Rozdział nudny, ale obiecuję pasję w następnym....
Lub jeszcze następnym? XD
Możliwe, że będą pojawiać się częściej, ale nie ma 100% pewności, dobrze?
Jak nabijecie mi 30 gwiazdek to dodam rozdział wcześniej :)
--------Inne błękity--------
Podaliśmy Samancie środki uspokajające i nasenne. Nie powinno się tego robić, ale nikt mnie nie słuchał. Wszyscy machali na mnie ręką, a Camille nie odstępowała mnie na krok. Łaziła za mną nawet do łazienki, czekając pod drzwiami. Dobrze, że zostało jej trochę przyzwoitości.
Młode wilki zabrali swojego kolegę, który już się obudził i uzdrowił prawie całkowicie. Pomogli mu wrócić do rodziny, a kilka innych mężczyzn przyniosło tutaj nowe łóżko, choć trochę mniejsze. Zapewne było wzięte z dołu, gdyż wyglądało bardzo szpitalnie. Jednak byłam im wdzięczna, gdyby coś się stało nie musiałbym schodzić na dół. Kiedy twój gość kontroluje przedmioty umysłem musisz być w wielu miejscach na raz...
-Dlaczego ją uderzyłaś? - Spytałam, sprawdzając czy wszystko w porządku z Sam. Dziewczyna oddychała spokojnie jakby spała, a nie została walnięta w głowę przez wilkołaka.
-Raczej inaczej bym sobie z nią nie poradziła - Charlotte podeszła do swojego mate i podniosła go. Podziękował jej skinieniem i otrzepał ubranie.
-Zgadzam się, Bellle - Alex pocałował Charlie w czubek głowy, a ta uśmiechnęła się lekko. - Dziewczyna - Skinął na Sam, która leżała na podłodze. - Używa telekinezy, potrafi umysłem kontrolować świat fizyki. Przy odpowiednich treningach będzie umiała siłą woli przesuwać dom, a może nawet wpływać na inne stworzenia...
Samanta była naszą jedyną bronią przeciwko Gabrielle. Tylko jak ją przekonać do tego pomysłu? Według mnie, a znam dziewczynę dość dobrze, boi się Gate i tego co stara jędza może jej zrobić. Jednocześnie strach mógłby nam bardzo pomóc. Sam wydaje się przejawiać zdolności telekinetyczne jedynie w sytuacji zagrożenia i nie panuje nad mocami. Kluczowy byłby tu strach.
Jedak strach może ją powstrzymać od jakiegokolwiek działania, w tym może spowodować do walki przeciwko nam.
Kilka wilków sprzątało resztki po meblach, a mnie zaczęły zżerać wyrzuty sumienia Jak mogłam pozwolić, żeby ten dom był niszczony? Jak tylko Jake by to zobaczył.... Dostałabym po głowie.
Pogodziłam się już z myślą, że Jake nie umarł. Nie mógł umrzeć. Wszystkie dowody potwierdzały moją wersję wydarzeń, co utwierdzało mnie w dążeniu do zachowania domu w całości. Oraz znalezieniu Jake'a, oczywiście. Właśnie tym mam zamiar się zająć od następnego poranka. Na razie muszę mieć nadzieję, że Sam obudzi się jeszcze dzisiejszej nocy i będę z nią mogła porozmawiać.
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Kiedy miałam już spróbować położyć się we własnym łóżku, Sam się obudziła. Była to niezwykła pobudka, gdyż dziewczyna otworzyła oczy i od razu podniosła się do pozycji półleżącej. Jednak równie szybko opadła z powrotem na poduszki, zapadając się w miękkim materacu.
-Jak się czujesz? - Spytałam, zakładając nogę na nogę i napinając mięśnie. To dziwne, ale byłam bardzo zmęczona...
-Dobrze - Sam złapała się za głowę i rozmasowała bolącą skroń. - A macie tu może coś od bólu głowy?
-Chyba tak - Ostrożnie wstałam, ale moje mięśnie i tak głośno zaprotestowały reagując piekącym bólem. Rany co się dzieje?
~Tracimy energię szybciej niż zazwyczaj. Nie mam sił - W mojej głowie odezwał się słaby głos Sam - mojej wilczycy.
Z westchnieniem opadłam z powrotem na krzesło, nie przejmując się zbytnio bólem głowy Samanty. Mogę dać jej tabletki później. W końcu to lecznica, gdzieś się znajdą. Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie.
-Musimy ustalić kilka szczegółów.
-Jakich? -Sam śmiesznie zmarszczyła nos, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Odrobinę poprawiłam sobie nastrój.
-Czy Gate przetrzymuje cię od czasu, kiedy cię zostawiłam? - Spytałam.
Zauważyłam nitkę, biegnącą od rękawa i zaczęłam ją ciągnąć.
-Tak, ale co to ma do rzeczy? - Sam podkuliła pod siebie nogi i usiadła wygodniej, opierając ciało na wyciągniętych do tyłu rękach. - Już nie jest problemem, prawda?
-Niestety jest - Na moje słowa jej puls przyśpieszył i mogłam to wyczuć niemal każdym zmysłem. - Jednak znaleźliśmy rozwiązanie, które pomoże pozbyć się jej raz na zawsze.
-To wspaniale! - Sam podskoczyła w górę jak zabawka na sprężynce. - Będę trzymać za was kciuki.
-Myślę, że będziesz musiała zrobić dużo więcej - Mruknęłam pod nosem, ale najwyraźniej nie tak cicho jak myślałam. Dziewczyna spojrzała na mnie z dziwną niepewnością w oczach.
-Czemu to powiedziałaś?
-Do pokonania Gate potrzebujemy błękitu. Nikt z nas nie wiedział co to dokładnie jest. Szukaliśmy chemikaliów, kamieni szlachetnych, metali, a nawet starożytnej broni o tej nazwie, ale bez skutku. Dopiero niedawno zrozumiałam, że błękit nie jest przedmiotem. Jest osobą, która przechyli szalę zwycięstwa na jedną stronę. - Odetchnęłam głęboko, nabierając powietrza do płuc. Mówiłam to wszytko na jednym wdechu? - To ty jesteś tą osobą, Sam.
-To niemożliwe! - Jak to ona, zawsze zaczyna od zaprzeczenia, z tą dziewczyną bardzo niełatwo się rozmawia. - Na jakiej podstawie to sądzisz?
W zamyśleniu oderwałam palce od nitki i zaczęłam stukać palcem wskazującym w brodę. Czemu tak myślę...
-Gabrielle nie trzyma ludzi w piwnicy własnego domu, jeżeli nie są pożyteczni lub chyba, że są niebezpieczni - Powiedziałam w końcu, rezygnując z nadpobudliwości moich palców i zaciskając dłonie w pięści. - Musiałaś być dla niej ważna. W sensie strategicznym. Uważam też, że jesteś błękitem z dwóch konkretnych powodów. Twoja krew jest BŁĘKITNA. Wiesz co to w ogóle oznacza?
-Że jestem dziwolągiem?
-Nie! - Uśmiechnęłam się lekko. - Tak mówiono na osoby z wyższych sfer, na tych lepszych, zdolniejszych. Ten kolor krwi i te oczy! Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak twoje zdolności wpływają na innych, ale są porażające. Telekineza też należy do tego tych niezwykłych umiejętności.
Sam znów opadła na poduszki z głośnym westchnienie. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, gdzie nikt nic nie mówił. Jednak gdzieś w tle słyszałam ciche tykanie zegara. Miarowe tik-tak działało na mnie usypiająco. Jakbym miała za mało problemów, to jeszcze musiał dojść problem ze snem.
-Nie jestem jedyną wyjątkową - Sam usiadła ostrożnie, spuszczając nogi z materaca. - Gate najpierw trzymała mnie w laboratorium, było tam mnóstwo innych istot. Może to ktoś inny?
Wątpiłam w to. Poza tym, że intuicja podpowiadała mi, że to Sam miałam jeszcze dziennik Ine. Z jej słów wynikało, że błękit wygląda jak ona, a tylko jedna osoba tak wyglądała.
-Ja uważam, że to ty, ale nie zaszkodzi włamać się do cudzego laboratorium, nie? - Powiedziałam i wstałam z lekkim uśmiechem, ignorując ból.- Choć dam ci te proszki. Może nawet sama coś wezmę?
~Polecam morfinę.
CZYTASZ
Uzdrowiona przez zieleń
WerewolfKolor ich oczu tom 3 Ona jest wyszkolonym zabójcą, choć brzmi to niezwykle staromodnie. Została wysłana jednak ze szczególnie ważną misją - zniszczyć zło. Właśnie to było jej zadaniem od najmłodszych lat. Nie cierpiała niesprawiedliwości, stała się...