Hold, hold on, hold on to me,
cause I'm a little unsteady, a little unsteady.
Hold, hold on, hold on to me,
cause I'm a little unsteady, a little unsteady.Mama come here, approach, appear.
Dad, I'm alone cause this house don't feel like home.
If you love me, don't let go, whoa. If you love me don't let go.~ X Ambassadors – Unsteady
*
Opadając w objęcia śmierci, straciłam świadomość, tak jak być powinno. Późniejsze odczucia nie zgadzały się jednak z książkowymi założeniami.
Śmierć jest ponoć bezbolesna. Przynosi ukojenie. Pozbawia nas zmysłów i uczuć.
Goniłam sny. Sny goniły mnie. Przerażające wizje, niczym z Dantejskiego piekła. Krzyczałam w sobie, a nikt nie słyszał.
Śmierć sprawia, że znikamy.
Ja nie zniknęłam.
Powoli docierał do mnie otaczający powłokę cielesną świat. Napierał na świadomość; drażnił kroplami potu spływającymi po czole; pustym żołądkiem, czekającym na wypełnienie; bólem mięśni; dziwnym uczuciem nieważkości i migreną; gorącem buchającym zza pleców; wilgotnym oddechem osiadającym na karku; krzywizną męskiego ciała, przylegającego na całej długości kręgosłupa; twardym wzniesieniem opartym na pośladkach.
– O Boże... – wychrypiałam – jestem w piekle...
Czymże innym mogły być objęcia mężczyzny? W dodatku żyłam, a żyć nie powinnam.
– Nie, Granger – odpowiedział zaspany, znienawidzony głos, należący do jednego z najgorszych ludzi stąpających po naszym świecie. Draco obejmował mnie w pół. Co gorsza... przytulał. – Jesteś ze mną w łóżku.
Chciałam się uwolnić od cierpienia... uciec od konsekwencji romansu z Nottem, a także katorgi pustego życia z Malfoyem. Pragnęłam pustki bądź anielskich trąb, a także Rona i rodziców czekających u bram nieba – w zależności od tego, co tak naprawdę znajdowało się w nieodkrytej przez żywych śmierci.
Co poszło nie tak? Przecież zrobiłam wszystko, jak należało. Cięłam głęboko... przecięłam żyły...
Ponoć tylko niepewni swego wyboru utaczają krew z żył. Śmierć jest powolna, mozolnie odbiera siły; usypia. Daje trochę czasu na zmianę decyzji. Co innego z tętnicami – są gwarancją szybkiego i widowiskowego zejścia. Praktycznie nie da się uratować osoby, wybierającej jako drogę odejścia drugi rodzaj naczyń krwionośnych.
Zapomniałam o tych prostych faktach.
– Dlaczego? – zapytałam.
– Dlaczego, co?
– Dlaczego wciąż żyję? – poprawiłam wypowiedź.
– Czarny Pan cię potrzebuje. – Malfoy podniósł się na przedramię. W ciemności widziałam tylko kontury, ale towarzyszyła mi pewność, iż wpatruje się w moją twarz. – Nie wyobrażasz nawet sobie, jaki był wściekły. Ukarał mnie za twoją głupotę – usłyszałam nutkę pretensji.
– Należało ci się... – mruknęłam, przekręcając się na plecy. On przez chwilę zatracił się w agonii, podczas gdy ja przestałabym istnieć na wieczność. – Powinieneś zostawić mnie, żebym się wykrwawiła, po tym, co mi pokazałeś. Nie wiem, po co mnie ratowałeś...
– To nie ja cię znalazłem... – przyznał. – Gdyby nie to, że nie usunąłem namiaru ojca, już by cię tu nie było. Ja pewnie oberwałbym więcej razy Cruciatusem... – zauważył moje zdziwione spojrzenie, oświetlone przez wątłą poświatę gwiazd. – Tak... to on cię znalazł. Ja byłem z Blaisem i Pansy.
CZYTASZ
Esencja cierpienia [Dramione][+18]
FanfictionMówią, że jestem obłąkana. Mówią, że jestem cieniem. Mówią, że zginęłam na polu bitwy. Nie postradałam zmysłów - ja tylko zobaczyłam prawdę, ukrytą w mroku. Poznałam wszystkie odcienie czerni. Trwa wojna. Jeden z odłamów Zakonu Feniksa został pojman...