Na początek, dziękuję za cierpliwość. I sprawa do SweetBeliever7
- rozdział ma 3854 wyrazy ;) I szczerze? Pracowałam nad nim calutki dzień i mam nadzieję, że się wam spodoba <3
--------Randka--------
Przez resztę dnia unikałam Jake'a jak ognia, stroniąc nie tylko od jego obecności, ale także od unoszącego się za nim zapachu. Dzień spędziłam u siebie w pokoju, gdybym mogła zamknęłabym się w nim na klucz, ale niestety. Gdy wyszłam do łazienki w pokoju pojawiły się znalezione przeze mnie pompony. Na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech, kiedy zaczęłam nimi wymachiwać i ćwiczyć. Przecież nie mogę tracić formy, a już i tak długo obywałam się bez potrzebnych mojemu ciału ćwiczeń.
Gdy nadeszła pora obiadu, nie mogłam ignorować mojego mruczącego z głodu żołądka. Wstałam i wysunęłam głowę za drzwi, sprawdzając, czy nie ma tam Jake'a. Nie było go. Jednak czułam zapach pizzy, unoszący się z kuchni. Przełknęłam ślinę i zeszłam powoli po schodach.
Gdy tylko weszłam mój nos wypełnił się zapachem pizzy i męskim niezidentyfikowanym zapachem. Zapachem Jake'a.
Siedział pochylony przy stole z rękami na blacie. Głowę miał wspartą na dłoniach. Jego brązowe włosy opadały w dół na jego oczy. Przypatrywałam się mu, opierając się o framugę. Przypominał teraz posąg Adonisa.. Był niczym grecki bóg, który został wygnany z Olimpu i musi żyć pośród ludzi, a to mu się niezbyt podoba. Siedział tak teraz jak na skale i wpatrywał się w przestrzeń. Wiedział, że tu jestem. Poznałam to po tym, jak jego oczy na chwilę zmieniły barwę na zieloną. Gdy po naszym "zbliżeniu" dorwałam się do telefonu, wyszukałam listę kolorów. Odkryłam, że oczy Jake'a są w kolorze patynowym, jasnozielony z odcieniami niebieskiego. Jednak kolor jego oczu szybko wyblakł i wrócił do tego brązowego koloru niczym gorzkiej czekolady.
-Usiądź.
Jego niski, chropowaty dźwięk sprawił, że ciarki przeszły mi po plecach. Jednak powoli, naprawdę bardzo powoli, usiadłam naprzeciw niego. Nie podniósł na mnie wzroku, dalej tępo wpatrując się w przestrzeń. Czułam się jakbym była na dywaniku u dyrektora, choć nigdy nie byłam. Pomiędzy nami stała nietknięta, ale otwarta pizza.
-Pójdziesz ze mną na randkę.
Nie było to pytanie, ale raczej polecenie. Niby rozkaz wypowiedziane głębokim, spokojnym głosem. Prawie, że głosem alfy.
-Decydujesz czy pytasz? -Spytałam, bawiąc się palcami, splatałam je razem i rozplątywałam.
Nagle jego dłoń nakryła moją.
Była taka ciepła. Wręcz gorąca. Jakby w jego żyłach płynęła istna lawa. Gorący płomień pod moją skórą, sypnął iskrami, jakby przygotowując się na ciąg dalszy poranka. Pomimo tego, że nie bawiłam się w związki to czułam się dziwnie pijana jego obecnością lub też dotykiem. Spojrzałam na niego, powoli podnosząc głowę i krzyżując z nim swoje spojrzenie.
-Chodź ze mną na randkę.
Teraz była to ewidentnie prośba, a ja, pomimo tego feralnego poranka, chciałam spróbować, pomimo strachu.
-Zgoda.
Jego usta rozciągnęły się w leniwym, seksownym uśmiechu, a ja zarumieniłam się lekko, gdy wyobraziłam sobie w jakiej sytuacji mógłby być tak zadowolony.
-W takim razie - Jake wstał i zatrzasnął pudełko pizzy. - Idziemy.
-Teraz? - Spytałam, ale także wstałam, gdyż wciąż trzymał w dłoniach moją dłoń.
CZYTASZ
Uzdrowiona przez zieleń
WerewolfKolor ich oczu tom 3 Ona jest wyszkolonym zabójcą, choć brzmi to niezwykle staromodnie. Została wysłana jednak ze szczególnie ważną misją - zniszczyć zło. Właśnie to było jej zadaniem od najmłodszych lat. Nie cierpiała niesprawiedliwości, stała się...