Rachunek sumienia

8.1K 466 91
                                    


If I fall, can you pull me up?
Is it true, your watering up
And when I'm tired, do you lay down with me?
Am I here so I can sleep without you?

Hey, hey
Without you there's holes in my soul
Hey, hey, hey
Let the water in

Where have you gone?
How, how, how?
I just need to know
That you won't forget about me
Where have you gone?
How, how, how?
I just need to know
That you won't forget about me

~ Cloves - Don't Forget About Me

*

Opowiedzieć wam moje sny? Ponoć sny mają znaczenie. Ludzie piszą senniki na ich temat. Interpretują pojawiające się motywy oraz zachowania; dosłownie każdy szczegół. Nocne marzenia wykorzystywane są także we wróżbiarstwie. Wróżbiarstwo... nie wierzę we wróżbiarstwo. Nie sądzę, żeby wszyscy mieli "dar", "wewnętrzne oko". To bzdury. Nie mniej, raz na sto lat zdarza się osoba, która wie więcej. Według mnie sny to tylko echo przeszłych wydarzeń, a także obawy na temat tego, o czym wiemy, że ma nastąpić. Nie potrzebowałam książki, żeby wiedzieć, co oznaczały moje sny; one wyraźnie potępiały mnie za morderstwo.

Często widywałam scenę z inicjacji. Najczęściej – gasnące iskierki w orzechowych oczach pani Weasley, ich zmętnienie i rozszerzającą się źrenice, w których można by utonąć; ostatni świszczący szmer z jej płuc zaś odbijał się w moich uszach, drążąc głęboko. Prześladował mnie, chociaż teraz mam świadomość, iż był to zwykły przeciąg podczas wietrznej nocy. Widywałam też innych. Towarzyszył nam Ron – ten wychudzony i skatowany; twór samego Notta; poszarzały, ledwo żywy efekt godzin tortur. Zakrwawiony i brudny. Patrzył, jak zabijam jego matkę, nie odrywając ode mnie martwych niebieskich oczu. Potępiał mnie. Nie dziwię się; w tamtym czasie ja także miałam siebie za morderczynię. Byłam dla siebie surowa, bo zasłużyłam – stąd zachowanie widmowego rudzielca. Czasem pojawiali się inni Weasleyowie, wykrzykując do mnie niecenzuralne epitety, grożąc... obrzucając kamieniami – tak jak robiłam godzinami, gdy nie spałam.

Były też inne wizje.

Mój umysł miał obsesję na punkcie Voldemorta. Stawiał mnie jako jego niewolnice, a robiłam dla niego przeróżne rzeczy. Zabijałam. Gotowałam. Torturowałam. Tańczyłam. Więziłam wrogów. Sprzątałam. Wypinałam się jak dziwka. Właściwie robiłam wszystko, co tylko mógł mi zlecić. W realistycznych snach czułam jego ciężki oddech na karku; jego długie zimne palce gładziły ciało, bezwargie usta pieściły skórę. Bałam się go. Przerażał mnie. Nigdy nie podniósł na mnie ręki; nie potraktował Cruciatusem. Miał swoje sposoby, aby wzbudzać strach, a nie potrzebował do tego fizycznej siły. Obawiałam się tego, czego może ode mnie jeszcze zażądać. Co gorsza, wiedziałam, iż nie sposób mu odmówić. Wystarczyło jedno spojrzenie przekrwionych oczu, żeby pożegnać się z odwagą i wolną wolą.

Bywały noce, gdy Mroczny Znak ożywał, a wąż serpentynami śliskiego ciała oplatał się wokół mojej ręki, a dalej ramion, klatki piersiowej, brzucha i nóg. Dusił mnie, zaciskając ciaśniej i ciaśniej... Wyciskał powietrze z płuc, łamiąc żebra, które wbijały się w gąbczastą masę organów wewnętrznych. Sen ten symbolizował moją obawę dotyczącą służby dla Czarnego Pana. Ubezwłasnowolnienia. Czynów, których musiałam się dopuścić, a których wcale nie chciałam.

Na nowo przeżywałam koszmar z celi. Ściany zbliżały się, a ja nie mogłam się ruszyć. Szczury ogryzały moje stopy do kości, a gdy ostatni mięsień został pożarty, wychodziły wyżej, wgryzając się w łydki... uda... panosząc się w trzewiach. Na samym końcu wyżerały ślepe oczy. Gniłam jako świadomy kościotrup o bielutkim szkielecie, odbijającym światło znikąd. Wciąż tkwiłam w więzieniu, ale obecne opływało w luksusy.

Esencja cierpienia [Dramione][+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz