-25-

1.9K 137 27
                                    

Kurde, tak długo mnie nie było, że nie wiem czy do końca pamiętam co tu się działo XD Ale już wracam i postaram się na dobre :D

Dość dialogowy rozdział ;)

--------Przygotowania do bitwy--------

No POV

-Dlaczego nie możesz pokazać mi przyszłości?! - Krzyknęła, policzkując stojącą przed nią kobietę.

Wysoka brunetka lekko się zachwiała, ale zaraz odzyskała równowagę i uśmiechnęła się do Gate pomimo krwawiącego policzka. Najwyraźniej skóra została przecięta przez duży sygnet, który Gabrielle nosiła na serdecznym palcu.

-Nie mogę, nie chcę... Co za różnica? - Ine wytarła krew rękawem.

-A zachce ci się, kiedy go uszkodzę? - Spytała Gate i pstryknęła palcami.

Znajdowały się w długim korytarzu, dłuższym od tamtego w podziemiach starego, wiktoriańskiego domu.  Nie było tutaj żadnych tabliczek. Wszystkie cele były zasłonięte, tylko jedna była otwarta. Jedno pomieszczenie, które oprócz grubych drzwi miało szklaną szybę. Za ową szybą na zimnej pryczy siedział Jake.

Spojrzał na Gate i uśmiechnął się kpiąco. Poruszył ustami, ale żaden dźwięk nie przedostał się przez grube, dźwiękoszczelne szkło.

-Raczej nie - Ine przybliżyła się do Gate, stając tak blisko niej, że prawie stykały się nosami. - Nie przekonasz mnie.

-Doprawdy?

Nagle w korytarzu rozległ się buczący, przeciągły dźwięk. Ine nie mogąc się powstrzymać spojrzała na otwierającą się w suficie klapę. Za nią rozwinęła się drabina, ale ktoś się w ogóle nią nie przejmował i po prostu wrzucił do środka ciało. Osobnik z jękiem uderzył w betonową podłogę. Dało się także słyszeć nieprzyjemny trzask pękających kości twarzy. Jednak po chwili mężczyzna podniósł się gwałtownie, aż jego brązowe włosy zafalowały przy tym ruchu. Jego twarz miała wiele sińców, największy znajdował się na kości policzkowej, zapewne krwiak. Poza tym miał mnóstwo otarć i zadrapań. Na jego czole była rana, która, gdyby nie był wilkołakiem, wymagałaby szycia. Miał poszarpane i rozerwane ciuchy, a także lewą rękę wygiętą pod dziwnym kątem. W porównaniu do Jake'a i Ine wyglądał fatalnie.

Dziewczyna nie oderwała od niego wzroku i stało się coś czego się obawiała.

Jego brązowe oczy po przeszukaniu terenu spoczęły na niej.

I tam już zostały, rozbłyskując uderzającym jasno-niebieskim fioletem. Kolorem indygo.

-Cholera - Ine odwróciła się szybko, słysząc śmiech Gate.

-I co teraz, cukiereczku? Teraz powiesz mi to co chcę wiedzieć?

-Nie! - Ine z wściekłością wbiła paznokcie w swoje dłonie, aż na beton zaczęła spadać krew. - Nie powiem ci! Caroline nie ma przeznaczenia! Kiedy to w końcu do ciebie dotrze!?

-Nie można nie mieć przeznaczenia! - Odwarknęła Gate i machnęła dłonią. Nagle za sobą Ine usłyszała jęk przeznaczonego, ale się nie odwróciła, pomimo napiętych mięśni w całym ciele.

-Druga zmorą jest istnienia, dla niej nie ma przeznaczenia - Powiedziała Ine zmęczonym, upiornym głosem, gdy jej oczy wyblakły do niemal białego koloru. Po wypowiedzeniu owego zdania wróciły do swojej naturalnej zieleni. -Rozumiesz?! Caroline jest wyjątkowa! Jest tak nieprzewidywalna, że nawet boginie przeznaczenia nie są w stanie poznać jej losów! Może umrzeć! Może przeżyć i może cię pokonać! A ty nic nie będziesz mogła z tym zrobić!

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz