-13-

1.9K 130 21
                                    

Szczęśliwa trzynastka... he, he, he

Zła ja.

--------Niespodzianka!--------

Dzień napadu na laboratorium Gate, teren Srebrnej Rzeki, dom główny, poranek, godzina 8:00

Siedziałam z Camille w salonie i jedliśmy śniadanie, oglądając zabójczego kucharza, w cienkim podkoszulku, gdy do pomieszczenia wparowała Charlotte. 

-Ten dupek mnie naćpał! - Wykrzyknęła i siadając, zabrała z talerza M O J E kanapki. 

-Czym? - Spytała Camille bacznie obserwując ruchy boskiego Daniela. -Może sama spróbuję... 

-Nie wiem! Jak można kogoś odurzyć?- Powiedziała, wciskając sobie do ust kanapkę. - I do tego włożył to coś w naleśniki! Tego mu nigdy nie wybaczę! Poproszę więcej - Powiedziała podnosząc w górę pusty talerz. 

Już miałam wstać, ale uprzedziła mnie mama. Szybko zniknęła w kuchni. Ponoć lubiła gotować. 

-A co ja mam powiedzieć? - Kasper leżał na podłodze, patrząc w sufit. - Wystarczy, że Alfa powie coś swoim głosem i już jestem na przegranej pozycji. To mój wódz, do cholery! Powinienem być z nim! 

-Język, Kas - Powiedziała Camille, zawsze zwracała na to uwagę. 

Kasper burknął coś pod nosem i nie powiedział nic więcej. Na stole pojawiły się kanapki, jedną zgarnęłam ja. Charlotte spojrzała na mnie groźnie mrugając zielonymi oczami.

- Jak się czujesz? - Spytała Cassandra, siadając obok Camille. 

-A jak mam się czuć? - Siostra oderwała wzrok od kucharza, akurat wtedy gdy ściągał koszulkę. Musiał sprawdzić temperaturę pieca. Jasne, koleś. - Mój mate jest w niebezpieczeństwie, moje stado jest w niebezpieczeństwie, a dziecko ciągle mnie kopie! 

-Może chce już wyjść na świat - Do pokoju wkroczyła Britney, siadając na podłodze niedaleko Kaspera. 

-Jak mu tak śpieszno to niech wyłazi teraz, albo moja cierpliwość się skończy i sama go stamtąd wyciągnę - Spojrzała na swój brzuch ze złością i wstała przeciągając się. 

-A właśnie, nigdy nie pytałam. To chłopiec czy dziewczynka? 

Wtedy rozległ się krzyk. Louis pojawił się obok swojej mate, a Kasper stanął w pozycji do walki niedaleko Cassie. Charlotte ożywiła się i zaczęła podskakiwać w miejscu, chyba rozgrzewając mięśnie. Ja też wstałam i sięgnęłam po łuk, leżący tuż obok mnie. Po chwili miałam napiętą cięciwę i celowałam w jedyne wejście. Camille za to, przeciwnie do reszty, usiadła na sofie i chyba dalej patrzyła na gorącego kucharza. Szkoda, że już się nie zobaczymy Danielu - Pomyślałam ze smutkiem. 

Wtem przy wejściu pojawił się ciemny cień, a ja wiedziałam co to oznacza. To nikt z naszych, to wampir i trzeba do zastrzelić. Proste, szybkie i wykonalne. Zrobiłam to z przyjemnością, wypuszczając strzałę. Srebrny grot wbił się w ciało, ale wampir poruszył się i strzała znajdowała się kilka centymetrów od serca. 

-Biorę! -Krzyknęła Charlotte i płynnie przeskoczyła kanapę. 

Rzuciła się na wampira i wyszarpnęła z jego piersi strzałę. Zanim ktokolwiek się poruszył już zatapiała ją w jego sercu, a wampir upadał na ziemię. 

-Świetnie! Srebrne groty - Odwróciła się do mnie z uśmiech, który zmroził mi krew w żyłach. Kręciła strzałą na palcu, niczym koszykarz piłką. - Dobrze wiedzieć, że jesteś gotowa, żeby zabić nas wszystkich. 

Uzdrowiona przez zieleńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz