-15-

1.7K 127 22
                                    

--------Nowy początek--------

Jęknęłam i potarłam bolącą wciąż głowę. Najwyraźniej dwa uderzenia jeden po drugim nie wpłynęły na nią zbyt dobrze. Wyczułam coś lepkiego na palcach. Zapewne to krew.  Próbowałam się rozejrzeć, ale widziałam tylko egipskie ciemności. Jak w grobie. Ta myśl zdecydowanie mi się nie podobała. Próbowałam się podnieść, ale poczułam ból promieniujący w prawej nodze. Dokładniej w okolicach piszczela. Obym nie połamała sobie tej kości. Ostrożnie obmacałam swoją dolną kończynę i znów wyczułam palcami krew. Świetnie. Brakowało tylko żądnego krwi wampira.

-Dziewczyny?! - Krzyknęłam w przestrzeń i poczekałam, aż echo wśród skał zaniesie wiadomość. 

-Ja żyję, jeśli coś - Usłyszałam Camille, a także uderzające o siebie kamienie. - Ale mamy problem. 

-Jesteś ranna? - Spytałam i spróbowałam się podnieść, czując ból.

Wymacałam wokół siebie jakiś wielki kamień i objęłam go. Teraz łatwiej było mi wstać. 

-Nie w sumie, to nie. Tylko chyba znowu rodzę. Aiden będzie miał cholerne kłopoty jak wróci. 

-Ty przeklinasz? - Spytałam, testując równowagę i stojąc na chorej nodze- zły pomysł.

-Wychodzi na to, że poród zabarwia życie bardziej niż myślałam - Powiedziała, a ja usłyszałam jak nierówno i płytko oddycha. Nie było tak chyba w domu głównym.

-Gdzie jesteś? 

-Obok mnie - Nagle w jaskini rozległ się głos Charlotte i to mnie zdenerwowało. 

Czy kontroluje już siebie? Czy umiera? Czy demon zabrał jej kontrolę? Bałam się o moją siostrę i o jej dziecko, w końcu byłabym ciocią, nie? Jeżeli Charlie coś im zrobi to osobiście zacznę przebijać ją wszystkim napotkanym na drodze.

-I co dziwne, czuję się świetnie, a do tego nie czuję demona - Usłyszałam. 

Same dobre wiadomości. Camille rodzi, a jaskinia zawaliła się na nas i nie ma wyjścia. Charlotte czuje się świetnie i nie ma demona, więc raczej nie muszę jej już zabijać. Żyć nie umierać!

-Camille! - Nagle w jaskini rozległ się męski głos. 

-Aiden! Aiden, chodź tutaj! - Usłyszałam w odpowiedzi radosny głos siostry.

Czyli wszystko jest dobrze. Z westchnieniem oparłam się o dużą skałę. Cieszę się, że to już koniec. Światło wlało się do środka jaskini i po chwili widziałam wszytko wokół nas. Na ziemi walały się kamienie, a gdzieniegdzie widziałam odłamane stalaktyty. Charlotte leżała na Camille zasłaniając ją swoim ciałem, a wokół nich były kupki kamieni. 

Aiden przedarł się przez pobojowisko kamieni i dopadł do Camille. Charlotte odsunęła się trochę. Jego oczy świeciły na fioletowo, dając jaskini upiorne światło, a ręce błądziły po jej ciele, naciskając i sprawdzając obrażenia. Po chwili przytulił ją do siebie mocno, szepcząc coś do jej ucha. Nagle odsunął się szybko. 

-Czy ty... Teraz? - Spytał, błądząc po jej twarzy i zerkając co chwilę na brzuch. 

-Tak, dlatego wynieśmy się stąd jak najszybciej, dobrze? 

Za nim do jaskini wszedł Alex rozglądając się szeroko. Kiedy zauważył leżącą w bezruchu Charlotte jęknął. Charlie szybko się podniosła, reagując na ten dźwięk, a jej oczy zamigotały zielenią. Cieszę się, że jej białka już były normalne. Alex z ulgą oparł się o ścianę i uśmiechnął lekko. Po chwili znalazł się obok niej. Charlotte wstała i rzuciła się mu na szyję, a on zgniótł jej usta w pocałunku, który ja uznałabym za wulgarny. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz