-2-

2.6K 214 22
                                    

Wybaczcie, że tak późno! Życzę wszystkim miłej nocy!

--------Zjazd rodzinny--------

Nie wyobrażałam sobie nigdy, że takie rzeczy są możliwe. 

Jednak kilka sekund po strzale, zobaczyłam świat w innych kolorach niż dotychczas. 

W jednej sekundzie strzała znajdowała się kilka centymetrów od klatki piersiowej Camille. To był perfekcyjny strzał, w samo serce, szybko by ją wykończył bez niepotrzebnego bólu. Jednak najwyraźniej nic nie idzie dziś po mojej myśli, ponieważ w następnej sekundzie przed dziewczyną stanął mężczyzna i nie był to alfa. 

Przynajmniej nie był to jej mate, który właśnie patrzył na mnie z nienawiścią płonącą w lodowych niebieskich oczach. 

Jednak zwracałam uwagę tylko na osobnika przed Camille. 

Był wysoki zdecydowanie wyższy od bruneta, który posyłał mi teraz mordercze spojrzenie. Jego brązowe włosy były mokre i zwijały się na końcówkach. Miał podłużną twarz z charakterystycznym podbródkiem. Nie miał ostro zarysowanych kości policzkowych. Jego twarz nie wydawała się zbyt specjalna czy warta zapamiętania. Gdyby nie płonące jakimś dziwnym blaskiem brązowe oczy. Miał dobrze zbudowane ciało, okryte tylko do pasa przez niebieskie, sprane dżinsy. 

Strzała utkwiła w jego ramieniu, zwracając moją uwagę na naprężony biceps. A także na tatuaż zdobiący jego przedramię. Była to czarna obręcz bez wypełnienia, gruba na dziesięć milimetrów, wewnątrz niej były dziwnego rodzaju zygzaki. 

Nagle zostałam powalona na ziemię. 

Jakiś mężczyzna przygniótł mnie do ziemi swoim ciężkim ciałem. Jęknęłam, kiedy kamień otarł mój policzek do krwi. Mężczyzna za mną warczał na mnie groźnie, a jego kły kłapnęły przy moim uchu, z trzaskiem uderzając o siebie. 

Nie mogłam wykorzystać strzał z kołczanu, gdyż znajdowały się pomiędzy nami. Sztylet na udzie także nie mógł mi nijak pomóc. Jednak mogłam użyć łuku, który miał wbudowany srebrne igły, które mogły poważnie uszkodzić wilkołaka. Upadając broń potoczyła się kawałek dalej. Spojrzałam na nią, oceniając, że tak właściwie znajduje się na wyciągnięcie ręki. Tylko jak ją podnieść nie alarmując, leżącego na mnie potwora? 

Rozwścieczając go do granic.

-Złaź ze mnie, kundlu! Nie masz jakiejś dupy do obwąchania? 

Warknął na mnie, a ja poczułam jak jego dłoń, zaciska się na mojej szyi. Ups. Może trochę przesadziłam? Jednak teraz był zbyt zajęty, żeby zauważyć jak wyciągam rękę w stronę jedynej drogi ucieczki. 

Kiedy od łuku dzieliły mnie centymetry, obok niego pojawił się but. 

Spojrzałam w górę na bruneta o lodowych oczach. Jego wściekłość była wyczuwalna w powietrzu. Podniósł stopę i...

Krzyknęłam, kiedy drewno pękało pod jego siłą. To był mój łuk. Kiedy tylko nauczyłam się strzelać każdy swój łuk, ozdabiałam własnoręcznie, ale ten był wyjątkowy. Ten zrobiłam sama, wyrzeźbiłam go z drewna, szlifowałam, poprawiałam. Spędziłam nad nim miesiące, nie śpiąc przez pierwszych kilka tygodni i projektując go. 

Poczułam smutek, że zniszczył jedyną rzecz, którą miałam. Wszystko czego w życiu używałam było kupione przez kogoś innego, nic tak naprawdę nie należało do mnie. Tylko ten mały kawałek drewna, drzewo, które sama ścięłam, srebro, które sama stworzyłam. Łza spłynęła mi wolno po policzku, ale szybko zamrugałam, żeby pozbyć się reszty słabości. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz