-10-

2.9K 178 32
                                    

Na początek, dziękuję za cierpliwość. I sprawa do SweetBeliever7  

  - rozdział ma 3854 wyrazy ;) I szczerze? Pracowałam nad nim calutki dzień i mam nadzieję, że się wam spodoba <3 

--------Randka--------

Przez resztę dnia unikałam Jake'a jak ognia, stroniąc nie tylko od jego obecności, ale także od unoszącego się za nim zapachu. Dzień spędziłam u siebie w pokoju, gdybym mogła zamknęłabym się w nim na klucz, ale niestety. Gdy wyszłam do łazienki w pokoju pojawiły się znalezione przeze mnie pompony. Na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech, kiedy zaczęłam nimi wymachiwać i ćwiczyć. Przecież nie mogę tracić formy, a już i tak długo obywałam się bez potrzebnych mojemu ciału ćwiczeń. 

Gdy nadeszła pora obiadu, nie mogłam ignorować mojego mruczącego z głodu żołądka. Wstałam i wysunęłam głowę za drzwi, sprawdzając, czy nie ma tam Jake'a. Nie było go. Jednak czułam zapach pizzy, unoszący się z kuchni. Przełknęłam ślinę i zeszłam powoli po schodach. 

Gdy tylko weszłam mój nos wypełnił się zapachem pizzy i męskim niezidentyfikowanym zapachem. Zapachem Jake'a. 

Siedział pochylony przy stole z rękami na blacie. Głowę miał wspartą na dłoniach. Jego brązowe włosy opadały w dół na jego oczy. Przypatrywałam się mu, opierając się o framugę. Przypominał teraz posąg Adonisa.. Był niczym grecki bóg, który został wygnany z Olimpu i musi żyć pośród ludzi, a to mu się niezbyt podoba. Siedział tak teraz jak na skale i wpatrywał się w przestrzeń. Wiedział, że tu jestem. Poznałam to po tym, jak jego oczy na chwilę zmieniły barwę na zieloną. Gdy po naszym "zbliżeniu" dorwałam się do telefonu, wyszukałam listę kolorów. Odkryłam, że oczy Jake'a są w kolorze patynowym, jasnozielony z odcieniami niebieskiego. Jednak kolor jego oczu szybko wyblakł i wrócił do tego brązowego koloru niczym gorzkiej czekolady. 

-Usiądź. 

Jego niski, chropowaty dźwięk sprawił, że ciarki przeszły mi po plecach. Jednak powoli, naprawdę bardzo powoli, usiadłam naprzeciw niego. Nie podniósł na mnie wzroku, dalej tępo wpatrując się w przestrzeń. Czułam się jakbym była na dywaniku u dyrektora, choć nigdy nie byłam. Pomiędzy nami stała nietknięta, ale otwarta pizza. 

-Pójdziesz ze mną na randkę. 

Nie było to pytanie, ale raczej polecenie. Niby rozkaz wypowiedziane głębokim, spokojnym głosem. Prawie, że głosem alfy. 

-Decydujesz czy pytasz? -Spytałam, bawiąc się palcami, splatałam je razem i rozplątywałam. 

Nagle jego dłoń nakryła moją. 

Była taka ciepła. Wręcz gorąca. Jakby w jego żyłach płynęła istna lawa. Gorący płomień pod moją skórą, sypnął iskrami, jakby przygotowując się na ciąg dalszy poranka. Pomimo tego, że nie bawiłam się w związki to czułam się dziwnie pijana jego obecnością lub też dotykiem. Spojrzałam na niego, powoli podnosząc głowę i krzyżując z nim swoje spojrzenie. 

-Chodź ze mną na randkę. 

Teraz była to ewidentnie prośba, a ja, pomimo tego feralnego poranka, chciałam spróbować, pomimo strachu. 

-Zgoda. 

Jego usta rozciągnęły się w leniwym, seksownym uśmiechu, a ja zarumieniłam się lekko, gdy wyobraziłam sobie w jakiej sytuacji mógłby być tak zadowolony. 

-W takim razie - Jake wstał i zatrzasnął pudełko pizzy. - Idziemy. 

-Teraz? - Spytałam, ale także wstałam, gdyż wciąż trzymał w dłoniach moją dłoń. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz