Na początek chciałam przeprosić za nieobecność. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale miałam dwa ważne testy tego samego dnia, jeden dwugodzinny... Więc musiałam do nich powtórzyć i poprzerabiać materiał. Rozdział jest w krótki w dodatku, jutro, pomimo weekendu, będę kuć z czterech przedmiotów, a tylko jedno z podstawy :(
Ale gdzieś znajdę czas i może nadrobię stracone rozdziały. Jestem pewna, że coś uda mi się wyskrobać, ale proszę o wyrozumiałość. Dziękuję wam też za trwanie, bo mnie by te przerwy niesamowicie wkurzały XD
Nie przedłużam...
--------Żyje--------
W całym domu głównym było wielkie zamieszanie. Już przed wejściem słyszałam radosne okrzyki i wiwaty. Parze alfa urodziło się dziecko, a nawet dwójka. W całym stadzie radość i spełnienie zakochanych w sobie i swoich dzieciach rodziców dopełniała tę atmosferę. Ponoć przez więź odczuwali to niemal tak, jakby były to ich własne dzieci!
Gdy tylko weszłam do środka, ludzie nabrali ostrożności. Ich uśmiechy się schowały, przygarbili ramiona i zaczęli gdzieś znikać, bo mieli dużo do zrobienia. Nie obchodziło mnie to. Mogli się wypchać z tą radością. Ruszyłam szybkim krokiem do gabinetu.
-Gratulacje! - Usłyszałam radosny, wspólny okrzyk Charlotte i Alexa.
-Dziękuję! - Camille także się zaśmiała.
-Jak tam dzieci? Rozrabiają?
-Teraz śpią - Camille chyba westchnęła. - Ale z Denise będzie niesamowity urwis. Już teraz robi afery.
-To cudownie - Powiedziałam, przestępując próg gabinetu. Wszystkie spojrzenia zostały we mnie utkwione. - Mam nadzieję, że nie będą robić zbyt dużego zamieszania.
-Jak się czujesz? - Spytała Camille natychmiast do mnie podchodząc i przytulając mnie. Nie oddałam uścisku, moje ręce zwisały swobodnie wzdłuż boków.
-Jak kupa gówna, ale nie o tym przyszłam rozmawiać. Mam dla was złe wiadomości.
Camille zmarszczyła brwi i już miała coś powiedzieć, ale odwróciła się nagle do Aidena i usiadła na jego biurku. Charlotte i Alex jak zwykle stali oparci o ścianę blisko okna.
-Gabrielle żyje.
-Nie kłam! - Warknęła Charlotte, a Cam posłała jej wrogie spojrzenie. - To, że ona podle się czuje nie znaczy, że ma nas dołować! Gate jest w piachu, zakopana pod stosem kamieni. Sama widziałam je w miejscu, w którym stała.
-To nic nie znaczy. Ważne są fakty. Ine powiedziała...
-Wasza wieszczka kłamie - Tym razem wtrącił się Alex zagarniając do siebie Charlie. - Mówiła, że moja mate zginie, a ona jest tu cała i zdrowa.
-A ja myślę, że podczas tej zabawy w czarną magię, umarła. Nie do końca Charlotte - Powiedziałam, widząc jej powątpiewające spojrzenie i podniesioną brew. - Nie ty umarłaś, ale część ciebie.
Alex chciał się sprzeczać. Charlotte podobnie. Tylko Camille i Aiden zachowali ciszę, a po ich spojrzeniach wiedziałam, że oceniają moje zdrowie psychiczne. Pewnie nie mieściło im się w głowach, czemu wygaduję takie bzdury.
Ale to nie są bzdury.
Byłam u Ine. Słyszałam, że potrafi znaleźć każdego, dlatego chciałam poprosić ją o przysługę. Po wczorajszym dniu rozpaczy, zorientowałam się, że w to nie uwierzę. Jake nie mógł umrzeć, nie tak po prostu i na pewno nie sam. Zabrzmię jak te romantyczki z powieści, ale czułabym, że umarł. A jedyne czego ja i Sam byłyśmy pewne to ból. Czy był nasz? Czy może jego? Czy może żył gdzieś tam i był ranny? Może potrzebował mojej pomocy?
CZYTASZ
Uzdrowiona przez zieleń
WerewolfKolor ich oczu tom 3 Ona jest wyszkolonym zabójcą, choć brzmi to niezwykle staromodnie. Została wysłana jednak ze szczególnie ważną misją - zniszczyć zło. Właśnie to było jej zadaniem od najmłodszych lat. Nie cierpiała niesprawiedliwości, stała się...