-5-

2.2K 180 11
                                    

I'm back! Wróciłam! Przynajmniej tak myślę XD 

Na początek 3 magiczne słowa, czyli "przepraszam" za nieobecność (dość długą, ale Cii...). "Dziękuję" za wszystkie te komentarze, nie tylko w tej książce, ale także w innych tomach "Kolor ich oczu" (widzę, że niektórzy mieli mnóstwo czasu xD) A! Nie myślcie, że ich nie czytałam! Oczywiście jestem jeszcze w trakcie, bo trochę ich jest, ale dam radę! I ostatnie z magicznych słów "Proszę" - czytajcie dalej i cieszcie się czytając tę książkę tak jak ja cieszę się kiedy ją piszę <3 


--------Niemożliwe--------

-Więc?

Dźwięk jego głosu wyrwał mnie z powodzi moich myśli. Spojrzałam na niego.  Kiedy do mnie podszedł? Dzielił nas teraz jeden krok. Jego brązowe spojrzenie przyciągało moje oczy i nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Co się dzieje?

Poczułam dziwny ucisk w piersi, jakby coś właśnie ścisnęło moją klatkę i nie chciało puścić. Odetchnęłam głęboko, próbując pozbyć się tego niewygodnego uczucia.

-Uciekasz?

Zbłąkany kosmyk brązowych włosów opadł na jego prawe oko, a ja poczułam, że muszę go odgarnąć. Moja ręka zadrżała i podniosła się o centymetry wbrew mojej woli. Zacisnęłam ją w pięść. Jego oczy nie odrywały się od mojej twarzy, ale czułam, że drań wszystko widzi.

"Będę patrzył na każdy jej ruch."

Dlaczego teraz musiałam to sobie przypomnieć?!

Podskoczyłam, gdy zza Jake'a rozległ się dźwięk telefonu. Odwrócił się w stronę łóżka, a ja wykorzystałam ten moment. Odsunęłam się od niego i przestąpiłam próg.

W jednej chwili widziałam przed sobą fragment schodów i drzwi wyjściowych, a w następnej już tylko jego. Zacisnął dłoń na moim nadgarstku i mocno szarpnął mnie w stronę sypialni. Cholera. Nie miałam oparcia i z impetem wbiłam plecami w ścianę. Syknęłam, czując jej zimną chropowatą powierzchnię na skórze karku. Po chwili jednak o tym zapomniałam. Jego prawa dłoń uderzyła w ścianę obok mojej głowy, aż odpadła farba. Sapnęłam. Odwróciłam głowę w drugą stronę, a wtedy on użył drugiej ręki do zablokowania drogi. Byłam w pułapce. Uwięziona przez jego ramiona.

Mimowolnie przyjrzałam się grze mięśni jego barków. Ta koszula napięła się i mogłam podziwiać jego ciało prawie tak samo jak gdyby nic na sobie nie miał. W sumie ta druga opcja też mi się podoba.

O czym ja myślę?!

-Najwyraźniej chcesz zabawić się bardziej brutalnie...

-N-nie - Chciałam warknąć, ale tylko to wydostało się z mojej ściśniętej krtani.

Uśmiechnął się. Jego kły błysnęły w świetle, a mi zaschło w gardle.

-Doprawdy?

Zbliżył się o krok. Jego stopa znalazła się pomiędzy moimi butami. Wyciągnęłam dłonie, a one oparły się na jego klatce. Chciałam go tylko zatrzymać, ale one miały własną, cholerną wolę. Delikatnie zaczęły sunąć po wyczuwalnych przez tkaninę mięśniach. W czasie kiedy ja byłam skupiona na rękach na jego klacie, jego głowa znalazła się przy moim obojczyku.

Jednak zorientowałam się za późno.

Poczułam jego język na skórze.

Nie, niemożliwe.

-Co ty... Cholera, puszczaj!

Próbowałam go odepchnąć, ale jego ręce natychmiast zacisnęły się na moich nadgarstkach i przycisnęły dłonie do ściany. Moje serce oszalało, a on pewnie czuł jak bardzo. Czy on chce mnie...

Zabić?

Delikatnie, prawie niezauważalnie jego usta sunęły po mojej szyi. Poczułam muśnięcia pocałunków...? 

Co do cholery?! 

-Nie chcesz... mnie... zabić? 

Podniósł głowę, a jego oczy wydawały mi się bardziej rozszerzone niż zazwyczaj. Jednak zobaczyłam też coś dziwnego. Zielone plamki blisko tęczówek, które sprawiły, że coś poruszyło się wewnątrz mnie. 

-Zabić? 

Zaśmiał się, a mnie znów zadziwił ten chropowaty dźwięk. Choć jednocześnie mnie upajał, dziwnie radował i... podniecał. 

To ostatnie mogłam zostawić tylko w podświadomości...

-Moja droga... Obiecuję ci, że cię nie zabiję - W jego głosie wciąż słyszałam śmiech. 

-Więc... Co robisz? 

-Jak możesz być tak niewyedukowana? - Znów się zaśmiał. - Chciałem cię oznaczyć. 

Jake odsunął się ode mnie, ale nadal trzymał mnie w pułapce. Chociaż teraz nie ściskał moich nadgarstków, a jedynie ściskał moją dłoń, splatając nasze palce razem. Jego dłonie były dziwne, ani szorstkie ani gładkie. Na opuszkach mogłam wyczuć szorstkość, ale wnętrze było gładkie. Czy każdy mężczyzna tak ma? 

-Co znaczy "oznaczyć"? - Spytałam, kiedy puścił moje dłonie. 

-Wiesz, to co zwykle. Pozostawić na kimś znak -Uśmiechnął się i ruszył w dół po schodach. 

Znak? 

Jak kurwa znak?

-To co, idziemy jeść? Strzelanie do ludzi jest chyba tak samo wyczerpujące jak uciekanie od zabójców? 

Chciałam go jeszcze wypytać, ale mój brzuch zdecydował za mnie. Zaczerwieniłam się lekko, kiedy głośne burczenie wydobyło się z mojego żołądka. Widziałam już tylko fragment jego brązowych włosów, które podskakiwały w takt jego ruchów. 

Dziwny gość, ale dopóki jedzenie nie będzie zatrute to chyba nie mam się czym martwić. 

Oprócz budzącej się we mnie bestii. 

Ta, nie ma się czym martwić. Po co zawracać sobie głowę jakimś końcem świata, kiedy czeka jedzenie? 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz