-12-

2.3K 131 19
                                    

-------Trucizna--------

Leżeliśmy w łóżku. Jake obejmował mnie ramieniem w tali, a ja byłam przysunięta do jego klatki. Nasze nogi były ze sobą splecione. Spaliśmy tak od wczoraj (?), a czułam się jakby tak było zawsze. I tak powinno być. Jake ogrzewał mnie swoim ciałem, jak zwykle śpiąc tylko w dresowych spodniach. Przez cały dzień był podminowany i zdenerwowany. Niemal uderzył Ine, kiedy zaczęła przepowiadać przyszłość. Jednak dla niego były to groźby i trudno się było nie zgodzić z jego zdaniem. Nie powiedziała wiele o przyszłości, oprócz tego, że jej nie mam. 

Cóż, ciężko to przyjąć. 

Gdzieś w przerwach między byciem rozdrażnionym a wściekłym zdołał znaleźć czas na miłego i słodkiego faceta. Specjalnie dla mnie. Opowiedział mi o swojej rodzinie. Głównie mówił o siostrze zabitej przez ludzi, którzy dowiedzieli się, że jest wilkołakiem. Powiedział, że to do niej należał naszyjnik z wyjącym wilkiem, który znalazłam w szafie z pomponami. Była to rodowa pamiątka przekazywana najstarszemu dziecku. Teraz po śmierci jedynej siostry miał ją on. 


-Nosiłem go przez jakiś czas... Kiedy było mi trudno pogodzić się z jej śmiercią, trzymałem go mocno w dłoniach, dopóki nie stał się tak ciepły jak ja...


Dostałam też od niego łuk i strzały. Strzały były moje, ale łuk był nowy. Nie był ze sklepu, był ręcznie wykonany i to przez Jake'a. 

Powiedział, że to do obrony w razie nieprzewidzianych okoliczności jutrzejszego poranka. 

Jednak teraz skupiałam się na niepokoju, który spalał moje wnętrzności. Martwiłam się o Jake'a. Mogło się z nim stać absolutnie wszystko. Co może zrobić mu Gate? Albo kto inny? 

-Spokojnie, Caro - Jego nos znalazł się w zgięciu mojej szyi i połaskotał mnie tam jego oddech. - Nie musisz się martwić, poradzę sobie. 

-Skąd wiesz, że się martwię? - Mruknęłam chowając twarz w poduszce. 

Zostałam szybko odwrócona i leżałam pod nim na plecach. Jego ramiona napięły się, utrzymując ciężar jego ciała. Spojrzał na mnie tymi pięknymi brązowymi oczami, które przypominały mi czekoladę. 

-Obiecaj, że na mnie poczekasz - Powiedział i zniżył twarz, tak że wisiała nad moją. Pocałował moją odsłoniętą szyję. - Poczekasz prawda? 

-Tak, poczekam na ciebie  - Zaśmiałam się. - Chodź to ty wciąż na mnie czekasz. 

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Następny dzień, atak na laboratorium Gabrielle Gate, poranek - godzina 7:20

No POV

Zatrzymali się w zasięgu linii drzew. Jak na maj, było niesamowicie chłodno, a chmury zasnuły niemal całe niebo. Budynek, przed którym się znajdowali był tak naprawdę kompleksem czterech takich samych szarych budynków. Laboratorium było zbudowane wewnątrz lasu, ale jednocześnie blisko drogi. Zapewne w razie ucieczki. Aiden wiedział, że dzisiaj nikt i nic nie może uciec. Znajomy alfa, zgodził się zastawić na drodze pułapkę, w razie jakby komuś udało się uciec. Kiedy inny Alfa dostanie sygnał, wtedy na jezdni pojawią się roboty drogowe, które spowolnią ruch. Nie wykluczano też możliwości, że Gabrielle zacznie uciekać przez las. Jednak w wyśledzeniu jej na pewno pomogą wilcze geny oraz mini nadajniki, które miało kilka wilków w każdej drużynie. 

A drużyn było cztery, tak żeby każde wejście było zabezpieczone. Znajdowało się tu prawie całe stado Srebrnej Rzeki oraz Złotego Miasta, kilku najemników i wilki, które żywiły osobistą urazę do Gate. Zebrali się dzisiaj w prostej sprawie. Czas na zemstę. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz