ja tego nie zrobiłam.

Ktoś chciał przeszkodzić mi w wypełnieniu misji, a na to nie mogłam pozwolić. Teraz alfa zajęty jest kimś innym niż Camille, co pozwoli mi ładnie oddać strzał. Cóż chciałam załatwić i jego, kiedy będzie się martwił o siostrę, ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.

Coś wewnątrz mnie stanowczo zakazało puszczać cięciwę. 

~Tchórz - Szepnęła podświadomość. 

I może miała rację, ale jestem zdolna do wszystkiego, aby ratować świat. Nawet zniszczyć miłość czy młode, niewinne życie. 

Miałam nadzieję, że jakoś uratują moją siostrzenicę lub siostrzeńca. Dziecko nie było niczemu winne. 

-Nie! - Krzyknął ktoś za mną, a głowa alfy zaczęła w spowolnionym tempie odwracać się w moją stronę. 

Wypuściłam strzałę. 


I oto ostatnia część trylogii "Kolor ich oczu" . Zaczynamy ją bardzo optymistycznie nie? I Polsatowo, wiem xD Liczę na wasze komy, które jak zawsze zmotywują mnie do tego, aby usiąść i coś napisać. Robię to dla moich kochanych zboczonych marchewek. 

PRZYGOTUJCIE SIĘ, MARCHEWECZKI

PONIEWAŻ TA KSIĄŻKA ZATRZĘSIE CAŁYM WASZYM ŚWIATEM I POKAŻE GORSZY SPOSÓB ISTNIENIA 

Robi się mrocznie... 



Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz