-21-

1.5K 127 18
                                    

Postaram się dodawać regularnie co niedzielę. Czy wy wiecie, że zbliżamy się do smutnego końca opowieści? :c

Z góry przepraszam za wszelki błędy, postaram się wszytko poprawić jak skończę opowiadanie. Wiecie po epilogu :D

--------Krew, magia i stara szafa--------

Wbiegłam do domu, pod którym zrobił się niemały tłumek. Najwyraźniej niekończące się krzyki nie były tutaj na porządku dziennym. Krzyk, który zdecydowanie był damski należał do Samanty i wydawał się pochodzić z mojej starej sypialni. Biegnąc słyszałam za sobą kroki i byłam pewna, że Charlotte i Alex są tuż za mną. 

Otworzyłam drzwi mocnym szarpnięciem i zdębiałam. 

Łóżko było połamane na pół, a kolorowa pościel w strzępach rozrzucona po pokoju. Na ścianach były widoczne długie bruzdy od wilczych pazurów. Podłogę zaścielały szczątki mebli. Jedyne co wydawało się ostać do drewniana szafa, która leżała na podłodze tarasując przejście. Pod ścianą na przeciwko drzwi leżała skulona damska postać. Zobaczyłam jej czarne włosy rozpostarte na podłodze. Jej ciało podnosiło się i opadało w nierównym tempie. Rozejrzałam się i zaczęłam powoli do niej iść. Przechodząc obok szafy zobaczyłam leżącego tam chłopaka. Z racji tego, że był nagi, nie oglądałam go zbyt długo. Nie wiem czy miał jakieś obrażenia, ale nie krwawił. 

-Sprawdź co z nim - Powiedziałam do Charlotte, wskazując palcem ciało chłopaka. 

-Się robi! 

-Nie - Jedno słowo Alexa, sprawiło, że Charlie zaczęła chichotać. 

-Czyżbyś był zazdrosny? Doprawdy jego sprzęt...

-Możesz oglądać TYLKO MÓJ sprzęt - Kątem oka widziałam jak Alex przyciska do siebie ciało Charlie i zrobiło mi się smutno. Coraz bardziej brakowało mi ciepła Jake'a.

W słowach Camille było dużo racji. Samica po stracie mate rzuca się w otchłań rozpaczy i stara się głodówką doprowadzić do śmierci. Natomiast partner woli bardziej fizyczne sposoby- albo rzuca się na każde zagrożenie, albo zaharowuje się na śmierć. Możliwe, że to się już zaczęło, a ja nie zdałam sobie z tego sprawy? 

-Sam? - Spytałam i potrząsnęłam delikatnie ramieniem dziewczyny. Nie chciałam jej wystraszyć. 

Jej głowa podniosła się gwałtownie, a ja spojrzałam w najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Ich błękit przyciągał mnie, łączył, zakuwał w łańcuchy, palił od wewnątrz. Nawet nie poczułam kiedy upadłam przed nią na kolana. Tylko moja głowa trzymała się prosto, żeby cały czas być na poziomie jej wzroku. Ten kolor był przepiękny. On błyszczał on był niebem. Był w mojej głowie, w moim wnętrzu. Dostał się do mojego serca, do mojej krwi. 

Błękitna krew. 

Nagle wszystko pokryła ciemność. Jednak nie straciłam przytomności. Po chwili zorientowałam się, że słyszę głosy. 

Oj, źle ze mną. Czy to są już objawy schizofrenii? 

Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą sufit. Po chwili dotarło do mnie, co się przed chwilą działo i usłyszałam też wyraźnie głos Charlie. Niemal warkotem żądała od Sam odpowiedzi co ze mną zrobiła. Biedna Samanta niemal płakała, musiała być przerażona. 

Nie miała takich mocy, kiedy widzieliśmy się pierwszy raz. Zapewne Gabrielle na niej eksperymentowała. Uśmiechnęłam się myśląc, że Gate dała nam narzędzie własnej zguby. 

-Znaleźliśmy błękit. 

Szum głosów ustał, a nade mną zawisła głowa Charlie. Jej jasne włosy, których zazdrościłam obu siostrom otoczyły nas niewielką kurtyną. Zielone spojrzenie przesuwało się po mojej twarzy. Wpatrywała się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz